W najnowszym „Tygodniku Powszechnym” (nr 24/2009 z 14 czerwca) polecamy obszerny artykuł Jarosława Makowskiego poświęcony etyce solidarności. Autor przypomina, że jej podwaliny stworzył bunt roku 1980, a jej intelektualnego opracowania dokonał ks. Tischner. „Czy filozoficzne analizy Tischnera miały jakikolwiek wpływ na myślenie mas?”, zastanawia się Makowski.
„Krakowski ksiądz”, pisze, „nie wiedział, w jakim stopniu jego książka >>meblowała głowy<< czytelników. Stwierdzał tylko, że >>Etyka solidarności<< była >>przepisywana, przedrukowywana i… konfiskowana przez służby specjalne<<. Jednak najciekawsze okazało się to, że tekst Tischnera, pisany dla Polaków żyjących pod komunistycznym kloszem, został zrozumiany i przetrawiony przez ludzi żyjących w liberalnych i otwartych demokracjach. Czy nie jest to najlepszy dowód na paradoks przejawiający się w tym, że i zniewoleni mogą ofiarować coś ze swych idei wolnym? Że biedni i poniżeni mogą nauczyć czegoś tych, którzy są syci i których godność jest respektowana?
Wiem, że stawianie dziś tych pytań może śmieszyć. Niemal wszyscy naokoło puszczają do siebie oko, bo wstydzą się głośno powiedzieć, że z etyki solidarności został już tyko popiół. Widzimy przecież gdańskich liderów związkowych urządzających pokaz egoizmu i wrzeszczących przed kamerami, by dowieść drżącym o miejsca pracy robotnikom, jak bardzo są im potrzebni. Widzimy rząd, który organizuje telewizyjną debatę, by w ten sposób dać upust gniewowi ludzi pracy, a potem znów zapaść w długi sen nicnierobienia – a już z pewnością niepodejmowania działań, którymi rządziłaby logika solidarności. Słyszymy też o liderach pierwszej Solidarności, którzy zasiadają w radach nadzorczych międzynarodowych korporacji i zapomnieli, jak to jest być człowiekiem pracy. A gwoździem do trumny solidarności ma być quasi-biznesowa działalność Lecha Wałęsy, który kiedyś walczył o zjednoczoną i solidarną Europę, a dziś swoją osobą i zachowaniem firmuje działania antyeuropejskiej partii Libertas.
Tischner, gdyby dziś był między nami, zapewne nic by sobie nie robił z opowieści >>proroków klęski<<. On już wtedy ostrzegał, że chwila, w której większość z nas uwierzyłaby w to, że idea solidarności jest martwa, byłaby zarazem chwilą naszego samobójstwa. A my przecież wciąż żyjemy”.
Artykuł nosi tytuł „Drżyj kapitalizmie, solidarność u bram!”.