„Chęć zemsty rodzi się w nas spontanicznie. Nie wiem, jak wy, ale ja tak mam: zanim jeszcze zdążę się zorientować, że chcę się zemścić, wiem już jak. To okropne!”, opowiada ks. Grzegorz Strzelczyk w książce „Ćwiczenia ze szczęścia”.

Książka jest zbiorem konferencji inspirowanych przez ewangeliczne błogosławieństwa, zarówno te zawarte w tekście spisanym przez św. Łukasza, jak i te najbardziej znane, które znajdujemy u św. Mateusza. Pytaniem wyjściowym książki – i zwornikiem wszystkich refleksji – jest kwestia szczęścia. Czym właściwie ono jest – w perspektywie religijnej, ale nie tylko. Ks. Strzelczyk, jako gruntownie wykształcony teolog, ale też posługujący się bardzo przystępnym językiem duszpasterz, prowadzi nas przez rozmaite zagadnienia, począwszy od kształtu naszej religijności i naszych wyobrażeń o szczęściu (które często – jak powiada autor – „wypychamy” niesłusznie do wieczności), aż po refleksje nad wolnością, sprawiedliwością, pokojem czy miłosierdziem. Z tej ostatniej refleksji pochodzi cytat, który pojawia się na początku niniejszej notki.

Książka jest od kilkunastu tygodni na liście bestsellerów księgarni wysyłkowej Znaku. Żeby zachęcić do jej lektury, poniżej przedrukowujemy trzy fragmenty.

Z rozdziału „O miłosierdziu”: „Wiadomo, że my się co chwilę ranimy, to jest oczywiste. Reakcją powinno być to, że momentalnie sięgamy po moc miłosierdzia Bożego i próbujemy uruchomić w sobie wolę przebaczenia, jego pragnienie. To czasami trwa, zanim człowiek się zbierze w sobie, ale przyzywanie mocy Bożej do przebaczenia powinno być w nas odruchem. (…) Spontanicznie rodzi się w nas [jednak] coś innego, na przykład chęć zemsty. Nie wiem, jak wy, ale ja tak mam, a że mój mózg szybko działa, toteż od razu przychodzą mi do głowy sposoby na to, jak się zemścić. Zanim jeszcze zdążę się zorientować, że chcę się zemścić, wiem już jak. To po prostu okropne! Dlatego przyzywanie mocy Bożej, żeby móc przebaczać, to podstawa”.

Z rozdziału „O pokoju”: „Solidarność społeczna zakłada, że po części rezygnuję z siebie dla drugiego. Widząc jego nędzę, jestem w stanie ustąpić mu trochę miejsca. To bardzo ewangeliczna postawa. Bez solidarności społecznej nie rozwiążemy konfliktów społecznych, to jest w świecie coraz bardziej ewidentne. (…) Na poziomie lokalnym działa to bardzo podobnie jak w globalnej polityce. Wiele gmin stosuje dziś na przykład taką taktykę, że kiedy trafia się jakaś rodzina borykająca się z patologiami, sprawiająca problemy sąsiadom z mieszkań komunalnych, to przenosi się ją do specjalnego miejsca, gdzie żyją same takie »kłopotliwe« rodziny. Tworzymy enklawy biedy. Wszyscy w mieście są zadowoleni, bo wreszcie nikt im nie przeszkadza, tylko ludzie z tych rodzin zapadają się w swojej biedzie coraz bardziej. Wcześniej mogli przynajmniej zobaczyć, że da się inaczej żyć, a teraz już nawet tego nie mogą. Piętrzą się problemy, których potem nie da się rozwiązać”.

Z rozdziału „W napięciu”: „Inne zjawisko silnie obecne wewnątrz współczesnej kultury, które z punktu widzenia ewangelii jest poważnym kłopotem, to specyficzny rodzaj niecierpliwości. (…) Narasta oczekiwanie natychmiastowego efektu, błyskawicznego sukcesu i coraz szybciej następuje zniechęcenie, jeżeli ten sukces nie nadchodzi. (…) Stąd popularność idei slow life, zwolnienia. Współczesna kultura jeszcze się w całości nie zorientowała, że ma z tą niecierpliwością problem, ale jest już mnóstwo ludzi, którzy się z tym problemem mierzą, zaczynają go nazywać, i sporo takich, którzy zaczynają mu przeciwdziałać. I ten pomysł na slow life to też nasz potencjalny sprzymierzeniec. Królestwo się nie dzieje od razu. Potrzeba cierpliwości: próbujemy, ponawiamy zaufanie, ale wiemy, że »sukces« nie przyjdzie od razu, że nagroda będzie na końcu czasów, choć chcielibyśmy ją zaraz”.

Książkę ks. Grzegorza Strzelczyka „Ćwiczenia ze szczęścia” można zamówić tutaj.