„Humaniści zarzucają nauce, że ona odczarowała świat. Jest wprost przeciwnie!” – mówi w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego” ks. Michała Heller. Właśnie ukazała się jego nowa książka: „Nauka i Teologia niekoniecznie tylko na jednej planecie”.

Wywiad, który przeprowadził Artur Sporniak, nosi tytuł „Świat nie został odczarowany” i odnosi się do tez postawionych we wspomnianej książce. Podejmuje ona ważny temat relacji między naukami ścisłymi a teologią. Ks. Heller od wielu lat zachęca do zajęcia się teologią nauki. Niestety, jego uparte apele – za które m.in. otrzymał Nagrodę Znaku i Hestii im. ks. Józefa Tischnera i Nagrodę Templetona – nie znajdują dostatecznie szerokiego odzewu. Wielu ludzi interesuje się tą „pograniczną” problematyką, ale brakuje wykształconych teologów, którzy byliby równocześnie kompetentni w kwestii tego, co dzieje się w matematyce, fizyce, kosmologii czy naukach kognitywnych. Poniżej publikujemy mały fragment rozmowy opublikowanej przez „Tygodnik”.

Artur Sporniak: Jeżeli obraz świata wynikający z nauki tak ciekawie poszerza horyzonty teologii, skąd lęk teologów przed współczesną nauką? Ksiądz Profesor pisze: „Wydaje się, że cień konfliktu zawsze będzie towarzyszył relacji między teologią a nauką”.

Ks. Michał Heller: Jest wiele tego przyczyn. Mamy w sobie naturalną skłonność do konserwatyzmu i może ona łatwo zacząć dominować. W fizyce, która jest nauką par excellence progresywną, któryś z wielkich fizyków powiedział, że nowe teorie nie przyjmują się dlatego, iż fizycy się przekonują, że są słuszne, tylko dlatego, iż stare pokolenie fizyków wymiera. To można odnieść także do teologów. (Powiedziałbym nawet złośliwie: teologowie wymierają wolniej). Inna przyczyna ma naturę społeczną – teologowie rzadko mają wykształcenie przyrodnicze. Wśród teologów bardzo nieliczni czytają książki popularnonaukowe. W tym kontekście jeszcze smutniej rysuje się przyszłość, gdyż w szkołach pozostały tylko jakieś resztki nauczania przyrodniczego.

Ksiądz przestrzega w książce, że teolog, który nie aktualizuje swojego obrazu świata, nieświadomie posługuje się przestarzałym.

Chcąc nie chcąc nasze głowy „przesiąknięte” są tym, co się naokoło dzieje, a więc naukowy obraz świata jakoś do nas dociera. Jednak w popularnym czy „folklorystycznym” nauczaniu Kościoła starożytny obraz świata pomieszany z elementami współczesnymi trwa do dzisiaj. W związku z tym Kościół ma problem duszpasterski – w Polsce to widać bardzo wyraźnie. Z jednej strony mamy tradycyjne nauczanie w oparciu o stary obraz świata, z drugiej istnieją elity, które żyją innym obrazem świata i ogromną trudność im sprawia akceptowanie tradycyjnego nauczania. Kościół musi zadbać i o jednych, i o drugich.

Czyli mamy powtórkę z pierwszych wieków chrześcijaństwa, w których elitom udało się zasymilować grecko-rzymski obraz świata.

Jest jednak różnica. Jeszcze w XIX wieku warto było inwestować w elity, bo funkcjonowała zasada: jaka jest elita dziś, taka będzie jutro większość społeczeństwa. Innymi słowy wpływ elit był duży. Dziś już tak nie jest – dominuje przeciętność. Spowodowane to jest demokratyzacją i masowością dostępu do informacji. Rządzi statystyka – a więc uśrednienie. (…)
Abstrahując od wszelkich problemów ze skutecznością nauczania, chodzi o prawdę. Naukowy obraz świata wraz z rozwojem wiedzy staje się coraz bardziej prawdziwy. Teologia zatem musi podążyć za ścieżką prawdy. Z mielizny sfolkloryzowanej religijności jest tylko jedno wyjście: mozolna edukacja na wszystkich poziomach – i świecka, i religijna. A z tym jest nie najlepiej. Na przykład w katechezie szkolnej nie ma współczesnego obrazu świata. Między innymi dlatego młodzież rezygnuje z lekcji religii.

Katecheza jest z innej bajki niż pozostałe przedmioty.

Właśnie: z bajki! Młodzież katechezę traktuje jak fantazję. (…)
Niekiedy można usłyszeć, że problem „nauka a religia” przestał istnieć, gdyż wszystkie spory zostały rozwiązane – obie dziedziny i metodologie bezpiecznie porozdzielano. Tymczasem nauka wciąż się rozwija i powstają nowe problemy. Problem duszy czy psychizmu człowieka jest tym, z którym się musimy dopiero zmierzyć. Na razie leży on odłogiem. Trochę jest to zrozumiałe. Postęp w zajmujących się człowiekiem naukach neurokognitywnych i biologiczno-psychologicznych jest ogromny i bardzo świeży. Co więcej, jesteśmy dość daleko od jakiejkolwiek syntezy. Teolog natomiast z natury rzeczy szuka syntezy, na której mógłby budować swoje dociekania.
Ale to nie jest usprawiedliwienie dla teologów. Uważam, że powinien istnieć jakiś zorganizowany wysiłek Kościoła, jakiś instytut czy akademia, która zajmowałaby się teologicznymi badaniami zagadnień z samego frontu nauki. To wielki problem.

Na razie Kościół jakby nie zauważył, że nauka wkroczyła na teren do niedawna zastrzeżony dla filozofii i teologii. Czy stąd pomysł Księdza Profesora, by stworzyć nową teologiczną dziedzinę: teologię nauki? Pomysł sprytny, bo teologowie mają zajmować się nauką na bezpiecznym dla siebie teologicznym terenie.

Trochę tak właśnie było. Ten pomysł rzuciłem dawno. W latach 80. napisałem krótki artykulik o teologii nauki, który został potem przetłumaczony na angielski. Ku mojemu zaskoczeniu hasło „teologia nauki” dość się przyjęło. Ludzie zaczęli mnie dopytywać, co to takiego, i w ten sposób zmuszać do refleksji. Początkowo zrobiłem to na własny użytek – zajmując się nauką i jednocześnie tkwiąc w teologii, która zawsze mnie bardzo interesowała, wydawało mi się naturalne pytanie, co teolog ma do powiedzenia o nauce.

Pierwsza idea książki brzmi: „Im lepiej poznajemy świat, tym więcej wiemy o Bogu”. Co nauka mówi o Bogu?

Nauka wprost o Panu Bogu nie może powiedzieć niczego – zabrania jej tego jej własna metodologia. Ale właśnie teolog, który zna naukę, może z danych naukowych wyczytać coś dla siebie. Podam jeden zasadniczy przykład. Nauka przedstawia świat jako niezmiernie skomplikowany i niezmiernie tajemniczy. Tajemnica kojarzy się z czymś niezrozumiałym, tymczasem nauka pokazuje właśnie tajemniczość racjonalności: świat jest zaskakująco zrozumiały, choć przy tym skomplikowany. (…) Weźmy świat cząstek elementarnych – nie są one żadnymi grudkami materii, lecz raczej jakimiś falami prawdopodobieństwa. Mamy zakrzywienie czasoprzestrzeni czy czarne dziury. Wszystkie te „rzeczy” da się matematycznie dokładnie opisać, a z tych opisów wynikają przewidywania, które dokładnie zgadzają się z wynikami pomiarów. Świat jest zadziwiający! Humaniści zarzucają nauce, że ona odczarowała świat. Jest wprost przeciwnie!
Teolog mówi o stworzeniu świata: jednym aktem woli powołał Pan Bóg świat do istnienia. O samym akcie stworzenia teolog niewiele ma do powiedzenia. Nauka tu pomaga teologii – pokazuje, jak ten akt stworzenia musiał być niezmiernie racjonalny i intelektualnie wyrafinowany. Stworzenie to realizowanie nieskończenie precyzyjnego programu. To powinno być niezwykle interesujące dla teologa. Być może także dla mistyka.

Całą rozmowę z ks. Michałem Hellerem można przeczytać tutaj.
Książkę „Nauka i Teologia niekoniecznie tylko na jednej planecie” można zamówić tutaj.

Autorem zdjęcia jest Adam Walanus.