„Jeśli kiedykolwiek do kanonizacji potrzebny byłby cud za Jego przyczyną, służę uprzejmie. W moim skromnym przypadku nastąpiło za sprawą księdza Tischnera takie cudowne, niewytłumaczalne uzdrowienie. Uzdrowienie z marazmu i egoizmu, bez nawrotu choroby”.
Publikujemy świadectwo Barbary Jonak, które w konkursie ogłoszonym przez Wydawnictwo Znak zajęło drugie miejsce w kategorii refleksji.
W przyjaźni z Tischnerem
Ten niedoszły kardynał „prześladuje” mnie od wielu lat. A ja nie dość, że nie chcę się wyzwolić spod tego błogosławionego jarzma, to jeszcze ciągle Panu Bogu za nie dziękuję. Oczywiście mowa o księdzu Józefie Tischnerze.
Mimo iż nigdy osobiście nie spotkałam Księdza Profesora, mogę śmiało powiedzieć,
parafrazując Księgę Rodzaju: „Duch Tischnera unosi się nad wodami. Wodami mojego życia”.
Z największą radością uczestniczyłam w spotkaniu z Wojciechem Bonowiczem w bocheńskiej bibliotece. Dzięki temu spotkaniu postać znana mi dotąd tylko z książek i wywiadów w nieoczekiwany sposób ożyła. Efektem tego było dalsze poznawanie niezwykłej postaci księdza Tischnera.
Czytając „Kapelusz na wodzie”, mogłam śledzić pełne humoru gawędy o Księdzu Profesorze, ale też ze łzami w oczach obserwować jego zmaganie z cierpieniem. Wgrałam do swojej komórki „Historię filozofii po góralsku” i wiele kazań wygłoszonych przez księdza Tischnera. Słucham i wracam do tych myśli. Jego osoba nieustannie kształtuje moje życie.
Kiedyś w ciężkim stanie trafiłam do szpitala. Po kilku dniach pojawiła się w naszej sali pani bibliotekarka z książkami. I znów mój ulubiony „prześladowca” nawiedził mnie w książce „Myśli wyszukane”. To zdanie Tischnera, że pod koniec życia powie o nim, że DOBRE BYŁO. Pomyślałam wtedy: „Boże, daj mi tak wędrować, aby kiedyś móc powiedzieć to samo o swoim życiu – dobre było”.
Bóg księdza Tischnera to ten sam Pan Bóg, który nieustannie przechadzał się pośród moich dziadków górali. Bóg, który wyzwala, Bóg, który JEST. Ksiądz Tischner uczy mnie dystansu do siebie i świata. Uczy wolności, prostoty i wierności.
Przez te długie lata po Jego śmierci zastanawiałam się, dlaczego tak wspaniały człowiek nie został kanonizowany? Jeśli kiedykolwiek potrzebny byłby cud za Jego przyczyną, służę uprzejmie. W moim skromnym przypadku nastąpiło za sprawą księdza Tischnera takie cudowne, niewytłumaczalne uzdrowienie. Uzdrowienie z marazmu i egoizmu, bez nawrotu choroby.