„Każde zło może się obrócić w dobro. Nie jesteśmy jednak trybikami w machinie świata zmierzającej ku wyznaczonemu z góry celowi. To, czy harmonia i piękno naszego życia zostaną odbudowane, zależy od nas”, pisze w najnowszym „Tygodniku Powszechnym” (nr 24/2011) teolog Piotr Sikora, tegoroczny laureat Nagrody Znaku i Hestii im. ks. J. Tischnera. Jego rozważania związane z uroczystością Zesłania Ducha Świętego noszą tytuł „Sposób na wolność”.

„Żyjemy, bo niesie nas Tajemnica”, pisze Piotr Sikora. „Niesie niczego niepojmujących, niesie tych, którzy świadomie wiodą swoje życie jako wędrówkę w Jej cieniu. W wędrówce tej zdarzają się szczególne momenty, ważne dla każdego z osobna, jak i dla całej ludzkiej wspólnoty. Wydarzeniem takim, jednym z najważniejszych, jest zesłanie Ducha”.
Sikora zwraca uwagę, że na zesłanie Ducha Świętego patrzymy na ogół „przez pryzmat opisu z Dziejów Apostolskich, mówiącego o uczniach zamkniętych w Wieczerniku w dzień Pięćdziesiątnicy. Zapominamy przy tym o innych pouczeniach, zawartych w innych miejscach Pisma”. Dlatego autor proponuje medytację opartą na szerszej bazie tekstowej, którą stanowią fragmenty Ewangelii św. Jana. Pokazuje, jak poszczególne wydarzenia opisane w Ewangelii (zwłaszcza przybycie Zmartwychwstałego do uczniów ukrytych w wieczerniku) i zapisane tam słowa Jezusa (w szczególności wezwanie do miłości i obietnicę odrodzenia) odnieść można do własnego życia duchowego.
„Kto przyjmuje Ducha, zgadza się na śmierć i przestaje się bać. Nie musi już dla ochrony własnego ego chować się w ciasnej przestrzeni. Wyzwolony przez Ducha odzyskuje harmonię, pokój i radość. Wyzwolony z egocentryzmu dostrzega innych i szeroki świat, a swoje życie rozpoznaje jako misję, posłanie. (…) Jeśli przyjęcie Ducha rozbija egocentryczne zamknięcie, wyzwala, daje pokój i radość, to nie można tego wszystkiego zatrzymać dla siebie. Jeśli przyjęcie Ducha jest jak wzbudzenie fali, która się rozchodzi coraz dalej i dalej, ogarnia wszystkich, z którymi narodzeni z Ducha się stykają, to jest to fala zmywająca grzech”. Innymi słowy, zesłanie Ducha to po prostu wezwanie do głębokiej przemiany życia.
Co jednak w sytuacji, gdy całkowite wyzwolenie okazuje się niemożliwe? Są przecież takie sytuacje życiowe, „w których negatywnych konsekwencji swoich czynów nie można po prostu uniknąć. Choćby nieudane małżeństwo – wielkie uczucie, bliskość, dzieci, gaśnięcie uczuć, nieporozumienia, rozejście się. Potem nowi ludzie, nowe relacje, nowa miłość, nowe dzieci. Ślady pierwszego związku pozostają w duszy na zawsze, nie mówiąc już o cierpieniu dzieci”.
Co wtedy? Na czym miałoby wówczas polegać zwycięstwo Ducha? „Czasu cofnąć się nie da, zrywanie nowych relacji, równie głębokich i zobowiązujących, byłoby bez sensu. Trzeba nieść konsekwencje swoich czynów”, pisze Sikora. „To, co negatywne, nie musi jednak nad życiem panować. Owszem, potrzebna jest mądrość, męstwo, cierpliwość, potrzebna dobra rada, ludzka życzliwość, potrzebne obecne w tym wszystkim Boskie Tchnienie, samo w sobie niezauważalne, lecz wszystko podtrzymujące i rodzące życie. I splątane ścieżki życia mogą stać się glebą trudnej mądrości, nigdy nie pozbawionej cierpkiej nuty, lecz dzięki temu, przez co przeszła – współczującej, uczącej życia dobrego jak wytrawne wino”.
Podstawa naszego istnienia, konkluduje teolog, „jest Boskim, wiecznym Miłosierdziem, wszechogarniającą przestrzenią nieustannego przebaczenia. Niepodważalnym i skutecznym znakiem tego przebaczenia jest sakramentalna spowiedź. Lecz co to znaczy, że wszystko wiecznie jest nam przebaczane? Chyba to, że ostateczna Podstawa naszego istnienia jest dla nas fundamentem nieustannej możliwości odrodzenia i rozwoju, niezależnie od tego, co zrobiliśmy i w jaką sytuację przez to weszliśmy. Żyjemy w przestrzeni przebaczenia – czyli każde zło może się obrócić w dobro. Nie jesteśmy jednak trybikami w machinie świata zmierzającej bezwzględnie ku wyznaczonemu z góry celowi. To, czy harmonia i piękno naszego życia zostaną odbudowane, zależy od nas”.
Dlatego Zesłanie Ducha Świętego niesie nadzieję wszystkim, nawet tym, którzy nie mogą do końca przezwyciężyć konsekwencji swego grzechu. „Co złe, zostało nam przebaczone przez Boskie tchnienie przenikające świat. Nie musimy pozostać niewolnikami grzechu, może on być odpuszczony, oddalony bądź ujarzmiony. Bez naszego działania będzie nas jednak trzymał w niewoli i w tym sensie nie zostanie odpuszczony do końca. Dlatego Pan mówi, pokazując swój bok i dłonie: weźcie Ducha; przestańcie się bać; odpuszczajcie grzechy; nieście pokój”, konkluduje teolog.