„Dotknij ran. Duchowość nieobojętności” – taki tytuł nosi najnowsza książka księdza Tomáša Halíka, która ukazała się właśnie nakładem Znaku. Tomáš Halík, wybitny czeski psycholog, teolog i filozof, będzie gościem głównym najbliższych Dni Tischnerowskich, które odbędą się w Krakowie w dniach 21-24 kwietnia 2010 r. W Polsce, gdzie nazywany jest „czeskim Tischnerem”, ukazało się szereg jego książek, m.in. obszerny wywiad zatytułowany „Radziłem się dróg” oraz tomy esejów „Co nie jest chwiejne, jest nietrwałe”, „Wzywany czy niewzywany Bóg się tutaj zjawi”, „Noc spowiednika” czy „Cierpliwość wobec Boga. Spotkanie wiary z niewiarą”.
Można powiedzieć, że „Dotknij ran” to książka poświęcona jednej z największych tajemnic chrześcijaństwa: tajemnicy „słabości” i „ranliwości” Boga, i wynikającym z tej tajemnicy konskwencjom. Kluczową sceną, stanowiącą punkt wyjścia refleksji autora, jest scena spotkania Jezusa z apostołami po Zmartwychwstaniu. Podczas tej sceny Jezus zwraca się do Tomasza: „Dotknij moich ran”. Zwykle scenę tę interpretuje się na niekorzyść Tomasza; niesłusznie – podkreśla Halík – bo już ojcowie Kościoła zwracali uwagę, że „niewiara Tomasza pomogła nam bardziej niż wiara pozostałych uczniów”. Być może Tomasz poważniej niż inni potraktował krzyż, „a wieść o Zmartwychwstaniu mogła mu się jawić jako zbyt łatwy happy end wydarzenia paschalnego. Być może czuł w sobie opór przed przyłączaniem się do radości pozostałych apostołów i chciał zobaczyć rany Jezusa. Chciał zobaczyć, czy >>Zmartwychwstanie<< nie ogołaca krzyża – dopiero potem mógł wypowiedzieć swoje >>wierzę<<”.
Swoistym dopełnieniem tej sceny z Nowego Testamentu jest opowieść o świętym Marcinie, do którego, wedle legendy, przyszedł szatan pod postacią Chrystusa. Święty nie dał się jednak zwieść. „Gdzie masz swoje rany?”, zapytał. Ja także, pisze Halík, poddaję „swoją wiarę i to, co mi się do wierzenia przedkłada, .>>testowi świętego Marcina<<. Nie wierzę bogom i nie wierzę wiarom, które potrafią przetańczyć świat, nie zaznawszy jego bólów – bez szram, bez blizn, bez oparzeń – oferując natrętnie na współczesnym rynku religijnym jedynie swoje lśniące powaby. Moja wiara bowiem (…) zmierza ku Bogu przez wąską bramę Chrystusowych ran. Bramę ubogich, bramę zranionych, przez która bogaci, syci i zadufani, wiedzący i >>widzący<<, >>zdrowi<<, >>sprawiedliwi<<, >>mądrzy i ostrożni<< nie wejdą, tak jak nie wejdzie wielbłąd przez ucho igielne”.
Ksiądz Halík pisze wiele o ranach naszego świata – ranach wewnętrznych i zewnętrznych. Nie tylko o ubóstwie materialnym, ale też np. o zranionej wyobraźni, zranionym stosunku do własnego ciała, Kościele, który musi się mierzyć z własnymi słabościami, i świecie, który przeorany przez totalitaryzmy, nieufnie odnosi się do religii zinstytucjonalizowanych, ale jest bezbronny wobec zajmujących jej miejsce surogatów. Jego książka to głos w toczących się dziś dyskusjach o miejscu religii w społeczeństwach Zachodu, o krzyżu i jego publicznej obecności, o prawdzie w polityce… Zarazem mowa tu także o walce, którą każdy z nas toczy sam ze sobą – zewnętrzne konflikty przechodzą bowiem przez nasze (zranione) wnętrza. „Demony wypędza się w ten sposób, że się je nazywa”, przypomina Halík. Zła z tego świata nie usunie się siłą, można je jedynie „wymieść”, zaczynając od swojego serca, swojej podświadomości i od odkrycia, że skłonność do oskarżania „innych” bierze się z projektowania na nich własnych „cieni”. Chrześcijaństwo nie proponuje światu uzdrowienia przez jeszcze jedną utopię, lecz przez wizję, w której każdy człowiek odnajduje zachętę do przemiany. Podobnie w książce Halíka nie ma przepisu na zbawienie – jest tylko wezwanie: otwórz oczy.