Zbliżająca się 30. rocznica Porozumień Sierpniowych skłania do pytań o to, co z ducha tamtych wydarzeń przetrwało w polskim doświadczeniu. Czy „lekcja Sierpnia” jest nadal aktualna? Z czym kojarzy się dziś Polakom solidarnościowy zryw? Pytania te podejmuje najnowszy numer miesięcznika „W drodze” (nr 10/2010).
W otwierającym go artykule „Solidarność na rozdrożu” o. Maciej Zięba, dyrektor działającego w Gdańsku Europejskiego Centrum Solidarności, pisze o ambiwalencji, z jaką traktujemy w Polsce ten ruch i leżącą u jego podstaw ideę. Zwraca uwagę, że w społeczeństwie polskim z jednej strony istnieje przekonanie o wielkiej roli, jaką Solidarność odegrała w historii (nie tylko Polski), z drugiej – brak jest powiązań solidarnościowych idei z życiem współczesnych Polaków, brakuje twórczego wspominania i kultywowania dokonań Solidarności. Istotną rolę odgrywa tu rozczarowanie podziałami, jakie nastąpiły w ruchu po przemianach 1989 roku.
„Kłopot z Solidarnością”, pisze o. Zięba, „jest pochodną kłopotów z III Rzeczpospolitą. (…) Ponieważ przejście od zwasalizowanego państwa do niepodległej Rzeczpospolitej odbywało się ewolucyjnie, nie mamy w Polsce ani faktu, ani daty, z którymi jednoznacznie można by wiązać wielki sukces Solidarności i wielki sukces Polski. Dodać do tego należy nawarstwiające się szybko w wolnej Polsce konflikty w obozie Solidarności. Rozwiązanie komitetów obywatelskich i >>wojna na górze<<, odejście wielu działaczy związku do różnych obozów politycznych i ich wzajemne skłócenie, a także włączenie się samego NSZZ Solidarność w bieżącą politykę, przesłoniły historyczne osiągnięcia”.
Tym bardziej trzeba, pisze dalej o. Zięba, przypominać, że – rozciągnięty na lata – sukces Solidarności przerasta swym znaczeniem „bitwę pod Grunwaldem, wiktorię wiedeńską, a także cud nad Wisłą”. Badania opinii publicznej, twierdzi autor, pokazują zresztą, że coraz bardziej doceniamy osiągnięcia lat 80., a także trudnego okresu transformacji, a ruch Solidarności zaczyna być oceniany w kontekście innych głośnych działań podejmowanych w ubiegłym stuleciu w imię zasady non-violence.
„Nie sposób uciec od konstatacji”, że jako społeczeństwo stoimy na rozdrożu twórczego przyjęcia bądź ignorowania i zapominania doświadczenia Solidarności. Obie drogi stoją przed nami otworem, co dobrze ilustrują bardzo różne opinie o dziedzictwie Solidarności przedstawione przez dobrze znających Polskę wybitnych intelektualistów. >>Żaden wielki ruch społeczny nie wywarł na mnie takiego wrażenia jak Solidarność – wyznał na ramach >>Der Spiegel<< francuski socjolog Alain Touraine. – Niestety, niewiele pozostało z jego ducha, bo dzisiejsza Polska jest społeczną pustynią<<. W tym samym czasie w >>The Guardian<< Niall Griffiths, profsor Oxfordu i Harvardu, dzielił się wrażeniami z pobytu w Polsce: >>Współczesna Polska to najlepszy dowód zwycięstwa Solidarności. Jej mieszkańcy są barwni i kipiący energią. Nie pokazują po sobie cierpień, których nie szczędziła im historia, i niemal każdy, którego poznałem, tryskał radością życia<<”. Mam nadzieję, konkluduje autor artykułu, że w sporze między tymi dwoma poglądami „rzeczywistość przyzna rację opiniom tego drugiego”.
W „solidarnościowym” bloku tekstów znalazł się ponadto fragment książki Sławomira Cenckiewicza o Annie Walentynowicz, artykuł Lecha Jeziornego „Od sierpnia do sierpnia” opisujący zmiany stosunku do ideałów solidarnościowych w ciągu ostatnich trzech dekad, a także szkic Magdaleny Buczek opisującej fenomen Solidarności z punktu widzenia beneficjentów zmian (autorka urodziła się w roku 1986). Autorka wspomina w nim m.in. o poświęceniu licznych, dziś trochę zapomnianych bohaterów solidarnościowego zrywu, którzy byli wierni „podstawowej zasadzie solidarności, trafnie zdefiniowanej przez księdza Józefa Tischnera, który rozumiał solidarność jako noszenie ciężaru drugiego człowieka”.
Rodzice Magdaleny Buczek byli politycznymi emigrantami. Mogła przyjechać do Polski dopiero po przemianach, które nastąpiły na początku lat 90. ubiegłego wieku. „Od chwili, gdy wróciłam do Polski”, pisze, „miały miejsce dwa wydarzenia, które ukazały, że potrafimy być wobec siebie życzliwi i solidarni. Pierwsze to śmierć papieża w kwietniu 2005 roku, drugie – kwietniowa tragedia w Smoleńsku. W tych dniach doświadczyłam Polski, o której opowiadali mi rodzice w dzieciństwie. Poczułam, że bez względu na wyznawaną wiarę czy poglądy polityczne jesteśmy jednością”.