„Cierpienie nie wymusza ruchu myślenia, jak sparzenie dłoni węglem wymusza jej cofnięcie. Myślenie to odpowiedź, którą można dać lub można nie dać, to odpowiedź wolności”, pisze Tischner w eseju „Myślenie z wnętrza metafory”. Publikujemy jego fragment, zachęcając jednocześnie do lektury całości.

 

[Rozważając przykłady metafor filozoficznych], a zwłaszcza metaforę jaskini, natrafiamy na mniej lub bardziej wyraźnie przewijający się motyw tragizmu związanego z ludzkim istnieniem, a pośrednio także z ludzkim myśleniem. Gdyby nie było tragedii w życiu człowieka, nie byłoby też w jego życiu radykalnego, filozoficznego myślenia. Zachodzi jakiś ścisły związek między cierpieniem jako bezpośrednią świadomością tragedii, a myśleniem, które chcąc nie chcąc, jest formą odpowiedzi na tragiczność. Czy może polega on na tym, że cierpienie zmusza człowieka, aby o nim myślał? Owszem, tak często się dzieje, ale zmusza go również, by od niego uciekał. Związek między myśleniem a cierpieniem jest nie tylko związkiem między aktem a jego tematem. Cierpienie przenika ludzkie myślenie jakby od wewnątrz, od jego korzeni, czyni siebie podłożem myślenia, sprawia, że myślenie staje się jego wyrazem, jego ekspresją. Nie dzieje się to jednak z przymusu. Cierpienie nie wymusza ruchu myślenia, jak sparzenie dłoni węglem wymusza jej cofnięcie. Myślenie to odpowiedź, którą można dać lub można nie dać, to odpowiedź wolności. Rodzi się ona na innym poziomie niż ból. Ból boli, myślenie nie boli — ono myśli. Ale mimo to nie byłoby tej odpowiedzi, gdyby nie cierpienie. Ptaki fruwają wysoko, ale gniazda mają nisko.

Jakie cierpienie jest podstawowym źródłem myślenia? Gdzie myślenie ma swoje gniazdo?

W Platońskiej metaforze jaskini, a także u Descartesa w jego hipotezie złośliwego geniusza, wszystko sprowadza się ostatecznie do niemożliwości rozróżnienia między ułudą a rzetelnym przejawem. Cały bezpośredni świat zjawisk, zdarzeń i rzeczy stwarza w nas ułudę rzetelnego świata. Widzimy cienie i przywiązujemy się do cieni. Nie znamy nawet tego, co mamy na rękach i nogach. Usiłujemy działać, tworzymy technikę i sztukę, nie pytając nawet, jak się rzeczy mają naprawdę. W ten sposób uciekamy od naszego najgłębszego bólu, jakim jest ból radykalnej niepewności. Pierwszym zadaniem filozoficznej metaforyki okazuje się wydobycie na jaw owego podstawowego bólu. Innymi słowy: ukazanie gniazda, w którym rodzi się myślenie i z którego zawsze będzie przemawiać.

Myślenie rodzi samo ze siebie podmiot myślenia. Czym, kim jest ów podmiot? Kim jest myślące Ja? Wiadomo w każdym razie, kim nie chce być i kim zazwyczaj naprawdę nie jest — Ja codziennej naiwności, które nie pyta, lecz po prostu tylko żyje. Nie jest również Ja poetyzującym. Wprawdzie Ja poetyzujące też rodzi się z jakiejś tragedii, ale zbyt wcześnie i zbyt pospiesznie rozwiązuje ono problem tragedii. Odkrywając w świecie piękno, odkrywając piękno w tym co tragiczne, jakoś usprawiedliwia tragiczność. Nie jest wreszcie podmiotem praxis, czy to etycznej, czy technicznej. Podmiot ten też działa zbyt wcześnie: chce zmienić świat, zanim jeszcze zdołał rozpoznać tajemnice świata. Ja myślące zasadniczo nie jest przeciwko poezji i przeciwko etycznej i technicznej praxis. Niemniej poddaje jedno i drugie radykalnej krytyce z powodu pewnego rodzaju ślepoty — ślepoty na radykalną niepewność. Ja myślące jest podmiotem, który w Platońskiej jaskini pragnie do końca wyzyskać wydarzenie światła.

Podmiot myślący jest najpierw tym, kto zajmuje swoiste stanowisko w stosunku do gnębiących człowieka cierpień. Nie porzuca on cierpień i nie ucieka w zapomnienie, lecz dokonuje ich radykalnego przewartościowania. Nawet wtedy, gdy czyni swym tematem rozmaite bóle, chce wy razić ból podstawowy człowieka — ból radykalnej niepewności. Wciąż żyjemy na pograniczu ułudy i rzetelnego przejawu. Ukryty ból niepewności towarzyszy każdej naszej chwili. On zdolny jest zniszczyć każdą naszą nadzieję, z jaką podejmujemy nasze jutro, każdą aktualną miłość, rozłożyć każdą wiarę. Niepewność może dotknąć nawet tego, że jesteśmy: czy nasze istnienie nie jest pozorem istnienia? Wciąż dążymy do tego, by — jak mówił Hegel — “być sobą w byciu inaczej”. I z tego bólu bierze się nasze myślenie — myślenie, które pyta: jak jest naprawdę? Pytanie to nie jest emanacją cierpienia. Ono jest “zrodzone” przez cierpienie. Do metafory “zrodzenia” wrócimy jeszcze za chwilę. Tu powiedzmy tylko tyle: rodzenie każe nam wyobrażać sobie ojca i matkę. Kontynuujmy więc naszą metaforę: cierpienie jest tu jak matka. A kto jest jak ojciec? Ojcem jest dany nam w spostrzeżeniu świat — jego radości, a przede wszystkim jego bóle.

Podmiot filozoficznego myślenia nie żyje zatem w niebie szczęśliwości, gdzie nie ma łez ani śmierci. Myśleć, znaczy pokonywać radykalną niepewność. Znaczy również: raz po raz przypominać o niebezpieczeństwie ułudy, a zatem budzić niepewność. Myślenie jest tą duchową mocą, która nie tylko przezwycięża swój ból, ale także potrafi go w sobie ożywić, a nawet podtrzymać. Dopiero takie myślenie może dać początek poznaniu. Poznanie jest dzieckiem myślenia urodzonym w bólu niepewności i w nadziei pomnożenia światła. Na tym zdaje się polegać szczególna godność myślenia. Aby myśleć wśród tragedii świata, trzeba mieć zarazem odwagę i nadzieję. Jedno i drugie jest również niezbędne, by urodzić.

Nie jesteśmy tutaj w stanie wchodzić w szczegóły. Byłoby jednak interesujące pokazać, jak pierwotna symbolika rodzenia funkcjonuje w nowożytnych koncepcjach poznania. Czy nie widzimy jej śladu w kantowskiej idei syntezy kategorii i danych doświadczenia? Czy nie widzimy jej również u Husserla w jego idei konstytucji transcendentalnej? Wszak tu i tu wynik poznania jest „owocem” dwu różnych czynników — umysłu i doświadczenia, noszącym wprawdzie podobieństwo do jednego i drugiego, ale nie pozwalającym do nich się sprowadzić.

Podkreślmy jeszcze dwie sprawy.

Podmiot myślący nie jest Ja osamotnionym, pogłębiającym swym myśleniem swoje osamotnienie. Przeciwnie, jest on subiektywnością, która poszukuje wspólnoty z drugim i świadczy o wspólnocie. Radykalna niepewność jest nie tylko najgłębszym bólem człowieka, lecz również bólem najpowszechniejszym. Zawiedzioną miłość przeżywają ci, którzy się kochali. Utratę zaufania przeżywają ci, którzy sobie ufali. Ale radykalna niepewność jest w zaczątku udziałem wszystkich. Stąd poszukiwanie wspólnego punktu widzenia na to, co się wokół dzieje: „spróbuj wznieść się ponad siebie i zobacz, że i ja jestem w kajdanach”. Idzie o to, by porzucić sytuację „dla mnie” — „dla ciebie” i przejść do sytuacji „dla nas”. Aby mieć wspólny temat, trzeba osiągnąć wspólny punkt widzenia. Stąd znaczenie, jakie nowożytna filozofia poznania przyznaje koncepcji „podmiotu poznania” — idealnego punktu widzenia wszystkich na wszystko. Ale tego rodzaju punkt widzenia to raczej pobożne życzenie filozofii poznania niż fakt. W praktyce mamy do czynienia jedynie z idealnymi podmiotami poszczególnych dyskursów, różnymi w każdym systemie dyskursywnym. Mamy idealny podmiot dyskursu pozytywistycznego, fenomenologicznego, podmiot dyskursów teologicznych itd.

O czym jednak świadczy sama możliwość rozszczepienia świadomości i konstytuowania rozmaitych „punktów widzenia” na tę samą rzecz? Czego dowodzi owa łatwość wkraczania w jakąś dyskursywną wspólnotę z innymi? Jak się to dzieje, że przez rozszczepienie świadomość nie umiera, lecz tym bardziej żyje? Czym jest nasza subiektywność oglądana przez pryzmat łatwości owych rozszczepień? Ostatnio odpowiada nam na to E. Levinas. Subiektywność nie znaczy samotność i oddzielnie, subiektywność to… bliskość. Bliskość to substytucja. Prawda o subiektywności jest więc taka: drugi jest we mnie, jest bliżej mnie niż ja sam siebie. Tylko dlatego, że drugi jest we mnie, że jest tak blisko, mogę pragnąć wspólnych punktów widzenia, pytania i odpowiadania, mówienia. Ból niepewności radykalnej okazuje się formą przeżywania radykalnej odpowiedzialności.

Druga sprawa to sprawa alternatywy. Myślenie radykalne nie tylko dąży do tego, by się osadzić na tym, co podstawowe i wspólne, lecz również do tego, by ukazać możliwość jakiegoś przeciwieństwa. Przeciwieństwem jest ideał rozwiązania problemu radykalnej niepewności. Idea rozwiązania jest obecna we wnętrzu wprowadzonej metafory. Dla Platona rozwiązaniem jest “nawrócenie” w stronę świata pełnego blasku, dzięki któremu będzie można porównywać cienie rzeczy z samymi rzeczami, ułudy z rzetelnymi przejawami, odróżniać twarze od masek. U Kartezjusza przeciwieństwem złośliwego geniusza jest dobry Bóg, który nie potrafi skłamać. Funkcja alternatywy jest w metaforze filozoficznej podwójnie ważna. Najpierw przez to, że ukazuje nam w zarodku kierunek możliwego rozwiązania problemu. Po wtóre przez to, że odsłania samą istotę myślenia. Kto myśli, ten widzi, że wszystko może być inne. Myślenie jest odsłanianiem możliwości. Dzięki niemu rzeczy, fakty, wydarzenia poczynają istnieć w horyzoncie innych rzeczy możliwych, innych możliwych faktów, innych możliwych wydarzeń — uzyskują agatologiczne, aksjologiczne i ontologiczne tło. Stąd bierze się zapewne radość myślenia. Myślenie poszerza przestrzeń wolności i otwiera horyzonty nadziei. Dalszym zadaniem myślenia staje się takie operowanie światłem, by można było zobaczyć, która z dróg prowadzi poza ściany jaskini.

 

Cały esej „Myślenie z wnętrza metafory” można znaleźć w książce „Myślenie według wartości”. Książkę można zakupić tutaj.

Autorem zdjęcia jest Adam Walanus.