23 lutego był w Moskwie na premierze swojej książki o komendancie Auschwitz. Dzień później Rosja zaatakowała Ukrainę. „Szczególnie poruszyło mnie, kiedy usłyszałem o ruchomych krematoriach wykorzystywanych przez rosyjską armię w Mariupolu. A ja się modlę przy krematorium w Birkenau…”

„Miłość to wielka siła. Ale żeby zbudować cywilizację miłości, muszę zacząć od siebie, od Manfreda”, mówi w rozmowie z dziennikarzem Piotrem Żyłką ks. Deselaers. Słowa te wypowiada na jednej z ostatnich stron książki „Niemiecki ksiądz u progu Auschwitz”. Wypowiada je jako człowiek, który swoje życie poświęcił na refleksję nad tym, co stało się w tym miejscu i jak – mimo strasznych doświadczeń – budować pojednanie.

To, że znalazł się z Rosji w momencie, gdy Putin wydał rozkaz o kolejnej agresji na Ukrainę, sprawiło, że do wielomiesięcznych rozmów z Piotrem Żyłką trzeba było wprowadzić jeszcze jeden wątek. Ks. Manfred opowiada, że nowy kontekst sprawił, iż prowadzone podczas rosyjskich spotkań dyskusje „o mechanizmach rodzenia się zła, zbrodniach wojennych, ideologiach i ludziach niszczących świat stały się przerażająco aktualne. Rosjanie, których spotykałem, mówili wprost, że dla nich mój doktorat dotyka dzisiejszej sytuacji duchowej i społecznej ich kraju”. A doktorat ks. Manfreda nosi tytuł „Bóg a zło w świetle biografii w świetle biografii i wypowiedzi Rudolfa Hössa, komendanta Auschwitz”.

Ks. Manfred zwraca uwagę, że obecnie rozmowę o wojnie zdominował problem broni. „Jedni mówią: więcej broni. Drudzy: pokój bez broni. I nie ma właściwie dyskusji o tym, co najważniejsze (…), o tym, co sprawia, że w ogóle chwytamy za broń. To przecież jest zawsze skutkiem konfrontacji idei, ideologii i tego, że z naszym człowieczeństwem jest coś nie tak. W Kościele powiedzielibyśmy, że przyczyną agresji jest jakiś problem duchowy w człowieku. Musimy się zastanowić, jak uzdrawiać przyczyny konfliktów i wojen”. W przypadku Rosji taką przyczyną jest, zdaniem ks. Deselaersa, brak pozytywnej wizji tożsamości rosyjskiej: ideową pustkę po upadku komunizmu wypełnił powrót do mocarstwowych marzeń oraz znacjonalizowana wersja chrześcijaństwa, której trzeba bronić przed zgubnym wpływem Zachodu.

Po zakończeniu wojny – wycofaniu się Rosjan z Ukrainy – trzeba będzie pomóc Rosjanom „wyzwolić się z tego przekonania, że jesteśmy kimś, jeśli jesteśmy silni i wszyscy się nas boją, i odkryć co innego: że naprawdę jesteśmy kimś, jeżeli potrafimy budować dobro razem z innymi ludźmi, troszczyć się o siebie nawzajem i mieć wrażliwe sumienia”. Proces ten będzie trwał długo i nie rozpocznie się szybko. „Dopóki Rosjanie nie przestaną mordować Ukraińców i nie wykażą woli zmiany, droga do pojednania będzie zamknięta”.

Tak zatem refleksja prowadzona „u progu Auschwitz” staje się refleksją nad tym, co dzieje się dziś, bardzo blisko, tuż obok. Ks. Manfred Deselaers to człowiek, który poświęcił życie budowaniu cywilizacji miłości i pojednania. Jego działalność opiera się jednak nie na bezmyślnym powtarzaniu haseł czy pobożnych sformułowań, ale na sięganiu w głąb zjawisk, które sprawiły, że możliwa była Zagłada, a dziś możliwe są masowe zbrodnie w Buczy czy Mariupolu. Prowadzona „u progu Auschwitz” kontemplacja, namysł i modlitwa pozwalają mu stwierdzić, że zawsze jest nadzieja, a siła miłości jest większa od siły nienawiści.

Książkę „Niemiecki ksiądz u progu Auschwitz” z atrakcyjnym rabatem można zamówić tutaj. Zachęcamy do jej przeczytania i rozpowszechniania.

Zdjęcie: materiały promocyjne Wydawnictwa Znak.