„Głębsza integracja Unii, wspólne prawo azylowe oraz wspólna ochrona granic załagodziłyby problem uchodźców”, mówi w rozmowie z „Tygodnikiem Powszechnym” Aleksander Smolar, politolog, prezes Fundacji im. Stefana Batorego, laureat Nagrody Znaku i Hestii im. ks. J. Tischnera z 2009 roku.

W wywiadzie przeprowadzonym przez Marcina Żyłę, a zatytułowanym „Kłopoty wymuszą integrację” („Tygodnik Powszechny” nr 1-2/2016), Aleksander Smolar opowiada o reakcji Europy na kryzys imigracyjny i możliwych scenariuszach na przyszłość. „Biorąc pod uwagę liczbę kryzysów, ich akumulację i wzajemne powiązanie, trudno o optymizm”, mówi m.in. Smolar. „Wszystkie te kryzysy mają wspólne podłoże: kłopot z właściwym funkcjonowaniem mechanizmów unijnych. Gdyby Europa miała wspólną politykę zagraniczną i obronną, inaczej wyglądałaby jej polityka w stosunku do Ukrainy – choć, trzeba dodać, jest ona i tak lepsza, niż przewidywali pesymiści. Głębsza integracja Unii, wspólne prawo azylowe oraz wspólna ochrona granic załagodziłyby problem uchodźców. Napisano już tysiące książek i artykułów o tym, jak stworzenie unii monetarnej bez unii fiskalnej oraz pewnych elementów unii politycznej doprowadziło do problemów ostatnich lat”.

W Unii Europejskiej, podkreśla Smolar, „ścierają się dziś różne koncepcje rozwoju i integracji. Niemcy trwają przy modelu zaciskania pasa, reform, doprowadzenia do równowagi finansów publicznych. Z drugiej strony jest wiele krajów, np. Francja, które odpowiadają, że samo oszczędzanie nie wystarcza do odbudowy wzrostu, że powoduje też zamieranie aktywności gospodarczej. Berlin podtrzymuje doktrynę antyredystrybucyjną, wypracowaną jeszcze w 1992 r. w Maastricht, która głosi, że kraje Unii nie odpowiadają za długi innych państw członkowskich. Ale inne państwa głoszą doktrynę wspólnych finansów strefy euro – chcą w istocie stworzenia struktury federalnej, ze wspólnym budżetem i unią fiskalną, odpowiedzialnością za sytuację w każdym państwie członkowskim strefy euro.

Europę dzieli też stosunek do Rosji. Polska chciałaby, aby Unia manifestowała solidarność z Ukrainą, wzmocniła sankcje, wywierała stałą presję na Kreml. Ale dla sporej części naszego kontynentu najważniejszym problemem jest teraz Bliski Wschód i stabilizacja gospodarcza Południa; kraje te chętnie korzystałyby z rynku rosyjskiego. Unia, która miała przezwyciężać historyczne europejskie konflikty, wraz z nastaniem kryzysu gospodarczego sama stała się źródłem głębokich podziałów: Północ kontra Południe, Niemcy kontra pozostałe państwa członkowskie; powrót konfliktu wschodniej i zachodniej części Unii”.

Pytany o wzrost znaczenia w Europie partii o programach jednocześnie populistycznych i radykalnych oraz o radykalizację postaw młodych wyborców Smolar odpowiada: „Kiedy młodzi nie znajdują odpowiedzi na swoje problemy w partiach głównego nurtu, szukają na obrzeżach. Młodzież jest główną ofiarą kryzysu po roku 2008. Bezrobocie wśród młodych jest przeciętnie dwukrotnie wyższe niż wśród starszych pokoleń. Młodzi na Zachodzie mają świadomość, że nie będą mieli takich szans życiowych ani takiego poziomu życia jak ich rodzice.

Może to być zjawisko przejściowe, związane z kłopotami gospodarczymi. Wielki Kryzys w latach 30. XX w. wywołał bez porównania poważniejsze i bardziej tragiczne zjawiska radykalizacji ideowej i politycznej niż to, co obserwujemy dziś. Natomiast u źródeł jednego i drugiego leży zakwestionowanie pewników: Europa nie jest już dla młodych kontynentem bezpieczeństwa, pokoju i godnych warunków życia. Dochodzą do tego uwarunkowania lokalne. Na przykład wśród Francuzów – wysokie bezrobocie. Jest to społeczeństwo zbudowane wokół państwa z silną władzą centralną jako gwarantem bezpieczeństwa. Sondaże zawsze wskazywały nad Sekwaną na pewną niechęć do rynku, spontaniczności, nieprzewidywalności. Dzisiejsze niespokojne czasy mogą więc, przynajmniej częściowo, tłumaczyć odpływ młodych w stronę populizmu”.

„Gdzie zatem szukać nadziei dla Unii Europejskiej?”, pyta pod koniec wywiadu Marcin Żyła. W odpowiedzi Aleksander Smolar wskazuje na „próby poszukiwania pragmatycznych odpowiedzi na istniejące problemy, które prowadzą do fragmentarycznej, głębszej integracji, zwłaszcza jeżeli chodzi o strefę euro. Istotną rolę odegrał tu kryzys. Unia bankowa, poszukiwanie elementów unii fiskalnej, wzrost roli kontrolnej Komisji Europejskiej, jeżeli chodzi o finanse publiczne krajów członkowskich – aby nie dopuścić do nadużyć, których dokonała Grecja – to wszystko prowadzi do zacieśniania więzi krajów członkowskich strefy euro. Jest prawdopodobne, iż będą następować dalsze kroki integracyjne. Może to stwarzać problemy dla krajów, które są poza nią, w tym dla Polski. Konfrontacja z Rosją i problemy Ukrainy w coraz większym stopniu będą wymuszać wspólną politykę energetyczną i militarną. Dyskutowany teraz problem wspólnej ochrony granic zewnętrznych, tam gdzie są one zagrożone napływem uchodźców i przenikaniem terrorystów, to inny przykład możliwego postępu integracji w odpowiedzi na konkretne potrzeby.

W ocenie stanu Unii u progu 2016 r. jest więc również miejsce na umiarkowany optymizm. Jej kryzys może prowadzić do przezwyciężenia niektórych blokad, do integracji podyktowanej względami pragmatycznymi, które są zrozumiałe dla społeczeństw Europy. To ważne, gdyż jednym z najpoważniejszych problemów Unii jest głębokie poczucie dystansu, jaki wobec niej odczuwa większość Europejczyków. Co widać choćby po niskim poziomie uczestnictwa w wyborach. Unia zrodziła się jako projekt elit i nie do końca zdołała zakorzenić się w świadomości Europejczyków. Zbyt mało też uczyniono, aby debaty na temat Unii przekraczały granice narodowe. Z drugiej strony konieczne jest silniejsze przeciwdziałanie tendencji, zawsze w Unii widocznej, do przenoszenia decyzji i odpowiedzialności >>w górę<<, do Brukseli. Zasada pomocniczości, formalnie w Unii obowiązująca, pozostaje ciągle wyzwaniem.

To nieprawda – jak często się mówi – że Unia nie jest demokratyczna. Ma bezpośrednio wybierany parlament, jej władze złożone są z ludzi delegowanych przez demokratycznie wyłonione władze państw członkowskich. Odczuwany deficyt demokratyczny wynika z poczucia odległości, trudności identyfikacji z ową mityczną >>Brukselą<<. Ale przecież mamy też pogłębiające się niemal wszędzie problemy z identyfikacją obywateli z władzami narodowymi. Zmiana nastrojów zarówno na poziomie narodowym, jak i europejskim może być tylko wynikiem wyraźnej zmiany koniunktury. Europejczycy muszą odzyskać wiarę, że jutro może być lepsze. I że tak narodowa, jak i europejska klasa polityczna jest w stanie odpowiedzieć na społeczne potrzeby. Jeżeli takiej zmiany przez dłuższy czas nie będzie, można oczekiwać dalszego wzrostu sił nacjonalistycznych i populizmu różnych odcieni”.

Cały wywiad z Aleksandrem Smolarem można przeczytać w papierowym wydaniu „Tygodnika Powszechnego” lub na stronie internetowej pisma.