11 maja br. zerwał plomby zabezpieczające liczniki prądu w rzymskim budynku zajmowanym nielegalnie przez 450 osób (w tym około 100 dzieci). Następnego dnia włoska gazeta „La Repubblica” nazwała go „Robin Hoodem papieża”.
„Ta książka przywraca wiarę w Kościół, w biskupów” – takie komentarze pojawiły się już w pierwszych dniach po publikacji „Zapachu Boga”. Książka, gromadząca różne wystąpienia kard. Konrada Krajewskiego, jednego z najbliższych współpracowników papieża Franciszka, od razu skupiła na sobie uwagę mediów. A czytelniczki i czytelnicy zaczęli ją zamawiać tak chętnie, że wkrótce trafiła na pierwsze miejsce na liście bestsellerów księgarni wysyłkowej Znaku.
O kard. Krajewskim, który od 2013 roku jest papieskim jałmużnikiem, zrobiło się szczególnie głośno po tym, jak postanowił złamać prawo, żeby ratować ludzi mieszkających w domu, w którym odcięto prąd. Opis tego zdarzenia również znajdziemy w książce: „…zobaczyłem pięćset osób żyjących od tygodnia bez prądu: dzieci, kobiety w ciąży. Zacząłem najpierw po ludzku działać. Zadzwoniłem do wojewody. A on: >>Nic nie mogę zrobić, jest sobota, niedziela<<. Obdzwoniłem wszystkich, których się dało. Potem poszedłem na Eucharystię. Usiadłem w kościele, najbliżej położonym od tego bloku. Usiadłem jak każdy wierny, na końcu. Słucham. Niedziela Dobrego Pasterza: Ja jestem Dobrym Pasterzem. Oddaję życie za swoje owce. One Mnie znają. Przyjąłem Komunię Świętą i jeszcze to na mnie żadnego wrażenia nie zrobiło. Wsiadłem do samochodu i wracam do Watykanu.
Gdzieś na wysokości placu Świętego Piotra zatrzymałem się i mówię: >>Jak do tej pory oddawałem krew tylko do badań: żeby wiedzieć, jak z prostatą, czy bakterii nie mam, jak kwasy żołądkowe. Kiedy cierpiałem dla Kościoła? Nigdy! To ja mam iść do swojego mieszkania, włączyć ciepłą wodę, usiąść w fotelu, wyciągnąć kiełbasę krakowską i oglądać dziennik?”. Zawróciłem. Wszedłem do bloku, poprosiłem, żeby wszyscy wyszli, bo to, co zamierzałem zrobić, to przestępstwo. Nie chciałem, żeby ponosili konsekwencje.
Po wielu problemach, jak to uruchomić, bo to wielkie maszyny pod wysokim napięciem, zostawiłem kartkę z informacją, że to zrobiłem ja. A do wojewody napisałem SMS-a, że ponoszę wszystkie konsekwencje: nie byłem pijany, nie byłem pod wpływem narkotyków, to jest rzecz związana z Ewangelią”.
We wstępie do książki jej redaktor, dziennikarz Krzysztof Tadej tak pisze o kard. Krajewskim: „Opisując watykańskich hierarchów, można wyliczać ich tytuły, odznaczenia, doktoraty honoris causa. Dla mnie ciekawsze są krótkie zdania polskiej zakonnicy. Jednej z osób pomagających kardynałowi Krajewskiemu. >>Rozdajemy posiłki na dworcach kolejowych. Kiedy ci, co przyszli, kończą jeść, trzeba zrobić porządek. I wtedy on, kardynał, tak ważny hierarcha Watykanu, bierze szmatę i wszystko sprząta<<”.
Nie lubiący rozgłosu i niechętnie udzielający wywiadów kardynał długo się ponoć wahał, nim zgodził się na publikację wyboru swoich wystąpień (w tym homilii, przemówień, zapisu rozmów z pielgrzymami itd.). Dobrze się jednak stało, że ukazuje się on właśnie w tym czasie, gdy wielu katolików w Polsce traci poczucie, że wie, dokąd ich prowadzi ich własny Kościół. Kard. Krajewski mówi o prostocie ewangelicznego przesłania i przekładaniu go na codzienny konkret. Daje też świadectwo o papieżu Franciszku, który przez wielu jest nie rozumiany, krytycznie oceniany, a nawet odrzucany.
„U nas, w Polsce, w zakrystiach zawsze jest zdjęcie papieża lub biskupa miejsca. Opowiadano mi, że ktoś wszedł do zakrystii i patrzy, a tam nie ma zdjęcia papieża. Pyta ten człowiek proboszcza, dlaczego nie ma zdjęcia papieża Franciszka. A proboszcz mówi: >>Bo na to nie zasługuje<<. (…)
Apartament w Pałacu Apostolskim stoi wolny, papież mieszka pośród księży, je razem z nimi, nie wynosi się ponad innych, jeździ najsłabszym samochodem, jaki jest w Watykanie. Ostatnio powiedziano mu, że silnik wysiądzie, a papież zauważył, że przecież samochód jest ubezpieczony, przyjedzie pogotowie techniczne i naprawi. On chce żyć tak jak Jezus. Chce być pielgrzymem, nie chce mieć swojego miejsca, więc ma miejsce hotelowe, pokoik. Może kiedyś kamery to pokażą, jak bardzo skromnie żyje. Cały czas mówi: „Tak mi się zdaje, że taki był Jezus, który był człowiekiem bezdomnym”. Jezus był człowiekiem bezdomnym, on takim człowiekiem chce być, więc musi mieć styl Jezusowy.
Każdy z nas, księży, powinien mieć styl Jezusowy. Styl, który jest ewangeliczny. I gwarantuję wam, że na początku takich księży świat nie będzie lubił. A potem będą ich oprawiali w ramki i prosili, aby byli sługami Bożymi i by Kościół uznał ich za świętych. Tak to zawsze wygląda”.
Książkę „Zapach Boga” wydaną przez Znak można zamówić tutaj.