„Co jest bardziej warte zastanowienia – czy to, w którym banku złożyć oszczędności, czy to, czym jest rzetelna modlitwa?” Tym, którzy chcą się przygotować do nadchodzących Świąt, proponujemy refleksje ks. Tischnera inspirowane pismami Mistrza Eckharta.

 

Przez trzy najbliższe dni na naszej stronie będziemy publikować fragmenty rozważań ks. Tischnera z książki „Wędrówki w krainę filozofów”. Będą to fragmenty poświęcone Mistrzowi Eckhartowi. Kolejne rozdziały mają formę krótki pogadanek; Tischner wygłaszał je w radiu pod koniec lat osiemdziesiątych. W naszych odcinkach będziemy łączyć ze sobą fragmenty różnych rozdziałów. Pełny tekst rozważań znajduje się w książce, którą można zamówić tutaj.

Pragnę zaproponować dziś Państwu rozważenie niezwykłego tekstu, który wyszedł spod pióra Mistrza Eckharta, myśliciela i mistyka żyjącego na terenie niemieckiej Turyngii na przełomie XIII i XIV stulecia. Mistrz Eckhart należy do słynnej plejady mistyków, której początki sięgają w Niemczech XI wieku. Jest niewątpliwie najwybitniejszym jej przedstawicielem. Wywarł ogromny wpływ nie tylko na wiarę chrześcijańską, ale również na filozofię i literaturę niemiecką. (…)

O Mistrzu Eckharcie można mówić w nieskończoność. Jego myśl wciąż wywołuje spory wśród specjalistów. Kiedyś podejrzany, a nawet oskarżany o herezję, dziś jest kandydatem na ołtarze. Mistrz Eckhart uczył ludzi poszukiwania Boga. Był i pozostał wielkim wyzwaniem dla pogubionych. Czy dziś jesteśmy zdolni do czytania i rozumienia Mistrza? Czy mamy takie odczucie, żeśmy się zagubili w świecie? Czy jesteśmy w stanie uwierzyć, że ktoś nas tu poszukuje? Ludzie pytają niekiedy: czy warto czytać dziś mistyków? Pragnę odpowiedzieć: czytanie mistyków to bardzo niebezpieczna lektura, gdyż po niej niczego już czytać się nie chce.

Otwieram pierwszą stronę „Mów pouczających” naszego Mistrza. Ojciec Wiesław Szymona, tłumacz, zwraca uwagę na nieścisłość tłumaczenia staroniemieckiej formuły: „Die rede der Unterscheidunge”. „Unterscheidunge” to nie tyle „pouczenia”, ile „rozeznania”. Chodzi więc o mowy, które nie tyle pouczają, ile uczą rozeznawać. Mają one dopomóc słuchaczowi, by mógł się rozeznać w pięknym i pogmatwanym świecie. Nauczyciel nie chce stawiać zakazów i nakazów. Nie rozkazuje, nie oskarża. Jego pragnieniem jest otwieranie człowieka na świat, by sam człowiek mógł się w tym świecie rozeznać. Mistrz Eckhart wierzy, że każdy człowiek ma zdolność odróżniania dróg od bezdroży. Chodzi tylko o to, by zdolność tę w nim przebudzić.

My dziś także mamy do czynienia z pouczeniami. Nas pouczają i my pouczamy. Wokół nas jest wielu mistrzów pouczeń. Ale, rzecz ciekawa, ich pouczenia przychodzą od zewnątrz. Są często zewnętrznymi wskazówkami, jak formy, które mają kształtować nieokreśloną glinę. Gdy byliśmy dziećmi, słyszeliśmy: nie kręć się przy jedzeniu. Dziś, gdy jesteśmy dorośli, słyszymy: idź do pracy, pracuj, nie kłam. Ale dlaczego? Po co? Uczą nas, jak mamy się zachowywać na drodze, ale nikt nam nie powie, czy jedziemy we właściwym kierunku.

Mowy Mistrza Eckharta mają inny cel: mają obudzić władzę rozeznania. Człowiek sam, z głębi swego serca, ma nauczyć się rozeznawania prawdy od nieprawdy, trucizny od dobrego pokarmu. W jakich sprawach będzie mu to potrzebne? Oto dziwne tytuły rozdziałów – a zarazem sprawy, przed którymi staje człowiek: rozróżnić posłuszeństwo prawdziwe i nieprawdziwe, dobry i zły uczynek, dobrą i złą modlitwę. Rozróżnić dobre i niedobre porzucenie samego siebie, dobrą i złą samotność. A także będzie rozdział o tym, co powinien robić człowiek, gdy odkryje, że Bóg mu się ukrył. Nie są to zapewne problemy naszych czasów. Dobrze to czy źle? Czy nasze czasy są przez to lepsze? Co jest bardziej warte zastanowienia – czy to, w którym banku złożyć oszczędności, czy to, czym jest rzetelna modlitwa? Ktoś mógłby jednak zapytać: a po co człowiekowi całe to rozeznanie? Co jest tego rozeznania celem ostatecznym? Odpowiedź jest prosta: uczynić człowieka szczęśliwym.

Dziś już nie pisze się takich książek. Pisarze piszą, aby rozerwać, zabawić, czasem przerazić, pouczyć. Najczęściej dzielą się z nami swoim nieszczęściem. Pełni nieszczęścia, opowiadają o nieszczęściu. U Mistrza Eckharta inaczej: autor jest szczęśliwy i niczego więcej nie pragnie, jak podzielić się z nami swoim szczęściem. (…)

Pierwszy rozdział słynnych Pouczeń duchowych Mistrza Eckharta jest poświęcony posłuszeństwu. Czytamy coś, co nas zaskakuje: „Prawdziwe i doskonałe posłuszeństwo to cnota przewyższająca wszystkie inne”  . Stwierdzenie to budzi nasz niepokój. Czy posłuszeństwo nie jest ograniczeniem naszej wolności? Czy ślepe posłuszeństwo hitlerowców nie doprowadziło do powstania obozów koncentracyjnych? Czy nie powtórzyło się to w czasach komunizmu? My, Polacy, nie mamy dobrego mniemania o posłuszeństwie.

Rozdział o posłuszeństwie nic o tym nie mówi, ale gdzieś w jego tle widnieje znany obraz z Ewangelii. Oto Chrystus w ogrojcu. Modli się. Mówi do swego Boga: „Ojcze, niechaj odejdzie ten kielich ode Mnie, ale nie moja, lecz Twoja niech się dzieje wola”. Prośba ma charakter warunkowy. A właściwie są tu dwie prośby: jedna – by kielich został odsunięty, druga – by stała się wola Boga. Najważniejsze jest to drugie: wola Boga. Bóg jest Ojcem. Ojciec jest dobry. Ojciec wie. Syn nie pragnie niczego, jak tylko tego: chcieć tego, czego chce Ojciec.

Posłuszeństwo oznacza zjednoczenie woli: ja chcę tego, czego ty chcesz. Ale aby było posłuszeństwo, musi być słuchanie. Aby było słuchanie, musi być wezwanie. Nie ma posłuszeństwa, gdzie nie ma wezwania, w którym odsłania się wola drugiego. I w tym jest głęboka myśl. Nigdy nie można być dla drugiego dobrym w sposób abstrakcyjny, lecz trzeba być dobrym konkretnie. Aby być dobrym konkretnie, trzeba posłuchać i wysłuchać. Trzeba wiedzieć, o co właściwie chodzi. Posłuszeństwo to gotowość do dobra konkretnego. Ale Mistrz Eckhart pisze tu o posłuszeństwie Bogu, który jest dobrem najwyższym. Jedynie Bóg wie, co jest naprawdę dobre. Ludzie mają co do tego mnóstwo iluzji. Kto słucha ludzi, naraża się na to, że będzie szedł za ich iluzjami i zacznie budować obozy koncentracyjne.

Jest jednak jeszcze jedna racja. Człowiek jest istotą skończoną. Jest dobrem – ale dobrem skończonym, małym, kruchym. Dobro skończone z natury swej grawituje ku dobru nieskończonemu, absolutnemu. Chce się uchwycić tego dobra, aby nie zginąć. Takie jest prawo dobra: słabszy chwyta się silniejszego, dobro mniejsze szuka ochrony pod skrzydłami dobra większego. Dlatego patrzy i pyta. A gdy znajdzie odpowiedź, prosi o ochronę. Tylko ten, komu się wydaje, że jest dobrem wszechmocnym, chce być samodzielny w swej dobroci i nie chce słuchać. Ale na tym właśnie polega jego niebezpieczeństwo. Pisze Mistrz Eckhart: „Wszędzie, gdzie człowiek przez posłuszeństwo wychodzi z własnego »ja« i wyrzeka się swego, tam musi wejść Bóg. Gdy bowiem ktoś nie chce niczego dla siebie samego, Bóg musi dla niego pragnąć dokładnie tego, czego chce dla siebie”  .

Wypowiedź ta prowadzi nas bardzo daleko. Opisuje coś, co zaledwie przeczuwamy. Podsuwa myśl o jakimś ryzyku. Wyjść z własnego „ja”, porzucić siebie – co to wszystko znaczy? Oto jak na dłoni – dialog dóbr. Z jednej strony człowiek, dobro skończone, z drugiej Bóg, dobro nieskończone. Człowiek słucha. Dobro wyraża się tym, że potrafi słuchać. Słuchanie przechodzi w posłuszeństwo. Kto słuchał, ten posłuchał. Powiedział: „Bądź wola Twoja”. I jak Chrystus wyszedł z ogrojca. Czy zginie wśród kłamców, zdrajców i złoczyńców? Wtedy zaczyna się odpowiedź Boga. Dobro nieskończone troszczy się o to, o co przestał troszczyć się człowiek. Im bardziej człowiek wsłuchuje się w Boga, tym mocniej Bóg ogarnia człowieka. Przychodzi do niego, w jego duszy czyni mieszkanie dla siebie. Mówi tylko to jedno: „Synu”.

Mistrz Eckhart odsłania dramat, w którym każdy człowiek ma jakiś udział. Ukochana mówi do ukochanego: „Jestem twoja”. Czy w tej wypowiedzi nie ma ryzyka, że zginie? Jest takie ryzyko. Miłość zawsze jest ogromnym ryzykiem. Ale oto oblubieniec odpowiada: „Ja także twój”. Oblubieniec przywraca ją sobie. Kochając, są dla siebie zatratą i odrodzeniem zarazem. Na tym polega dialog dóbr. I to wzajemne posłuchanie jest fundamentem wszystkiego.

 

Na zdjęciu: Rafael, „Modlitwa w ogrojcu”, ok. 1504 r. (fragment ołtarza). Obraz ze zbiorów Metropolitan Museum of Art. Zdjęcie zostało udostępnione bezpłatnie przez MMA w domenie publicznej.