W sobotę 9 lipca w wieku 98 lat zmarł Stefan Wilkanowicz, wieloletni redaktor miesięcznika „Znak”, niestrudzony propagator dialogu międzykulturowego i międzyreligijnego, zwłaszcza chrześcijańsko-żydowskiego.

Jeden z „ostatnich wielkich” środowiska tygodnikowo-znakowego – postać niezwykle zasłużona dla polskiej kultury, polskiego życia społecznego i polskiego Kościoła. Z wykształcenia inżynier, ukończył w latach 50. filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Publicysta i organizator Klubów Inteligencji Katolickiej, redaktor naczelny miesięcznika „Znak” (1977-1994), członek Papieskiej Rady ds. Świeckich i wiceprzewodniczący Międzynarodowej Rady Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. Zawsze unikający rozgłosu, dyskretnie, nie w blasku fleszy, przyczynił się do rozwiązania sporów wokół dawnego obozu. Autor preambuły do Konstytucji RP; jego propozycja pozwoliła zakończyć gorące i przedłużające się dyskusje wokół wpisania do ustawy zasadniczej tzw. invocatio Dei. Zapytany przez dziennikarza „Gościa Niedzielnego”, jak potrafił osiągnąć konsensus w tak trudnych sprawach, odpowiedział sentencją: „Międzyludzkość jest więcej niż trudna”.

Po przejściu na emeryturę stworzył Fundację Kultury Chrześcijańskiej „Znak”. W 2005 roku z rąk papieża Benedykta XVI odebrał – jako pierwszy laureat – Oświęcimską Nagrodę Praw Człowieka im. Jana Pawła II. W 2013 r. otrzymał Nagrodę im. Ks. Stanisława Musiała, a w 2017 – Nagrodę im. Ireny Sendlerowej. Jest też m.in. laureatem Nagrody Europejskiego Kongresu Żydów (2002).

Będąc jedną z najważniejszych postaci dialogu polsko-żydowskiego i chrześcijańsko-żydowskiego, w latach dwutysięcznych coraz częściej upominał się o podjęcie dialogu także z muzułmanami, aby zapobiec politycznym konfliktom na Bliskim Wschodzi i Afryce. „Najwyższy czas przełamać krępujące nas dziedzictwo: religie muszą przejść od konfliktu do współdziałania”, pisał. „Szczery dialog rodzi się z troski o człowieka. To równocześnie weryfikuje jego konieczny warunek: chęć słuchania i uczenia się o drugim i od drugiego. Naturalne jest, że dialog odnosi się do wymiaru społecznego; jest skupiony na człowieku i społeczeństwie. Automatycznie potem będzie dialogiem teologicznym. Ale punkt wyjścia jest antropologiczny. Może się przyczynić do rozwoju każdej z religii. Do wychodzenia z historycznych zaszłości – bo musi też prowadzić do wspólnego rachunku sumienia. Przyznania, co złego wcześniej wobec siebie zrobiliśmy”.

„Pan Stefan to jest wyrzut sumienia. Wielu z nas zajmuje się na co dzień bzdurami: jak okazyjnie coś kupić, wygodnie się urządzić i przyjemnie spędzić sobotni wieczór. A pan Stefan myśli, co zrobić, żeby nigdy już się nie powtórzyły Auschwitz, Srebrenica i atak na World Trade Center…”, pisał przed laty na łamach „Tygodnika Powszechnego” Wojciech Bonowicz.