„Czasami zastanawiam się, ile osób >>uwiera<< to, że codziennie umiera z głodu 26 tysięcy ludzi. Mnie to przeszkadza”, mówi założycielka i prezes Polskiej Akcji Humanitarnej w wywiadzie dla miesięcznika „Znak” (nr 7-8/2012). Dlaczego milionom ludzi brakuje nie tylko pożywienia, ale nawet dostępu do pitnej wody? Jak możemy pomóc tym, którzy są w krytycznej sytuacji? O tym mówi laureatka Nagrody Znaku i Hestii im. ks. J. Tischnera w rozmowie z Marzeną Zdanowską.
Marzena Zdanowska: Kiedy słyszy się o bezpieczeństwie żywnościowym na świecie i o wyzwaniach, jakie się z nim wiążą, można pomyśleć, że głównym problemem jest zbyt mała produkcja żywności. Czy to dobra intuicja?
Janina Ochojska-Okońska: To nie jest prawda. Na świecie jest o wiele więcej żywności, niż potrzebujemy. Tylko że ona nie zawsze trafia do wszystkich. Znaczne jej ilości są marnowane. Sami Polacy wyrzucają rocznie około 9 mln ton jedzenia. Zdarza się też, że surowce rolne czy nawet produkty spożywcze niszczy się świadomie po to, żeby np. utrzymać ich wyższe ceny. Natomiast prognozy rzeczywiście mówią o tym, że w 2030 r., kiedy będzie nas o 2 mld więcej, możemy mieć problem z wyżywieniem ludzi, dlatego już teraz trzeba myśleć o takich sposobach produkcji żywności, które pozwolą na w miarę równy i wystarczający do niej dostęp.
Padają różne propozycje rozwiązania tego problemu. Do mnie przemawiają analizy Oxfamu. Jest to międzynarodowa organizacja humanitarna, która niedawno wydała raport pt. GROW (wydany po polsku pt. PLON, dostępny na stronie Polskiej Akcji Humanitarnej) na temat głodu i sposobów jego eliminowania. Można tam przeczytać np., że odpowiednią drogą nie jest rozwijanie skomplikowanych metod produkcji żywności przetworzonej, ale dużo prostsze środki. Na świecie mamy około 0,5 mld małych gospodarstw rolnych, które średnio utrzymują cztery osoby. Już widać, że gdyby zaczęły one utrzymywać średnio dwie osoby więcej, dla miliarda ludzi znaleźlibyśmy wyżywienie. Podniesienie wydajności powinno być najprostsze właśnie u tych małych rolników w Europie, Afryce i Azji. Wielcy producenci, by podnieść swoje wyniki, od dawna świadomie stosują wszelkie dostępne środki i prawdopodobnie osiągnęli już granice swoich możliwości.
Ta wizja przekonuje mnie też dlatego, że w tym modelu do cen żywności nie trzeba doliczać kosztów transportu ani kosztów skomplikowanego systemu dystrybucji. Jedzenie jest produkowane tam, gdzie jest potrzebne. W funkcjonującym obecnie systemie produkcji żywność musi być bardziej przetworzona, przez co jest mniej zdrowa i utrzymujemy takie relacje, w których kraje bogate są producentem i zarabiają na sprzedaży odbiorcom z całego świata, również z krajów biedniejszych.
Gdyby żywność była produkowana bardziej równomiernie i ludność na świecie miała podobne możliwości jej wytwarzania, to byłaby ona łatwiej dostępna. Taki sposób myślenia jest mi bliski. A skala pokazuje, że małe gospodarstwa są w stanie wyżywić nawet dużą liczbę ludzi. Chodzi również o rozbicie monopolu koncernów, które dyktują ceny żywności. Nie ufam wielkim firmom i ich rozwiązaniom, za którymi stoją wielkie interesy. Dziś na spekulacji żywnością można zarobić większe pieniądze niż na spekulacji cenami ropy naftowej. To pokazuje, jaki to ważny produkt. (…)
Marzena Zdanowska: Brak dostępu do wody i do żywności powoduje nie tylko głód i niedożywienie.
Woda w szerszej perspektywie wpływa pozytywnie na zamożność ludzi, a to stabilizuje sytuację, poprawia bezpieczeństwo w danym regionie. Jeśli człowiek ma coś do stracenia, zawsze zastanowi się dwa razy, zanim zaangażuje się w jakieś walki, starcia. Dzisiaj młodzi Somalijczycy uciekają się do takich sposobów ułatwiających przetrwanie jak piractwo, bo chcą szybko zarobić pieniądze. Gdyby żywność była dostępna, można by było nią handlować, a to zawsze ożywia rynek. Kiedy ludzie już mają jedzenie, wtedy chcą sięgać po bardziej luksusowe produkty, więcej posiadają, mają więcej do stracenia i to korzystnie wpływa na bezpieczeństwo. (…)
Tam, gdzie pomagamy, widać, że dla ludzi mających wodę i jedzenie życie zaczyna się odradzać. Rozpoczynać na nowo walki? Po co? Oczywiście istnieją też konflikty etniczne, spory o dostęp do złóż ropy, ale nawet w tych tarciach dotyczących zajmowanego terytorium widzimy, że chodzi o coś podobnego – ropa oznacza zamożność, dobrobyt i nieograniczony dostęp do żywności. (…)
Czasami zastanawiam się, ile osób „uwiera” to, że codziennie umiera z głodu 26 tysięcy ludzi. Mnie to przeszkadza. Jeszcze kilka lat temu nie miałam pojęcia o tych wszystkich zależnościach. Moja świadomość powodów głodu czy niedożywienia na świecie była ograniczona. Myślałam, że ludzie są tam biedni tylko dlatego, że nie potrafią wyprodukować jedzenia, ale to jest błędne przekonanie. Kiedy człowiek zaczyna się tym interesować, wtedy poznaje mechanizmy, które nie są sprawiedliwe. Jeżeli na to przyzwalamy, mamy jakiś udział w tym, że ludzie umierają z głodu. W jakimś sensie staje się to naszą winą.
Całość wywiadu można przeczytać w najnowszym numerze miesięcznika „Znak” – dostępnym w wersji papierowej lub elektronicznej. Więcej informacji można znaleźć tutaj.