„Filozofowie mają oczy i uszy nieco inne niż wszyscy. Niby widzą i słyszą to samo, ale jakby dokładniej”, pisze Wojciech Bonowicz w felietonie zatytułowanym „Chwila pełna napięcia”. Tekst ukazał się na łamach „Tygodnika Powszechnego” w związku z 15. rocznicą śmierci ks. Józefa Tischnera.

„Stanął przede mną człowiek i zadał mi pytanie. Nie wiem, skąd przyszedł, i nie wiem, dokąd zmierza. Teraz oczekuje odpowiedzi. Pytając, pragnie najwidoczniej uczynić mnie uczestnikiem jakiejś swojej sprawy. Jakiej? Tego nie wiem. Wiem jedynie tyle, ile zawiera się w pytaniu. Powstaje chwila pełna napięcia. Czy odpowiem pytającemu?
Co mogę zrobić? Mogę odpowiedzieć lub nie odpowiedzieć, mogę odpowiedzieć bez sensu, wymijająco, fałszywie. Pewne jest to, że odpowiedzieć nie muszę – mogę zamienić się w głaz, który nie słyszy. Nie znajduję poza sobą żadnej takiej siły, która by mogła wymusić na mnie odpowiedź. (…) Jeśli dam odpowiedź, to tylko dlatego, iż sam zechcę. Niemniej jednak zechcę. Jak się to dzieje, że chcę?”

Powyższy fragment pochodzi z „Filozofii dramatu” Józefa Tischnera. Otwiera drugi rozdział tej książki: „Odpowiedź na pytanie, czyli wzajemność”. Tischner analizuje w nim szczególne zobowiązanie, jakie zawiera się w pytaniu. Dlaczego człowiek czuje, że powinien odpowiedzieć prawdę? Dlaczego na pytanie: „Która godzina?” nie odpowie na przykład: „Siedemnaście metrów”? Dlaczego zobaczywszy, że na zegarku jest 11:06, nie powie, że jest 12:12? Między pytającym i pytanym, pisze Tischner, pojawia się jakaś sprawa. Może drobna – ale jednak sprawa. Zagadnięty, owszem, może zamienić się w głaz, ale na ogół w głaz się nie zamienia. Może zignorować pytanie, udać, że nie słyszy – ale czuje, że byłoby to „nie w porządku”. „Powstaje chwila pełna napięcia”.

Filozofowie mają oczy i uszy nieco inne niż wszyscy. Niby widzą i słyszą to samo, ale jakby dokładniej. Któż z nas, opisując podobną sytuację – kiedy ktoś pyta o godzinę albo o drogę – powiedziałby, że to „chwila pełna napięcia”? Gdyby pytanie brzmiało: „Czy mnie kochasz?” albo: „Dlaczego to zrobiłeś?”, to owszem. A jednak ucho filozofa wyłapuje coś, co większości z nas umyka: nawet najzwyklejsze pytanie jest wezwaniem do wzajemności. Pyta ten, kto wierzy, że usłyszy prawdę. Kto ufa, że wzajemność jest możliwa. W istocie każde pytanie jest prośbą „z głębi niedoli”: ten, kto nie ma, pyta tego, kto ma. Jeśli padnie odpowiedź – nie wymijająca, lecz prawdziwa – oznacza to, że prośba została wysłuchana, a „niedola” dostrzeżona. „Odpowiadam i tym sposobem dowodzę, że jestem odpowiedzialny”.

Analizy Tischnera są w tym punkcie dużo subtelniejsze niż by to wynikało z powyższego streszczenia. Może być przecież i tak, że odpowiadam, aby dano mi spokój. „Oddaję słowo, aby zatrzymać siebie”. Zachowałem się tak, jak należało się zachować – ale na tym koniec. Pytanie może kryć niedolę o wiele głębszą niż to wynika z jego treści. Ale przecież nie mogę uczestniczyć w każdej ludzkiej niedoli. Mówię (zgodnie z prawdą): „11:06” albo „Niech pan wsiądzie do ósemki” – i odchodzę. „Daję to, o co mnie proszą. To dobrze. Ale daję, by już sobie poszli i przestali prosić. Tylko tyle daję. Nie więcej. Resztę mam dla siebie. To źle”, pisze Tischner. Czy ma rację? Nie da się na to pytanie odpowiedzieć inaczej, jak przykładając je do własnego doświadczenia. Nie zdarzyło Ci się, droga Czytelniczko, drogi Czytelniku, nic podobnego? – zdaje się pytać filozof. Ale na tym nie koniec. Czujemy, że w tym fragmencie Tischner dzieli się z nami własnymi dylematami. Czy można być dla wszystkich? Czy wszystkim należy się jednakowa uwaga? Czy nie należy raczej rozsądnie szafować swoim czasem i siłami? Drugi jest wyzwoleniem, pisze w innym miejscu Tischner, ale jest też ciężarem. „Jedni drugich ciężary noście”. Ile ciężarów może wziąć człowiek na własny grzbiet? Pytaniom nie ma końca.

Dziś „niedole” i „biedy” współczesnego świata stanęły u naszych drzwi. Na które trzeba odpowiedzieć najpierw? I jak? Czy nie powinniśmy raczej zająć się sami sobą? Co właściwie winni jesteśmy jedni drugim? Pytając o wzajemność, Tischner wkracza w sam środek naszych dzisiejszych dyskusji.