Taki tytuł – zaczerpnięty z „Traktatu moralnego” Czesława Miłosza – nosi książkowy portret Jerzego Turowicza, którego autorką jest Anna Mateja, a który właśnie został opublikowany przez Znak. Zapiski z dzienników, fragmenty listów, ale przede wszystkim relacje osób, które z Turowiczem pracowały i przyjaźniły się, budują niezwykłą opowieść o jednej z największych postaci kształtujących powojenną historię Polski.
Książka krakowskiej dziennikarki nie jest pełną biografią wieloletniego redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”; na tę przyjdzie nam pewnie jeszcze trochę poczekać. Ale jest dziełem niezwykle interesującym, ukazującym Jerzego Turowicza we wszystkich ważnych dla niego kontekstach. Opowieść Anny Matei przybliża nam między innymi atmosferę dworu w Goszycach, w którym w czasie wojny przebywali Turowiczowie, codzienną pracę w redakcji „Tygodnika Powszechnego”, który Turowicz nazwał kiedyś swoim „biletem do raju”, czy klimat mieszkania przy ulicy Lenartowicza, w którym przez kilkadziesiąt lat znajdowała schronienie ogromna liczba zaprzyjaźnionych lokatorów.
Autorka przywołuje głosy przeszło 50 przyjaciół i znajomych redaktora; niektóre relacje pokazują go z perspektywy prywatnej, inne wskazują na rolę, jaką odegrał w polskim Kościele, polskiej kulturze i polskim życiu politycznym. Książka jest też portretem najbliższego otoczenia Turowicza, jego współpracowników – osób rzadko dziś wspominanych – jak pisarze Antoni Gołubiew i Tadeusz Żychiewicz, pisarka i redaktorka miesięcznika „Znak” Hanna Malewska czy wieloletni redaktor działu kultury „Tygodnika” Bronisław Mamoń. Bardzo ważnym wątkiem książki jest przyjaźń z Karolem Wojtyłą, a potem papieżem Janem Pawłem II.
W ostatnim rozdziale – będącym swoistą próbą bilansu życia Jerzego Turowicza – Anna Mateja cytuje znamienne wspomnienie Krzysztofa Śliwińskiego: „Jerzy zwierzył mi się, że jedną ze spraw, które uważa za swoją życiową porażkę, jest to, że nie napisał żadnej książki. Ani o Kościele w Polsce, ani o stosunkach polsko-żydowskich, choć do obu tematów był fenomenalnie przygotowany. Nie mogłem w to uwierzyć: >>Jerzy, po co tobie książka? Przecież ty nas stworzyłeś, wszyscy z ciebie jesteśmy. O ile ważniejsze jest być właśnie kimś takim, niż napisać książkę!<<. Zdziwił mnie, że to w ogóle jest dla niego problem, a on chyba do końca życia robił sobie z tego powodu wyrzuty. Nie zdawał sobie sprawy, jak niezwykle stwórczą i twórczą jest postacią – on, który martwił się, że nie napisał książki…
Jest taka ważna część teologii, według której dzieło stworzenia jest nieskończone i Pan Bóg powołał sobie spośród nas współpracowników, by dzieło stwarzania kontynuować i podtrzymywać. Jerzy był wyjątkowo ważnym i aktywnym współpracownikiem Pana Boga w dziele stwarzania świata”.
Książka Anny Matei powstała jako rezultat prac prowadzonych w latach 2008-2011, mających na celu zgromadzenie relacji o Annie i Jerzym Turowiczach. Prace te zostały sfinansowane – dzięki staraniom Krzysztofa Kozłowskiego – przez Fundację Tygodnika Powszechnego. Ważnym uzupełnieniem tekstu jest blisko 60 fotografii z Archiwum Jerzego Turowicza.
Książkę można zamówić tutaj.