„W rozmowie z Józkiem miało się wrażenie, jakby wchodził cały do środka, do człowieka, do jego duszy i tak rozglądał się w człowieku ciekawie, z zachwytem, z miłością. Miał ten dar od samego Boga”, pisze we wspomnieniach znany aktor Józef Fryźlewicz. Książka „Pamiętam… Listy do Marka” ukazała się niedawno nakładem Wydawnictwa Zachylina.
Obraz Nowego Targu z pierwszych lat po wojnie, sylwetki góralskich gospodarzy, jakich już się nie spotka, wspomnienia o krewnych i przyjaciołach – to wszystko można znaleźć w najnowszej książce Józefa Fryźlewicza. Pisane w formie listów gawędy przynoszą też szereg informacji o ks. Józefie Tischnerze, z którym Fryźlewicz chodził do jednego liceum i z którym po latach odnowił dawną znajomość.
Aktor wspomina m.in. jak zachwycony tomem „Nieszczęsny dar wolności” zapragnął przenieść go na scenę Teatru Dramatycznego; wspólnie z Tischnerem napisali już nawet scenariusz, ale sprawa upadła wobec braku zainteresowania decydentów. Opowiada też, jak Tischner pojawił się na spotkaniu w bydgoskim teatrze, z którym współpracował Fryźlewicz: „Ludzie wprost wisieli na sobie. Szpilki nie można było wcisnąć. (…) Takiego (…) odbioru niesamowitego, takiej pełnej skupienia, napięcia, łapczywego wsłuchiwania się w każde słowo ciszy nigdzie nie spotkałem”. Wspomina wreszcie, jak autor „Etyki solidarności” pojawił się na spektaklu „Promieniowanie ojcostwa” według tekstu Karola Wojtyły. Fryźlewicz, który grał w tym spektaklu, z niepokojem czekał, jak Tischner oceni jego grę. „W garderobie Józek nachylił się nade mną i szepnął mi do ucha coś, co mnie zaszokowało i szokuje do dziś. Pamiętam każde jego słowo. Powiedział mi tak: – Wiesz co, Józek? Ja czytałem i czytam te sztuki Karola Wojtyły, ale dopóki nie obejrzałem tego przedstawienia, o co chodzi naszemu papieżowi. Ale teraz już wiem”.
Bardzo ciekawy jest fragment poświęcony ogólnym wrażeniom ze spotkań z Tischnerem. „Nieprawdopodobne u Józka było to, że mówił, dowcipkował, niby wszystko tak żartem, mało co na poważnie, ale były takie chwile, kiedy dokonywało się między nim a tym, z kim rozmawiał, coś niezwykłego. (…) W rozmowie z Józkiem miało się wrażenie, jakby wchodził cały do środka, do człowieka, do jego duszy i tak rozglądał się w człowieku ciekawie, z zachwytem, z miłością. Nie umiem tego dokładnie określić, ale pamiętam dokładnie to jego patrzenie. Od czasu do czasu i na mnie tak patrzył. To jego patrzenie było tak przenikliwe, tak niesamowite, było tak wielkie, było tak wstrząsające, że nie można tego zapomnieć. Miał ten dar od samego Boga. Umiał patrzeć na ludzi oczami Jezusa”, pisze Fryźlewicz.
Tom wspomnień Józefa Fryźlewicza przygotowała do druku Anna Mlekodaj. Książkę można zamówić tutaj.