Obchodziłby właśnie 41. urodziny – ale nie było mu dane. Choć i tak uważał, że kawał życia dostał od Boga w prezencie. Starał się go nie zmarnować. I nie zmarnował.
Życie ks. Jana Kaczkowskiego to wymarzony temat na książkę. Nic dziwnego więc, że Przemysław Wilczyński, dziennikarz „Tygodnika Powszechnego”, podjął się tego zadania. Miał zresztą swoją osobistą przygodę z ks. Janem: zanim jeszcze duchowny stał się znanym w całej Polsce kaznodzieją i autorem książek, Wilczyński przeprowadził z nim dla „Tygodnika” wywiad. Rozmowa nosiła tytuł „Sklepany przez Kościół, kocham Kościół” i ukazała się na łamach pisma pod koniec 2012 roku.
Potem życie publiczne ks. Jana przyspieszyło. Stał się, jak sam mówił o sobie, „onkocelebrytą” – człowiekiem znanym z tego, że ma raka. Nie ukrywał swojej sytuacji, mówił o niej prosto i odważnie, a jednocześnie nie rozczulał się nad sobą. Prowadził nadal rozpoczęte dzieła, dużo jeździł, żeby gromadzić na nie środki, nie odmawiał wywiadów, zaproszeń na rekolekcje czy konferencje. Przy okazji dowiadywaliśmy się różnych szczegółów z jego życia, choćby tego, że już w momencie narodzin przez lekarzy określony został jako „nie rokujący”. Potem ten motyw niewiary w jego możliwości powracał kilkakrotnie w jego życiu – także jako kandydata do kapłaństwa, a potem duchownego. Książka Wilczyńskiego bardzo rzetelnie opisuje wyzwania, przed jakimi przyszło mu stanąć, kontrowersje, jakie wzbudzał, ale też postawę przełożonych i kolegów wobec niego (w tym przyczyny i przebieg konfliktu z arcybiskupem Głodziem).
Siłę dawała mu rodzina. To paradoks: syn niewierzącego ojca stał się na początku XXI wieku w Polsce najwyrazistszym świadkiem wiary. Może ojciec Jana Kaczkowskiego miał problemy z wiarą w Boga, ale na pewno nie miał problemów z wiarą w syna. Oboje rodzice – Helena i Józef Kaczkowski – dali synowi to, co powinno się dać dziecku „trochę innemu”, zmagającemu się z rozmaitymi ograniczeniami (mały Janek utykał, nosił okulary ze szkłami „jak denka od szklanek”), a równocześnie żywotnemu i ciekawemu świata. W tej biografii to chyba jest watek najbardziej poruszający: opowieść o tym, ile siły może dać człowiekowi rodzina.
Niektórzy mówili, że ks. Kaczkowski nie mieścił się w Kościele. Po przeczytaniu książki Przemysława Wilczyńskiego widać, że to nieprawda. Na pewno miewał w Kościele „pod górkę”, przeżywał rozmaite rozterki i kryzysy. Równocześnie jednak był wcieleniem tego, czym Kościół jest czy powinien być. Był Kościołem w najlepszym wydaniu. Nie idealnym, tylko świętym – przez swoją ofiarność, przez upartą wolę naprawiania samego siebie i świata wokół, przez zaufanie, że każdy dobry ludzki czyn przybliża nas do nieba.
Książkę Przemysława Wilczyńskiego „Jan Kaczkowski. Życie pod prąd. Biografia” opublikowało Wydawnictwo WAM. Można ją zamówić tutaj.