„Ze wszystkich religii w świecie to chrześcijaństwo w pewnym sensie daje globalizacji największe możliwości, ponieważ jego przesłanie czyni naród wybrany z całej ludzkości, bez różnic rasowych, klasowych ani żadnych innych”, mówi prof. Jean Delumeau w specjalnym wywiadzie dla miesięcznika „Znak”. „Myślę, że trzeba wykorzystać szansę, jaką jest globalizacja, żeby lepiej pokazać chrześcijaństwo światu”.
Wywiad nosi tytuł: „Jaka przyszłość dla chrześcijaństwa?”, a przeprowadzili go Henryk Woźniakowski i Dorota Zańko. Redaktorzy „Znaku” pytają w nim wybitnego historyka m.in. o to, czy historia niesie przesłanie nadziei, czy raczej skłania do pesymizmu. „Pytanie, jakie staje przed każdym człowiekiem”, mówi prof. Delumeau, „dotyczy sensu życia: czy on istnieje czy nie? W zależności od tego, jakiej odpowiedzi udzielimy na to pytanie, zwrócimy się, lub nie, ku pierwiastkowi religijnemu. Otóż moim zdaniem z długiej historii wszechświata, samej Ziemi i stosunkowo długiej historii ludzkości nie wynika z pewnością, że ewolucja (której absolutnie nie możemy kwestionować) nie posługuje się przypadkiem (jak powiedział Jacques Monod: >>przypadek jest koniecznością<<). Z tej historii wynika zarazem, że przypadek nie może wyjaśnić wszystkiego.
Leibniz pytał: jak to się dzieje, że jest raczej coś niż nic? Nauka nigdy nie będzie w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Jest to więc zaproszenie do szukania sensu wszechświata, do zapytywania, czy przed Wielkim Wybuchem, u początków, nie było jakiegoś Boga. Tego pytania nigdy nie unikniemy. Wykracza ono poza dziedzinę nauki, poza czas i przestrzeń. Czy poza czasem i przestrzenią nic nie ma? Niemiecki teolog Hans Küng napisał niedawno (…) do naukowców wyznających poglądy materialistyczne: >>Ten, kto nie może zobaczyć, co jest za zasłoną, nie ma prawa powiedzieć, że tam nie ma niczego<<. To zdanie niezwykle celne i prawdziwe. Z drugiej strony to, że w trakcie ewolucji wystąpiło wiele przypadków, wydaje mi się, powtarzam, oczywiste.
Ewolucja pokazuje jednak globalnie krzywą wznoszącą się – ku życiu, a następnie ku człowiekowi. Stąd pytanie o sens. Jeżeli wszechświat i życie człowieka mają sens, filozofia powie, że trzeba go szukać po stronie Boga i w tym momencie wyciąga rękę do religii, to jest do Objawienia. Istnieje więc droga (powiedziałbym: logiczna) od doświadczenia naukowego do refleksji filozoficznej i akceptacji Objawienia. Objawienia, które ponad nauką, ponad refleksją filozoficzną przynosi ostatecznie konkluzję: że człowiek był chciany, a więc ma przeznaczenie, które dał mu Bóg. Moje doświadczenie filozoficzne ukierunkowuje mnie więc ku nadziei. Tak: Bóg chciał człowieka, a więc wszelkie nadzieje są możliwe”.

 

W swoim wykładzie wygłoszonym w trakcie tegorocznych Dni Tischnerowskich prof. Delumeau użył sformułowania, które znajdziemy też w pismach ks. Tischnera: że chrześcijaństwo jest dopiero przed nami. Redaktorzy „Znaku” zapytali go, co miał na myśli.
„Oparłem się na obliczeniach przeprowadzonych przez mojego przyjaciela fizyka. Twierdzi on, że kiedy porównujemy historię ludzkości z historią świata, widzimy, jak ona jest krótka. Jeśli daty życia Jezusa umieścimy w kontekście historii ludzkości, zobaczymy, że Jezus jest nam bardzo bliski w czasie. W tej chwili przyjmuje się, że ludzkość – odkąd zasługuje na takie miano – liczy sobie co najmniej około sześćset tysięcy lat. Weźmy inny przykład. Na podstawie aktualnego stanu wiedzy pierwsze grobowce, które świadczą o tym, że ludzie otaczali czcią swoich zmarłych, odnalezione w rejonie Nazaretu, mają około 90 000–100 000 lat. Chrystus jest więc bardzo bliski naszym czasom. Historia chrześcijaństwa jest w tej chwili małym segmentem historii ludzkości.
Nic nie świadczy o tym, by ludzkość, a w konsekwencji również chrześcijaństwo, nie miały mieć przed sobą jeszcze długiej historii. Jako historyk stwierdziłem, że taka epoka jak Renesans w Europie, która jawi nam się jako okres świetności, bezustannie nękana była prądami eschatologicznymi przewidującymi bliski koniec świata. Zadziwiające, że ludzie tacy jak Krzysztof Kolumb, Guillaume Budé, który był doradcą kulturalnym Franciszka I, oraz Luter przekonani byli, że koniec świata jest bliski. Według Kolumba miał on nastąpić w 1656 roku. Nie sądźmy więc, że Renesans to wyłącznie >>fajerwerki<< i radość – przeciwnie, świat chrześcijański żył wówczas w przeświadczeniu bliskiego końca dziejów. Teraz mamy inne nastawienie. Odkąd od końca XVIII wieku badamy wykopaliska i historię ludzkości, widzimy, że jest ona dużo dłuższa, niż sądzimy. Nic nie wskazuje na to, by koniec świata miał nastąpić jutro czy pojutrze, mimo pesymistycznych prognoz współczesnych”.

 

Bardzo ciekawe jest również to, co prof. Delumeau mówi o przyszłości ekumenizmu.
„Myślę, że chrześcijanie – katolicy, protestanci, prawosławni czy inni – nie powinni usiłować roztapiać się w jakiejś wspólnej tożsamości. Wspólnej ekumenicznej przyszłości upatrywałbym raczej w pewnego rodzaju elastycznej federacji chrześcijańskiej, która zaakceptowałaby jednakże jakiegoś zwierzchnika. Funkcja zwierzchnika nie byłaby dożywotnia, lecz odnawialna. Musiałby on być rzecznikiem wszystkich chrześcijan. Chrześcijanie różnych wyznań zachowywaliby niektóre swoje wierzenia, niektóre z osobistych kultów, akceptując różnorodność w obrębie tego samego Credo.
Słowo >>Credo<< wymawiam tu z naciskiem. Pamiętam, jak w 1980 roku Jan Paweł II przybył po raz pierwszy do Niemiec jako papież i zwrócił się do niemieckich protestantów z takimi słowami: „To, co nas łączy, jest silniejsze od tego, co nas dzieli”. Moim zdaniem w tym sformułowaniu był cały program. Jestem przekonany, że ta myśl była słuszna i że wspólną platformą chrześcijan jest Credo. Taka platforma wspólnych wierzeń to bardzo dużo. A jeśli chodzi o szczegóły codziennego życia religijnego: specyficzną wrażliwość czy określone preferencje liturgiczne – dlaczego nie? Niech każdy znajdzie tam coś dla siebie według własnych upodobań, próbujmy jednak ustanowić, czy też odbudować, jedność w oparciu o wspólne Credo”.
Polecamy cały wywiad, który został zamieszczony w najnowszym „Znaku” poświęconym przyszłości świata („Świat w roku 2025” – nr 650–651, lipiec–sierpień 2009).