„Kościół i papież bez wahania przyjęli, że wolność religii mieści w sobie także wolność od religii. Nie jest to po prostu lub nade wszystko świadectwo liberalnej tolerancji i wolności. To wyraz stanowiska głęboko religijnego, które pociąga za sobą poważne konsekwencje”, mówił podczas 13. Dni Tischnerowskich w Krakowie ich gość specjalny prof. Joseph H. H. Weiler. Autoryzowany zapis jego wystąpienia ukazał się w listopadowym miesięczniku „Znak” (nr 702) w przekładzie Adama Puchejdy.

Tekst nosi nieco inny tytuł niż wykład wygłoszony w drugim dniu 13. Dni Tischnerowskich („O miejscu religii w życiu publicznym”), ale ma tę samą treść i konstrukcję. Punktem wyjścia refleksji prof. Weilera są dwa głośne przemówienia papieża Benedykta XVI – w Ratyzbonie i Bundestagu. Centralnym motywem pierwszego z nich była sprawa wolności religijnej, natomiast wystąpienie w Bundestagu dotyczyło prawa chrześcijan do zabierania głosu w debacie o normach regulujących życie publiczne. Prof. Weiler najpierw w zwięzły sposób referuje ich zasadnicze przesłanie oraz związek, jaki między nimi zachodzi. „Niemniej ciężar moich dociekań wykracza poza te dwa przemówienia i skupia się na ich zamierzonych i niezamierzonych konsekwencjach”, pisze dalej. „Nade wszystko chcę pokazać, jakich wniosków nie powinno się ze słów papieża wysnuwać”.

Kluczowym fragmentem tekstu jest fragment poświęcony religijnej normatywności. Jakimi argumentami powinni się posługiwać ludzie religijni w przestrzeni publicznej? Czy mają całkiem zrezygnować z argumentacji odwołującej się do świętości? Co dzieje się wtedy, gdy odwołują się wyłącznie do „powszechnego rozumu” – czyli argumentów racjonalnych, zrozumiałych dla wszystkich uczestników debaty? Weiler wskazuje tu na pewne niebezpieczeństwo, które zagraża samej wspólnocie religijnej: może ona uznać, że roszczenia artykułowane „w języku rozumu obejmującego wszystkich ludzi” wyczerpują sens życia religijnego i religijną normatywność. „Tradycyjnie przywódcy religijni uzasadniali swój sprzeciw wobec małżeństw tej samej płci, odwołując się do zasad uniwersalnego rozumu i prawa naturalnego – to rozwiązanie pozwalało im uczestniczyć w debacie publicznej, w tym w dyskusji na temat norm. Wszystko ma jednak swoją cenę: jeśli argumenty przedstawia się w języku uniwersalnego rozumu i przegrywa debatę w nim toczoną, wówczas wewnętrzny autorytet normy w ramach wspólnoty wiary zostaje znacznie osłabiony, a to prowadzi do tego, że staje się problemem zwykłego publicznego dobra, gdzie to, co religijne, i to, co świeckie, jest nieodróżnialne i gdzie czyjaś tożsamość – dajmy na to, katolicka – staje się niewidoczna”, pisze Weiler.
Dlatego w debacie publicznej muszą się też pojawiać argumenty z porządku ściśle religijnego (świętości) – jest to ważne i dla określonej wspólnoty, i dla kultury politycznej, która powinna respektować rozmaite tożsamości. „Wegetarianin nie musi koniecznie dążyć do narzucenia wegetarianizmu wszystkim dokoła, ale czy nie nauczymy się od niego czegoś nowego, nie zostaniemy zainspirowani przez życie podporządkowane trosce o wszystkie stworzenia, które wzdraga się przed okrucieństwem i wykorzystywaniem słabszych?” Podobnie jest w przypadku argumentacji religijnej.
Cały – niezmiernie interesujący – tekst prof. Weilera można przeczytać w papierowym lub elektronicznym wydaniu miesięcznika „Znak”. Listopadowy numer można zamówić tutaj.