„Sumienie odkrywa nam, co i wobec kogo mamy robić. Przy czym najważniejsze jest »wobec kogo«, a dopiero potem pojawia się »co«”. Publikujemy fragment książki „Nadzieja mimo wszystko”, która trafi do sprzedaży w listopadzie br.
„Nadzieja mimo wszystko” to kolejny zbiór tekstów ks. Józefa Tischnera niepublikowanych wcześniej w innych jego książkach. Znalazły się w nim m.in. fragmenty jego wystąpienia podczas konferencji „O sumieniu”, zorganizowanej pod koniec czerwca 1996 r. przez Samorząd Małopolskiej Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych. Poniżej zamieszczamy obszerny cytat, w którym ks. Tischner przystępnie tłumaczy, co w myśleniu o sumieniu jest najistotniejsze. W swojej refleksji podkreśla, że sumienie najpierw odkrywa, wobec kogo powinniśmy coś zrobić, a dopiero potem przychodzą konkretne działania. Sumienie odkrywa człowieka, który został w taki czy inny sposób skrzywdzony przez innych. Jeśli naprawdę dokonamy takiego odkrycia, to wówczas nie będzie nam trudno odpowiedzieć, co mamy zrobić dalej. Widząc cierpiącego człowieka, nie będziemy się chować za takimi czy innymi przepisami. Problem w tym, że bywają ludzie, których sumienia nie potrafią odkryć, gdzie jest prawdziwa krzywda i kim naprawdę powinni się zająć – i dlatego potem nie wiedzą, co właściwie należałoby zrobić… Posłuchajmy Tischnera.
Zwróćmy uwagę na bardzo interesującą, z punktu widzenia filozofii i etyki, przypowieść o miłosiernym Samarytanie. Zawiera ona nie tylko opis, ale i zarazem polemikę z pewną koncepcją moralności, którą nazwać by można „faryzejską”, aczkolwiek nie o faryzeuszach w tej przypowieści jest mowa.
Zauważmy, jak zaczyna się ta przypowieść. Młodzieniec pyta Chrystusa: „Które z przykazań jest najważniejsze?”. Na pytanie to Chrystus reaguje pytaniem: „A ty co sądzisz?”. Uczeń odpowiada: „O miłości bliźniego”. Chrystus kwituje: „Dobrze powiedziałeś”. Wówczas pada kolejne, bardzo ważne pytanie: „A kto jest moim bliźnim?”. Sytuacja jest ciekawa, bo, jak widać, uczeń zna przykazania, można powiedzieć, że znana jest mu norma, natomiast głównym problemem jest to, do kogo ma ją stosować. Potem bardzo często powtarza się ta sytuacja w historii. Wiadomo, że należy kochać bliźniego. Tylko powstaje pytanie: kto jest moim bliźnim? Głównym problemem moralnym nie jest sformułowanie normy, lecz odniesienie tej normy do konkretnej sytuacji. Czy moim bliźnim jest, na przykład, człowiek czarnoskóry? Czy moim bliźnim jest człowiek należący do innego narodu? Czy moim bliźnim jest człowiek pochodzący z niższej klasy? Nie są to pytania typu „jak działać?”, ale pytanie o to, do kogo stosować daną normę.
Bardzo interesująca jest również całość przypowieści. Obok drogi leży ranny, a drogą przechodzą rozmaici przedstawiciele ówczesnego społeczeństwa. Nie zatrzymują się, spieszą do swoich obowiązków. Można powiedzieć, że każdy ma w duszy jakąś normę, wedle której postępuje. Każdy idzie wypełnić swój obowiązek i każdy z nich na swój sposób miłuje bliźniego, lecz bliźnim tym – jak się okazuje – nie jest człowiek leżący przy drodze. Ucieczka człowieka, wedle tej przypowieści, zaczyna się w tym momencie, w którym drugi człowiek zaczyna cierpieć. Ucieczka od rannego to ucieczka od człowieka cierpiącego, umierającego. Można powiedzieć, że w tej sytuacji dla wielu ludzi cierpiący człowiek nie był bliźnim. Powtarzało się to zresztą często, na przykład w spotkaniach z trędowatymi. Faryzeusze unikali także kontaktów z poganami, ponieważ sądzili, że przez styczność fizyczną przenosi się także nieczystość moralna. Bardzo często natrafiamy na taki pogląd. Stąd urodziło się to, co potem nazwano formalizmem etycznym, a więc postępowaniem wedle formy przy równoczesnym niedostrzeganiu treści.
Zarzut taki stawiano między innymi etyce Kanta. Myślę, że czyniono to niesłusznie, choć samo sformułowanie takiego zarzutu jest interesujące. Twierdzono, że wedle etyki Kanta, która postulowała: „czyń swój obowiązek”, mamy przed oczami do realizacji formy postępowania, a nie wartości. „Czyni obowiązek” lekarz, który ratuje życie, ale także „czyni obowiązek” dozorca w obozie koncentracyjnym. W obu przypadkach zachowana jest forma, a nie treść obowiązku. Przykład ten uwidacznia, na czym mógłby polegać głos sumienia. W ostatecznym rozrachunku polegałby na wskazaniu tego, kto jest moim bliźnim: na pokazaniu tego bliskiego, którego jesteśmy zobowiązani ratować.
W Starym Testamencie bliźni pojawia się w trzech metaforach: wdowy, sieroty i obcokrajowca – tego człowieka, który zgubił drogę w życiu. Wedle etycznej doktryny Starego Testamentu przede wszystkim właśnie ci ludzie „stwarzali” w innych obowiązek pomocy, ratunku. Bliźnim niekoniecznie był każdy człowiek, ale bliźnim w szczególnym sensie był człowiek dotknięty jakimś nieszczęściem: sierota – ktoś kto stracił najbliższych; wdowa – ponieważ na tym świecie nie ma już swojego domu, straciła swoją miłość i ulokowała ją w innym świecie; oraz obcokrajowiec – który, jak Adam wygnany z raju, czuje się obco w świecie. Poprzez te trzy metafory można było domyśleć się, że każdy człowiek jest w jakimś stopniu wdową, sierotą i obcokrajowcem, ale – co zwraca tu szczególną uwagę – kluczem do wskazania bliźniego było cierpienie, a nie rasa, przynależność do tej samej religii czy tego samego narodu. Bliźni to przede wszystkim cierpiący. Wielkość miłosiernego Samarytanina polegała na tym, że poza formami odkrył człowieka i dostrzegł w nim bliźniego.
Mamy zatem dwa ważne momenty: z jednej strony ludzkie cierpienie, a z drugiej strony nasz obowiązek wobec ludzkiego cierpienia. (…) Można snuć długie rozważania na ten temat, ale w moim przekonaniu sumienie to jest przede wszystkim to, co odkrywa nam, co i wobec kogo mamy robić. Powiedzmy z naciskiem, że w tym „co” i „wobec kogo” najważniejsze jest „wobec kogo”, a dopiero potem pojawia się „co”. Najpierw muszę widzieć rannego, a dopiero potem wiedzieć, co robić: czy wykonać sztuczne oddychanie, czy opatrywać rany, czy podać mu ostatni kieliszek wódki. Kiedy nie widzę „kto”, chcąc nie chcąc, robię rzeczy niewłaściwe. Sumienie – zwracam na to raz jeszcze uwagę – jest przede wszystkim odkrywaniem tego „kto”, a dopiero potem „co”. Norma przychodzi później, wcześniej musi pojawić się doświadczenie „wobec kogo”.
Książka „Nadzieja mimo wszystko” zostanie opublikowana przez wydawnictwo Znak. Do sprzedaży trafi w pierwszej połowie listopada. Więcej informacji o niej można znaleźć tutaj.
Na zdjęciu: „Dobry Samarytanin” – grafika Wernera van den Valckerta (koniec XVI w.) ze zbiorów Metropolitan Museum of Art; fotografia została udostępniona w domenie publicznej.