„Mówią ludzie mądrzy, że do myśli Jezusa Chrystusa wciąż się zaledwie przybliżamy. Obserwacja historii pokazuje, z jakim trudem nam to przychodzi”, pisze ks. Adam Boniecki w swojej najnowszej książce, zatytułowanej „Sprawdzian z miłości”.
Książka jest zbiorem artykułów, publikowanych w ostatnich latach na łamach „Tygodnika Powszechnego”. Poniżej przedrukowujemy jej fragment – refleksję poświęconą Kościołowi, który nieustannie się zmienia, starając się przybliżać do myśli swego Założyciela.
Od najmłodszych lat mnie uczono, że Kościół nie jest instytucją demokratyczną. Bo nie jest taki ani w sposobie wybierania władzy, ani jej sprawowania. Po latach wiem, że określenie „demokracja” jest pojemne, że czym innym jest demokratyczna organizacja skupiająca niewielką grupę ludzi, czym innym demokratyczne państwo, a czym innym Kościół, bo inny jest sposób przynależenia do tych społeczności. Otóż w Kościele jest przestrzeń na demokrację, nawet przy założeniu, że jego struktura nie jest demokratyczna.
Wielkie reformy Kościoła w ciągu wieków miały na celu powrót do pierwotnej myśli Założyciela, co, jeśli się nawet udało na miarę czasów, wymagało kolejnych reform. Reformy zawsze napotykają na opory. Działa tu obawa o zachowanie tożsamości Kościoła i niekoniecznie uświadomiony lek o własna skórę.
Obecny czas jest szczególnie trudny. Odkrycie olbrzymiego zasięgu nadużyć wydaje się stawiać organizację Kościoła pod wielkim znakiem zapytania. Pomysł – zresztą nigdy nieprzypisywany Chrystusowi – bezżenności kleru okazał się furtką do nadużyć. Czy należy go bronić za wszelką cenę? Można przytaczać inne, mniej spektakularne błędy: przemieszanie kultu z magicznym traktowaniem wiary, szarą strefę finansową Kościoła, sprawowanie ziemskiej władzy przez duchownych, zaliczanie do grzechów zachowań, które są czymś zupełnie naturalnym, nie mówiąc o problemach bardziej zawikłanych, jak zmiana płci u osób, które psychicznie nie są w stanie pogodzić się ze swoim fizycznym status quo.
Jest jakiś zestaw prawd wiary, które muszą przekraczać zwykły porządek rzeczy. Tak jest w odniesieniu do Syna Bożego, do Jego Matki. Nie spieramy się ani o poczęcie Jezusa, ani o dziewictwo Matki, nawet jeśli (dziś) nie jest to potrzebne dla naszej wiary. Właśnie wiara dopuszcza niezwykłe ingerencje Boże. Nawet jeśli nie spieramy się o nadzwyczajne wydarzenia w życiu ludzi świętych (można w nie wierzyć, można nie wierzyć), to dlatego, że zostawiamy wolną przestrzeń dla działań Boga albo dla nadzwyczajnych możliwości ludzi świętych (lub nawet nieświętych!), nie traktując tego jako miary świętości człowieka.
Obraz Kościoła tworzył się w ciągu stuleci. Seminaria, związki księdza z diecezją, częsta, choćby wielkanocna spowiedź, finansowanie i w ogóle utrzymanie kościoła, stosunek do osób bez sakramentalnego ślubu, niewolnictwo, układ klasowy społeczeństwa, miejsce kobiety w rodzinie i społeczności itd. – to wszystko ewoluowało, a ewolucja ta miała ścisłe związki z układami sił w samym Kościele. Co jest charakterystyczne i dziś godne szczególnej uwagi, to fakt, że z tymi powiązaniami, zależnościami i często niesprawiedliwościami w konflikcie byli ludzie święci. Nie zawsze, nie wszyscy i nie we wszystkim, lecz właśnie ludzie święci wiedzieli, że w tym punkcie (punktach) jest coś niedobrze albo wręcz źle.
Mówią ludzie mądrzy, że do myśli Jezusa Chrystusa wciąż się zaledwie przybliżamy. Obserwacja historii pokazuje, z jakim trudem nam to przychodzi. Jedno jest pewne: że kształt dzisiejszego Kościoła wciąż daleki jest od myśli Założyciela i wciąż potrzebne jest sprawdzanie, czy idziemy w dobrym kierunku. Czyli – niewygodnym.
Książkę „Sprawdzian z miłości” w atrakcyjnej cenie można zamówić tutaj.
Na zdjęciu: Ks. Adam Boniecki podczas Zjazdu Klubów „Tygodnika Powszechnego” w Krakowie, 10 listopada 2023 r. Autorem zdjęcia jest Adam Walanus.