„Pracowało się w domu i wokół domu, w polu i przy owcach, latem i zimą. Każda para rąk była potrzebna, nawet małe dzieci miały swoje zadania: pilnowały krów, zbierały kłosy ze skoszonych pól, plewiły zagony. Jeśli dzieci było dużo, wynajmowało się je do pracy innym” – pisze w najnowszym „Przekroju” Wojciech Bonowicz.

 

Opublikowany w jesiennym numerze pisma artykuł zatytułowany „Traktat o góralskiej robocie” to opowieść o tym, jak wyglądało życie na Podhalu pół wieku temu, ale też krótka prezentacja filozofii pracy ks. Józefa Tischnera.

„Większości z nas drewniany dom góralski kojarzy się z wypoczynkiem, tradycyjnym jedzeniem, radosną i głośną muzyką”, pisze Bonowicz. Ale najstarszym mieszkańcom Podhala taki dom kojarzy się przede wszystkim z pracą. „Pracowało się w domu i wokół domu, w polu i przy owcach, latem i zimą. Każda para rąk była potrzebna, nawet małe dzieci miały swoje zadania: pilnowały krów, zbierały kłosy ze skoszonych pól, plewiły zagony. Jeśli dzieci było dużo, wynajmowało się je do pracy innym”.

Charakterystyczną cechą tamtego świata było jednak to, że nie pracowało się dla siebie. I to niezależnie, czy ktoś uprawiał ziemię, hodował owce, zajmował się rzemiosłem czy – jak rodzice Tischnera – uczył w szkole. Praca była, jak to po latach ujął autor „Etyki solidarności”, „rozmową w służbie życia”: pracowało się we wspólnocie i dla wspólnoty. Ten rys po latach został rozwinięty w Tischnerowskiej filozofii pracy. Praca – podkreślał Tischner – jest zawsze pracą dla kogoś. „Jej fundamentem jest relacja – ku drugiemu, ku bliźniemu. Człowiek pracuje, by zaspokoić jakieś pragnienie – ale nie swoje, lecz cudze. Popełniamy błąd, gdy mówimy, że człowiek pracuje przede wszystkim dla siebie. Dla siebie pracujemy poprzez pracę dla drugiego. Ale o jakie pragnienie chodzi? Chodzi o pragnienie domu. Człowiek pracuje, aby dać dom – dać dom drugiemu, a poprzez drugiego ewentualnie również sobie”. Współczesny kryzys pracy – dodawał – polega między innymi na tym, że „praca zamiast służyć zadomowieniu, podcina je i niszczy”.

Czy wyrastająca z dziecięcych i młodzieńczych doświadczeń Tischnera dialogiczna koncepcja pracy pasuje do naszych czasów i obecnych wyzwań. Zdaniem Bonowicza, jak najbardziej. „Do tej pory pracowaliśmy, »zmieniając oblicze ziemi«. Zmieniliśmy je tak bardzo, że dziś nie wiemy, czy uda się uniknąć klimatycznej katastrofy. Praca dzisiejsza musi stać się przede wszystkim współpracą. Powinniśmy postawić sobie pytanie: jaką społeczność budujemy, pracując tak, jak robimy to obecnie? I jaki świat pozostawimy po sobie? Istotny jest tu również element bezinteresowności. Czy w czasach, w których »ekonomizacja« pracy doszła do swoich granic, jest jeszcze miejsce na altruizm?”.

Cały artykuł można przeczytać w papierowym wydaniu jesiennego „Przekroju”. Jest on również dostępny na stronie internetowej pisma