„Jan Paweł II również mówił o otwarciu na uchodźców, bardzo prosto i bardzo jednoznacznie. Tylko mam wrażenie, że (uwaga, ironia!) Jan Paweł II mówił do całego świata, ale my jesteśmy trochę innym światem”. W zimowym numerze „Więzi” (nr 662 – 4/2015) o kryzysie migracyjnym widzianym z perspektywy Kościoła mówi bp Krzysztof Zadarko. Publikujemy fragment tej rozmowy.
Bp Krzysztof Zadarko jest w ramach Konferencji Episkopatu Polski delegatem ds. imigracji i przewodniczącym Rady ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek. Rozmowę zatytułowaną „Ten obcy i Kościół” przeprowadził Zbigniew Nosowski. Jest ona częścią bardzo ciekawego bloku tekstów o problemie, który stanął w ostatnich miesiącach przed Europą, Polską i Kościołem w Polsce. Znalazły się w nim ponadto artykuły bp. Michała Janochy („Dzieci jednego Boga”), Jana M. Piskorskiego („Lament na niedolę uchodźczą i kondycję ludzką”) i Agaty Skowron-Nalborczyk („Syria gaśnie. Jak do tego doszło?”) oraz dyskusja zatytułowana „Czy to nasza sprawa?”.
Zbigniew Nosowski: Co tegoroczne dyskusje wokół kwestii uchodźców powiedziały Księdzu Biskupowi o polskim katolicyzmie?
Bp Krzysztof Zadarko: Problemy ujawniły się dopiero po pewnym czasie. Najpierw byłem mile zaskoczony pozytywnymi odgłosami po, jak się później okazało, niefortunnej akcji Fundacji Estera, która sprowadziła do Polski chrześcijan z Syrii. Włączyli się w to s. Małgorzata Chmielewska, „Tygodnik Powszechny”, parę innych środowisk – i oddźwięk był bardzo pozytywny. Pojawiały się szybko zgłoszenia z parafii i od osób indywidualnych. I to jeszcze zanim nasza Rada Episkopatu ds. Migracji zabrała głos w tej sprawie. Gdy w połowie maja 2015 r. na Kongresie Nowej Ewangelizacji bp Grzegorz Ryś nieoczekiwanie poprosił o zbiórkę na pomoc przybyszom, ofiarność była bardzo wysoka. Przekazaliśmy tę kwotę na fundację s. Chmielewskiej. Czyli pierwszy chronologicznie fakt to spontaniczna gotowość pomocy.
Potem, w miarę, jak narastała sytuacja w Europie Zachodniej, zaczęły się też pojawiać w Polsce głosy krytyczne. Bardzo szybko fora internetowe zaroiły się wypowiedziami drastycznymi do tego stopnia, że niektóre redakcje musiały wyłączyć możliwość pisania komentarzy.
Nosowski: W czerwcu opublikowany został wspomniany komunikat Rady, którą Ksiądz Biskup kieruje, przypominający o „chrześcijańskim obowiązku pomocy uchodźcom ratującym swoje życie z krajów objętych działaniami wojennymi lub prześladowaniami religijnymi”, i to „bez względu na religię i wyznanie”. Czy dziś zmieniłby coś Ksiądz Biskup w tym komunikacie?
Bp Zadarko: Zasadniczo nie. Główne jego przesłanie jest nawet coraz bardziej aktualne. Streściłbym je tak: po pierwsze, otwartość jako obowiązek moralny. Po drugie, konkretna pomoc. Po trzecie, troska o roztropność, bo znając sytuację krajów zachodnich, wiemy, że przyjmowanie uchodźców na dużą skalę, w sposób niekontrolowany, może powodować napięcia społeczne. Dlatego pomoc musi być przeprowadzana w sposób profesjonalny, przygotowany, nie żywiołowo i spontanicznie.
Nosowski: Przez pewien czas można było mieć wrażenie, że wypowiedzi Księdza Biskupa były jedynym głosem ze strony episkopatu, a inni biskupi jakby tego problemu jeszcze nie dostrzegali.
Bp Zadarko: Miałem poczucie obowiązku, by w tej sprawie zabrać głos, jako przewodniczący Rady ds. Migracji. Może niektórzy czekali na zdanie naszej Rady, bo temat w Polsce jest absolutnie nowy, uczymy się tej tematyki jakby od zera. Nie jest też możliwe, by każdy biskup był zorientowany w każdej dziedzinie w sposób wystarczający, by publicznie zabierać głos. (…)
Nosowski: Po dwóch miesiącach niektórzy duchowni i świeccy powtarzali już za Księdzem Biskupem, że Chrystus ma dziś twarz uchodźcy, a i sam abp Gądecki zaapelował, by każda parafia szła z pomocą uchodźcom, zanim jeszcze analogiczne hasło sformułował papież Franciszek.
Bp Zadarko: Rzeczywiście do dzisiaj właściwie nie słyszę głosów negatywnych, jeśli chodzi o reakcję episkopatu w tej sprawie. Tu wszyscy jesteśmy zgodni, że dziś szczególnie wyraźnie brzmią słowa Jezusa Chrystusa z Ewangelii św. Mateusza: „byłem przybyszem, a (nie) przyjęliście Mnie”.
Nosowski: Był jednak jeszcze jeden polski biskup, którego słowa często przywoływano w dyskusjach na portalach społecznościowych. To kard. Stefan Wyszyński. Furorę w internecie zrobiło jego zdanie z roku 1976, które przedstawiano jako proroczą zapowiedź dzisiejszego problemu z uchodźcami: „Nieszczęściem jest zajmowanie się całym światem kosztem własnej Ojczyzny. Chciejmy pomagać naszym braciom, żywić polskie dzieci, służyć im i tutaj przede wszystkim wypełniać swoje zadanie. Nie oglądajmy się na wszystkie strony. Nie chciejmy żywić całego świata, nie chciejmy ratować wszystkich. Chciejmy patrzeć w ziemię ojczystą, na której wspierając się, patrzymy ku niebu. Chciejmy pomagać naszym braciom, żywić polskie dzieci, służyć im i tutaj przede wszystkim wypełniać swoje zadanie – aby nie ulec pokusie «zbawiania świata» kosztem własnej ojczyzny”.
Bp Zadarko: Ta myśl kard. Wyszyńskiego stała się katalizatorem wielu dyskusji. Kariera tego cytatu była, moim zdaniem, efektem poszukiwania argumentu, który by uzasadnił własną niechęć do przyjęcia uchodźców. Można było odnieść wrażenie, jakby ludzie nie chcieli słuchać obecnego prymasa Polski, ale za to wciąż cytowali wypowiedź prymasa sprzed 30 lat, powstałą w zupełnie innym kontekście. Odpowiadałem nawet emocjonalnie, że kard. Wyszyński nie jest księgą natchnioną, której prawdy obowiązują nieomylnie, ponadczasowo i wszędzie. Przecież on przedstawiał zasadę ordo caritatis w opozycji do ówczesnego prymatu ordo oeconomicus. Socjalizm rościł sobie pretensje poddawania człowieka pod dyktat praw materialistycznie urządzonego świata. Drenaż polskiej gospodarki na rzecz innych krajów socjalistycznych, w tym przede wszystkim ZSRR, pustoszył nasze życie. Jak to się ma do dzisiejszego spieszenia z pomocą, nawet w naszej biedzie, ludziom uciekającym przed wojną i śmiercią?
Nosowski: Tymczasem refleksje nad specyficznym zastosowaniem zasady ordo caritatis (jak nie pomagać innym, pod pretekstem pomocy swoim) trafiły nawet na trybunę sejmową i do pism kościelnych.
Bp Zadarko: Całkowicie wyrwane z kontekstu… I bez świadomości współczesnego oficjalnego nauczania Kościoła. A ono jest jednoznaczne. Przytoczę Panu fragment dokumentu „Problem uchodźców, wyzwanie dla solidarności” wydanego w 2013 r. przez dwie Rady Papieskie: „Cor Unum” oraz ds. Duszpasterstwa Migrantów i Podróżnych. Kluczowa myśl tego dokumentu to zasada, że w podejmowaniu problemu uchodźców „najważniejszym punktem odniesienia nie może być interes państwa czy bezpieczeństwo narodowe, lecz jedynie człowiek”. To jest – w kontekście masowego zjawiska uchodźców, nie tylko w Europie, ale na całym świecie – dzisiejsza odpowiedź Kościoła na wyciągnięty dawny cytat z nauczania kard. Wyszyńskiego.
Cytowane watykańskie stwierdzenie jest szokujące dla wielu duchownych i świeckich doradców. Oto Kościół mówi, że w tej sprawie nie może być dla katolików punktem odniesienia np. integralność naszego państwa, lecz jedynie człowiek potrzebujący pomocy, a zwłaszcza jego godność. To bardzo wymagająca zasada, ale jednoznaczna. Również tegoroczne wypowiedzi papieża czy przedstawicieli Stolicy Apostolskiej przy organizacjach międzynarodowych są jednoznaczne moralnie: nie możemy zamykać się na problem, powinniśmy przyjmować uchodźców, także mając świadomość skomplikowanego splotu problemów społecznych, gospodarczych i politycznych, które tu się ujawniają. Przedstawiciele Kościoła po prostu nie mogą mówić inaczej.
Nosowski: Ale na ulice polskich miast wychodziły manifestacje przeciwko przyjęciu uchodźców, niekiedy nawet z krzyżem na czele.
Bp Zadarko: To wielki problem społeczny, także dla Kościoła. Ludzie mają prawo do zgromadzeń i manifestowania swoich poglądów, zwłaszcza gdy są oburzeni z powodu krzywdy lub grożącego niebezpieczeństwa. Nawet w naszym stutysięcznym Koszalinie na ulice wyszło w takiej manifestacji blisko dwa tysiące osób. Być może radykalne opinie uczestników takich wydarzeń wynikają z niewiedzy, lęków, zbyt powierzchownej oceny sytuacji czy łatwego ulegania stereotypom. Są jednak niestety grupy, które mają kłopot z widzeniem granicy między „narodowym” a „nacjonalistycznym” i świadomie propagują taką ideologię.
To zjawisko może okazać się nieprzewidywalne w skutkach. Pojawiają się przecież w trakcie manifestacji wrogie okrzyki, wywołujące wrażenie rasizmu, nienawiści, ksenofobii. To ekscesy, wybryki. Tłum ma jednak swoją specyficzną psychologię, łatwo o iskrę, która może rozpalić emocje nie do opanowania. Bardziej jednak widziałbym w tych manifestacjach krzyk pod adresem agend i służb państwowych o gwarancje bezpieczeństwa dla wszystkich obywateli naszej Ojczyzny, a nawet Europy. To jakaś forma samoobrony. Problem jednak pozostaje: kto ma obowiązek (i jak ma to zrobić) odróżnić uchodźcę od migranta terrorystycznego?
Nosowski: Pojawiają się też księża wspierający hasło „Polski dla Polaków” i zachęcający do demonstracji antyuchodźczych. Jak ich przekonać, że to nie ich rola?
Bp Zadarko: Hasło brzmiące patriotycznie – w kontekście innych w tym samym czasie padających haseł, przesyconych niechęcią i pogardą dla obcych grup etnicznych i religii – traci na swojej szlachetności. Jeśli patriotyzm jest skierowany przeciwko innym, to przestaje być tylko miłością Ojczyzny i staje się także nienawiścią. Wiedziałem z internetu, że grupy narodowców zapraszały księży do udziału w Marszu Niepodległości. Próbowałem niektórym księżom wybierającym się na ten marsz tłumaczyć, że nie powinni tam być. Duchowny reprezentuje Kościół i dlatego w momencie święceń musi się pogodzić z samoograniczeniem własnego zaangażowania politycznego. Wolno mu posiadać własne przekonania, ale miejscem do ich manifestowania nie jest ani ambona, ani demonstracje organizowane przez ruchy polityczne. (…)
Nosowski: Młodzi księża wydają mi się bardziej podatni na nurty nacjonalistyczne niż poprzednie pokolenia duchownych…
Bp Zadarko: Nowe pokolenie księży odzwierciedla społeczeństwo, a w nim postawy ksenofobiczne narastają, wychodzą z ukrycia. Kłopot w tym, że zbyt szybko – zwłaszcza wśród tzw. mainstreamu – wszystko, co narodowe i patriotyczne, oskarża się o ksenofobię. Nakłada się na to nasze polskie kościelne wyobrażenie o własnej wyjątkowości. Jest takie przekonanie, że u nas sprawy płyną własnym nurtem, nieco odmiennym od Kościoła powszechnego. II Sobór Watykański – owszem, ale przecież w praktyce u nas zawsze było inaczej niż w teorii. Papież Franciszek – w porządku, ale my w Polsce mamy własną, sprawdzoną drogę. (…)
Nosowski: Pojawia się też problem definicji narodu i polskości – czy będzie ona wąska i etniczna, czy też szersza, bo kulturowa? Tu zawsze cytuję zdanie Jana Pawła II z książki Pamięć i tożsamość, że „polskość to w gruncie rzeczy wielość i pluralizm, a nie ciasnota i zamknięcie”.
Bp Zadarko: Jan Paweł II mówił również o otwarciu na uchodźców, bardzo prosto i bardzo jednoznacznie. Tylko mam wrażenie, że (uwaga, ironia!) Jan Paweł II mówił do całego świata, ale my jesteśmy trochę innym światem. Polski katolicyzm za bardzo wierzy we własną drogę do eklezjalnej nowoczesności, odmienną od oficjalnego nauczania Kościoła. Bo Kościół powszechny coś mówi, ale to nie pasuje do naszego modelu, jakim jest umacnianie tożsamości narodu polskiego, obrona status quo.
Tymczasem świat się bardzo szybko zmienia i my w odpowiedzi na te zmiany powinniśmy tworzyć nową propozycję, nową wizję (wciąż tego samego) Kościoła. (…) Przyszłość Kościoła to otwartość na człowieka, który przychodzi z różnych kultur, często ukształtowany przez globalne media i internet, po drodze zgubiwszy swoją wrażliwość na Boga i religię.
Nosowski: Wielu nie lubi jednak słowa „otwartość”.
Bp Zadarko: Ale cóż poradzimy na to, że człowiek i dialog to dwie formuły istnienia Kościoła w świecie współczesnym, które nam wskazał II Sobór Watykański jako drogi głoszenia Ewangelii. Mamy być nastawieni na człowieka: każdego bez wyjątku, niezależnie od pochodzenia i od religii. Bo człowiek jest drogą Kościoła. Naszą metodą ma być nie tylko propaganda fidei, lecz i dialog ze wszystkimi, również z innymi religiami. Migracje to największe zjawisko na świecie, który stał się małą miejscowością, gdzie wszyscy chcą wiedzieć o wszystkich, również o ich wierzeniach.
Jeżeli odrzucimy zasady godności człowieka i dialogu, to będziemy ciągle odwoływać się do dawnych historycznych marzeń: jak to kiedyś Kościół był skuteczny (w cudzysłowie lub bez), jak odnosił wielkie sukcesy. Sobór uznał jednak, że przeminęła koncepcja christianitas, świata, którego superkonstrukcją jest chrześcijaństwo. To nie było złe. Ale to była propozycja na inne czasy. A dziś są czasy pluralizmu i trzeba inaczej myśleć o czynieniu świata lepszym. Nie można popełniać błędu ahistoryzmu.
Nosowski: Przed nami zapewne kolejne fale uchodźców. Czy będzie Ksiądz powtarzał te same wezwania co w tym roku?
Bp Zadarko: A dlaczego miałbym coś zmieniać? Nie jesteśmy wyspą, która ocali się przed migracją. Dokumenty papieskie wychodzą od tej jednoznacznej konstatacji, że migracja jest największym problemem społecznym. Nawet już nie bieda, lecz migracja. Mamy też do czynienia z procesem redefinicji państwa narodowego. W Europie Zachodniej ono właściwie już zanika. Niemcy wiedzą, że nie będą państwem jednorodnym etnicznie, państwem narodu niemieckiego. Będą państwem niemieckim o strukturze wieloetnicznej. Francja podobnie, Anglia tym bardziej. To powoli dociera do nas, jako propozycja, także projekt inżynierów społecznych. Trzeba będzie więc na nowo określić, czym jest miłość do narodu i Ojczyzny (to jest społeczne zadanie Kościoła). Jak tę miłość budować, unikając pułapek nacjonalizmu, ale też spłycenia i banalizacji patriotyzmu? To zadanie dla nas na przyszłość. (…)
Przeczytać całą rozmowę z bp. Zadarko oraz zamówić najnowszą „Więź” można tutaj.