„Skreślam tych, którzy obiecują, że dzięki nim będzie mi lepiej. Popieram tych, którzy mówią, że będzie trudno, ale sensownie”, pisał przed wyborami w październiku 1991 r. ks. Józef Tischner.

Przypominamy jego krótki komentarz zatytułowany „Lawa i sól ziemi”, który opublikowała wówczas „Gazeta Wyborcza”. Tekst został przedrukowany w wydanej w tym roku książce „Kot pilnujący myszy”. Zachęcamy do lektury całej książki, ale przed zbliżającymi się wyborami szczególnie – do uważnej lektury poniższych słów.

Romantycy porównywali Polskę do wulkanu . Z wierzchu błoto i lawa, a w środku ogień. Przed pierwszymi od wielu lat wolnymi wyborami do parlamentu widać lawę, nie widać ognia. Można by się śmiać, gdyby nie to, że rzecz dzieje się przy łóżku chorego i to ciężko chorego.

Pytano mnie, jakie mam kryteria wyboru. Powiem. A powiem dlatego, że po moich ostatnich wypowiedziach w „Tygodniku Powszechnym” i „Przeglądzie Tygodniowym” zanosi się na kolejną porcję krytyki mojej persony. Nie będzie, źle gdy krytycy ogarną całość zagadnienia. Nie namawiam jednak do naśladownictwa. Trzeba naśladować tych, którzy chcą, aby ich naśladowano. Oto moje kryteria.

Pierwsze. Gdy Napoleon mianował swoich generałów, po sprawdzeniu kandydata na okoliczność wiedzy i odwagi, pytał jeszcze: „A czy masz szczęście?”. Jeśli okazywało się, że kandydat zdolny, a nie ma szczęścia, odpadał. Ja skreślam wszystkich nieszczęśników, którzy gdzie tylko staną, to się zapada, i czego dotkną, to się zawala. A są tacy. Państwo to jednak zbyt poważna instytucja, by jego ster oddawać w ręce życiowych pechowców.

Drugie. Gdy Churchill rozpoczynał swoje rządy, powiedział narodowi, że obiecuje trud, krew i łzy. A zwycięstwo dopiero potem. Skreślam tych, którzy obiecują, że dzięki nim będzie mi lepiej. Ci nie widzą stanu chorego. Popieram tych, którzy mówią, że będzie trudno, ale sensownie.

Trzecie. Arystoteles uważał, że podstawą cnót politycznych jest roztropność, dzięki której w polityce możliwy jest zdrowy kompromis. Wśród kandydatów i wyborców mamy wielu zakochanych po uszy w najwyższych ideałach. Chrześcijańskich, ogólnoludzkich, jakich kto chce. Popieram taką miłość. Musi jednak do tego dojść zmysł kompromisu przy realizacji ideałów. Jeśli tego nie ma, jest Jugosławia, gdzie właśnie biją się sami ideowcy.
Stosując wymienione kryteria, znalazłem odpowiednie nazwiska. Tak się złożyło, że są to również katolicy. Wiadomo, jak u nas w Krakowie trudno o ateistę, a jeszcze trudniej o porządnego Żyda, który by wchodził w parlamentarny interes. Myślę, że mi nawet Adam Michnik wybaczy tych katolików.

Powiedziano o katolikach (tak się przynajmniej wydaje), że są solą ziemi. Sól to sól. Sól dodaje smaku każdej potrawie. Jako człek po ziemi chodzący nie namawiałbym jednak nikogo, by się karmił samą solą.
I na koniec jeszcze jedno, bo nie będzie już okazji. Głęboko współczuję tym, którzy wygrają te wybory.

Książkę „Kot pilnujący myszy” z atrakcyjnym rabatem można zamówić tutaj.