„Mam 85 lat i mieszkam od 1949 roku w Szwecji, dokąd uciekłam z Polski ukryta na statku węglowym”, tak rozpoczyna się opowieść Teresy Heymowskiej-Amberg, która w konkursie ogłoszonym przez Wydawnictwo Znak otrzymała wyróżnienie w kategorii wspomnień. „Zaczęłam zamawiać książki księdza Tischnera i po prostu poczułam, że tego potrzebowałam, że tego mi brakowało”.
Mam 85 lat i mieszkam od 1949 roku w Szwecji, dokąd uciekłam z Polski ukryta na statku węglowym.
Księdza Tischnera znałam tylko z „Tygodnika Powszechnego”. W roku 1986 ksiądz Tischner przyjechał do Sztokholmu. Na lotnisku czekał na niego nasz najstarszy syn, a po kilku dniach Ksiądz przyszedł do nas z wizytą. Czy to nie dziwne że ja, mieszkając w Krakowie, nigdy się nie spotkałam z księdzem Tischnerem, ale on przyszedł do mnie w Sztokholmie?
Godziny, które spędziliśmy razem, były przemiłe. Siedzieliśmy z czwórką naszych dzieci i rozmawialiśmy po prostu o wszystkim. Ksiądz był zaciekawiony Szwecją i dużo pytał. Poruszaliśmy przeróżne tematy, ale nie brakowało też śmiechu z niekończących się dowcipów góralskich, które nam opowiadał.
Ksiądz Tischner był tak naturalny i serdecznie otwarty, że po chwili miałam wrażenie, że my się przecież znamy i to już od dawna… Było mi bardzo przyjemnie, gdy wyraził swój podziw, że nasze dzieci znają tak dobrze język polski. Mój mąż jest Szwedem, ale nauczył się polskiego, bo, jak mówi, nie miał innego wyjścia.
Gdy przyszła chwila pożegnania, było nam wszystkim naprawdę smutno. Po kilku latach zobaczyłam w Internecie ogłoszenia polskich księgarni. Przeglądałam z ciekawością autorów i tytuły i nagle widzę: ksiądz Józef Tischner. Mamy dużą bibliotekę i dużo czytamy. Zaczęłam zamawiać książki księdza Tischnera i po prostu poczułam, że tego potrzebowałam, że to tego mi tak brakowało. Problem po problemie się rozjaśniał, pytania znajdowały odpowiedzi.
Bardzo lubię książki historyczne, życiorysy i autobiografie oraz książki o sztuce, ale im jestem starsza, tym bardziej zdaję sobie sprawę z tego, jak ważne jest to, co czytam. W tej chwili uważam, że już nie mam czasu na to, by czytać tak tylko dla przyjemności. Lata, które mi jeszcze pozostały, chcę wykorzystać maksymalnie na zbliżenie się do Boga, poznanie i w miarę możności zrozumienie tego, czego Chrystus tak się starał nas nauczyć, chodząc po tej ziemi. A to wszystko z kolei powinno mieć wpływ na moje życie i pomóc mi w przekazaniu tej wiedzy innym.
Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że ksiądz Tischner mnie zmienił i myśli, które poznaję z jego książek, formują mnie nadal. Piszę o sobie tak otwarcie, bo wydaje mi się, że po prostu jestem Mu to winna. To takie podziękowanie za wszystko, co mi dał i ciągle daje, to mój udział w złożeniu hołdu Jego pamięci.
Z wielkim bólem przeżywałam chorobę księdza Tischnera, modliłam się o Jego zdrowie, a gdy zmarł zebrałam wszystko, co o nim pisano, i mam w specjalnej teczce. Co dzień w porannej modlitwie za wszystkich moich bliskich już zmarłych wymieniam Księdza Tischnera.
Książki Księdza Józefa Tischnera, które mam: „Boski młyn”, „Drogi i bezdroża Miłosierdzia”, „Etyka a historia”, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, „Historia filozofii po góralsku”, „Idąc przez puste Błonia”, „Jak żyć?”, „Kapelusz na wodzie”, „Tischner czyta Katechizm”, „Ksiądz na manowcach”, „Między Panem a Plebanem”, „Miłość nas rozumie”, „Miłość niemiłowana”, „Myślenie w żywiole piękna”, „Myśli wyszukane”, „Nadzieja czeka na słowo”, „Nieszczęsny dar wolności”, „Polska jest ojczyzną”, „Polski kształt dialogu”, „Przekonać Pana Boga”, „Rozmowy z dziećmi”, „Spotkanie”, „Spór o istnienie człowieka”. „Świat ludzkiej nadziei”, „Wędrówki w krainę filozofów”, „Wiara ze słuchania”, „Wieści ze słuchanicy”, „Wokół Biblii”, „Zrozumieć własną wiarę”.