„Istnienie Boga między nami jest złożone w ręce naszej zdolności wyboru. Jeżeli Go nie wybierzemy, nie będzie Go między nami: nie będzie Go między nami w domu, w warsztacie pracy, nie będzie Go w naszej historii. Bóg jest między nami o tyle, o ile my Go wybieramy. Ale wybieramy dlatego, że On wybrał nas”. Zapraszamy do rozważania tajemnic paschalnych wspólnie z ks. Tischnerem.
Na krzyżu mówi Chrystus do Boga: „Boże mój, Boże mój…”. Mówił także wcześniej: „Ojciec mój”. Ale to „Boże mój” na krzyżu jest szczególnie mocne. Szczyt modlitwy, szczyt ludzkiej modlitwy! Jakżeż mało słów, a jakżeż wiele treści: „Boże mój…”.
I tutaj przypominam sobie pewien wiatr w górach i na tym wietrze śpiewaną jakąś dziewczęcą, góralską pieśń. Śpiewaną w gwarze góralskiej pieśń, którą wiatr i góry pomnożyły o setki ech; pieśń śpiewaną na wysokim, mocnym tonie, pieśń szczerą, pieśń śpiewaną z serca po to, żeby wyśpiewać jakiś ból, jakiś żal, jakąś rozpacz:
Boze mój, Boze mój,
zasmucony świat mój.
Bodaj sie nie wrócił,
wto mi go zasmucił.
I znów to „Boże mój”. Jakżeż mało słów, jak dużo treści!
A potem jeszcze, szukając śladów góralskiej religijności, natrafiłem na pieśń osoby starej, czekającej na śmierć. Patrzy przez okno drewnianej izby na drzewo, olszynę, i śpiewa:
Lecom moje lata
jak liście z olszyny,
weź mie z tego świata
mój Boże jedyny.
(…) O tym właśnie chcę dzisiaj (…) z wami podumać. O Bogu, który jest mój, i o spotkaniu z Bogiem trzeba mówić z poczuciem najgłębszej odpowiedzialności. Właściwie każda nowa epoka dziejów zaczyna się jakby od odkrycia nowego oblicza Boga. Tak, że nawet niektórzy myśliciele dzielili historię ludzkości wedle rozmaitych twarzy Boga, które ukazywały się człowiekowi. Oto epoka Boga Ojca, oto epoka Syna Bożego, oto epoka Ducha Świętego – jakby każda epoka miała swojego Boga, jakby każda z nich miała jakieś jedynie jej przysługujące oblicze Boga. Podobnie niektórzy wedle tych objawów czy przejawów Boga są skłonni dzielić świat kultury. Świat kultury posiada zawsze w sobie jakąś świętość. Można powiedzieć, że jaka świętość, taki też świat kultury. Jest świat świętości życia, jest świat świętego światła – świat kultury oświecenia, gdzie światło było elementem boskim – jest świat kultury, w której porządek kosmiczny jest wartością naczelną. I jest świat słowa – słowa, które „stało się ciałem i mieszkało między nami”. Za każdym razem nowy człowiek i nowy Bóg, nowe Jego ku człowiekowi zwrócone oblicze. Za każdym razem „Bóg mój” i za każdym razem „mój człowiek”, „mój syn”, „moje dziecko”. Na tym polega to ogromne bogactwo Boga, bogactwo świata, bogactwo ludzkości, że tych „mój” jest nieskończenie wiele, że wszystko to zmienia się i zarazem pozostaje stałe, że tak właśnie rodzi się, rozwija i wyraża życie.
Nie to, jak się okazuje, w dziejach kultury jest ważne, czy Bóg jest, czy Go nie ma. Nie to. Ale to jest ważne, jaki jest. To jest pytanie człowieka. Ważne jest to, jakie oblicze kieruje dziś do nas nasz Bóg, i ważne jest to, jakie oblicze my dziś ku Niemu kierujemy. Do jakiego Boga śpiewa człowiek: „Boze mój, Boze mój…”, „Mój Boże jedyny”. I jakiego człowieka ma ten objawiający [się] Bóg za swoje dziecko.
(…) zwróćmy uwagę na Ewangelię. Jedną z niezwykłych myśli Ewangelii, gdy idzie o spotkanie Boga i człowieka, jest to, że Ewangelia przywraca Bogu i człowiekowi teraźniejszość. Oczywiście, zapowiedź tej sprawy była już o wiele wcześniej, ale tutaj rzecz dochodzi jak gdyby do pełni. Kluczem jest słowo. Tym miejscem teraźniejszości Boga i człowieka jest słowo: słowo, które staje się ciałem i mieszka między nami. A mieszka między nami w ten sposób, że ciało staje się chlebem i winem. Poprzez słowo, poprzez ciało, poprzez chleb i wino Bóg odzyskuje teraźniejszość. To piękny i przejmujący widok.
Najpierw zastanówmy się, co znaczy „słowo”. Słowo – miejsce teraźniejszości, miejsce spotkania z Bogiem. „Panie, do kogóż pójdziemy? Słowa żywota Ty masz”. Czym jest słowo? Otóż w Biblii – musimy o tym pamiętać – słowo jest zawsze wyrazem wierności. Słowo zamyka w sobie, kondensuje, wciela wierność. Słowo może znaczyć rozmaicie – znaczyć: drzewo, dom, rzeka, liść – ale ile razy słowo znajdzie się między mną a tobą, tyle razy słowo znaczy: wierność. Im bardziej doskonałe jest słowo, tym więcej w nim jest wierności. Wszystkie słowa skierowane przez Boga do człowieka są szczytem wierności. Opowiadają o jednym – o wierności. Wyrażają zawsze jedno i to samo – wierność. Bóg jest wierny, dlatego mówi. A gdy mówi Bóg, mówi: wierność.
Z człowiekiem jest trochę inaczej. Jego słowo jest zawsze mniej lub bardziej oddalone od wierności. Czasem szuka wierności, czasem oczekuje wierności, czasem wyrzuca niewierność. Ale i to słowo, i ono, obraca się wokół sprawy wierności, ku wierności ciąży. Bo, jako się rzekło, wolność człowieka z natury ciąży ku wierności i z natury też każde słowo człowieka – czy to skierowane do Boga, czy to skierowane do drugiego człowieka – opowiada o sprawie wierności.
Co dzieje się wtedy, kiedy wierny Bóg zostaje wybrany przez człowieka? Wtedy właśnie słowo staje się ciałem i mieszka między nami. Ta formuła „między nami” jest bardzo ważna, ogromnie ważna. Odsłania ona coś niezwykle istotnego, coś, co chciałbym w szczególny sposób wam w czasie rekolekcji przekazać. Są takie prawdy na rekolekcjach, które człowiek przekazuje na rozmaitych zasadach: może na zasadzie, że „trzeba”, może na zasadzie, że „się powinno”, albo na zasadzie, że „się musi”, bo takie czasy, więc to trzeba powiedzieć i musi się powiedzieć. I są takie prawdy, którymi człowiek chce się podzielić bez żadnego przymusu, ale ze szczerej ochoty podzielenia się czymś, co jest wielkie, co jest niezwykłe, co jest wspaniałe, co pozwala człowiekowi szeroko oddychać. I właśnie ku takiej prawdzie teraz się zbliżam.
Co znaczy formuła „między nami”? Ona odsłania szczególne oblicze Boga. Bo Bóg, który mieszka między nami, jest Kimś więcej, niż potęgą stwórczą, która powołała do istnienia świat. Bóg, który mieszka między nami, jest Kimś innym niż światłem, które przychodzi oświecić Mojżesza, ale Mojżesz musi zasłaniać twarz, ażeby nie oślepł, i w rezultacie pozostaje mu tylko wspomnienie światła. Potęga stwórcza nie mieszka; światło, które olśniewa, także nie mieszka; a Słowo, które stało się ciałem, mieszka, i to mieszka między nami. Mieszka dlatego i o tyle mieszka, o ile zostało przez człowieka wybrane.
Rysuje się tutaj prosta prawda: aby Bóg mógł zaistnieć między nami – a więc zamieszkać – musi być przez nas wybrany. Jeżeli nie zostanie przez nas wybrany, będzie potęgą stwórczą, będzie olśniewającym światłem, ale między nami Go nie będzie. Nie zaistnieje pomiędzy nami. Istnienie Boga między nami jest złożone w ręce naszej zdolności wyboru. Jeżeli Go nie wybierzemy, nie będzie Go między nami: nie będzie Go między nami w domu, w warsztacie pracy, nie będzie Go w naszej historii. Bóg jest między nami o tyle, o ile my Go wybieramy. Ale wybieramy dlatego, że On wybrał nas.
I na tym polega Eucharystia. Eucharystia to jest Bóg, który [zaistniał] w wyniku naszego wyboru. Zaistniał, stając się pokarmem. I w ten sposób osiągnął to, czego nie mógł osiągnąć Bóg Mojżesza: osiągnął teraźniejszość. Jako pokarm przychodzi do nas w naszej teraźniejszości i sprawia, że my tę teraźniejszość zaczynamy dopiero doceniać. Bóg Eucharystii jest wielkim Bogiem teraźniejszości. Nie Bogiem marzenia, nie Bogiem wspomnienia, ale Bogiem teraźniejszości, z której i do której odnosi się dopiero nasza nadzieja. Przychodzi jako pokarm w naszym „teraz”. I wiemy już, co znaczy „narodzić się na nowo”. Znaczy: wziąć tego Boga i zanieść w teraźniejszość naszej ojczyzny. „Narodzić się na nowo” to po prostu wziąć Boga teraźniejszości i sprawić, żeby w Polsce między nami zaistniał. Bo na tym właśnie polega wielka tajemnica słowa, że będąc słowem Boga, wchodzi w świat ludzki niesione przez człowieka.
Powyższe rozważania pochodzą z książki „Nadzieja czeka na słowo. Rekolekcje 1966-1996”. Książkę można zamówić tutaj.