W nagranych za życia Tischnera wywiadach pojawiają się dwa wspomnienia związane z Wawelem. Pierwsze dotyczy lat 50., głębokiego komunizmu, okresu prześladowań Kościoła. Młodemu klerykowi Wawel wydaje się pusty i zimny. Drugie pochodzi z roku 1980: między grobami królów siedzą w ławkach przywódcy nowopowstałej „Solidarności”. W „Alfabecie Tischnera” nie ma hasła „Wawel”, są za to hasła „komunizm” i „solidarność”.
W krótkim filmiku promującym najnowszą książkę opartą na tekstach ks. Tischnera Wojciech Bonowicz zwraca uwagę, że oba hasła tworzą swoistą parę: Tischner patrzy na fenomen Solidarności z perspektywy komunizmu i ponurych wspomnień z przeszłości. Oto w totalitarnym kraju stało się coś, co wydawało się niemożliwe: ludzie odzyskali twarze, odzyskali głosy, poczuli się „sobą u siebie”. „Historia wymyśla słowa, aby następnie słowa mogły kształtować historię”, mówił na Wawelu w październiku 1980 roku. „Gdyby trzeba było jakoś bliżej określić znaczenie słowa >>solidarność<<, to należałoby chyba sięgnąć do Ewangelii i tam szukać jego rodowodu. Sens tego słowa określa Chrystus: >>Jeden drugiego ciężary noście, a tak wypełnicie prawo Boże<<. (…) Nikt nie jest samotną wyspą. Jesteśmy zespoleni nawet wtedy, gdy tego nie wiemy. Łączy nas krajobraz, łączy nas ciało i krew – łączy praca i mowa. Nie zawsze jednak zdajemy sobie sprawę z owych powiązań. Gdy rodzi się solidarność, budzi się świadomość, a wtedy pojawia się mowa i słowo – wtedy też to, co było ukryte, wychodzi na jaw. Nasze powiązania stają się wszystkie widoczne. Wtedy człowiek nosi na swych plecach ciężar drugiego człowieka”.
„Komunizm”, „Opozycja”, „Solidarność” i „Wolność” – oto cztery hasła „Alfabetu Tischnera”, które dopełniają się wzajemnie.