Aby wesoło rozpocząć nowy rok 2010, publikujemy trzy góralskie dowcipy opowiadane często przez ks. Tischnera. W tym roku obchodzić będziemy wprawdzie dziesiątą rocznicę śmierci Księdza Profesora, ale zgodnie z jego wolą nie będą to obchody ponure. Cieszymy się, że myśl księdza Tischnera jest nadal żywa i znajduje nie tylko badaczy, ale i kontynuatorów. Staramy się na naszej stronie oprócz bieżących informacji zamieszczać teksty prowokujące do myślenia. Jednakże w tym roku prócz tekstów poważnych będziemy też co jakiś czas publikować lżejsze, w tym zwłaszcza rozmaite anegdoty związane z jego osobą. Wszystkich użytkowników strony zachęcamy, żeby włączyli się w to dzieło.

Turyści podają bacy mapę: – Baco, nie wiecie, gdzie my są? Baca ogląda mapę, ogląda i w końcu mówi: – Jakby tak wierzyć tyj mapie, to wyście są hań – i pokazuje przeciwległą górę.

***

Kiejsi jesce przed wojnom odbywały się w Gorcach zawody balonowe. I jedyn balon stracił orientację i zlądował kasik na polanie. Ci, co wylądowali, wystawili głowy z kosza. Uwidzieli gazdę, co prawie siano kosił, więc się pytajom: – Gazdo, nie wiycie, kany my som? A gazda na to: – Wiym. W balonie.

***

Szła razu jednego panicka z Warsiawy przez Zarębek, ka posł krowy Franek Gąsienica. Óna patrzy na te krowy Frankowe i pado: – Gazdo, a czemu te wasze krowy takie chude? A Franek na to: – Bo my haw mamy straśnie piykne widoki i te psiekrwie sie patrzom i patrzom, i zryć nie chcom.