Nazywany przez swoich uczniów „Szefem” ks. Herbert Hlubek (1929–2013) to postać nietuzinkowa, laureat pierwszej edycji Nagrody Znaku i Hestii im. ks. J. Tischnera. Nagrodzono go za działalność duszpasterską – przez kilkadziesiąt lat opiekował się studentami i pracownikami akademickimi w diecezji opolskiej, a następnie w nowo utworzonej diecezji gliwickiej. Całą nagrodę przeznaczył na potrzeby gliwickiego hospicjum.
Duszpasterzy akademickich było i jest wielu; co sprawiło, że właśnie ks. Hlubek otrzymał tischnerowskie wyróżnienie? Jury doceniło przede wszystkim jego determinację, poświęcenie i to, że akcent kładł na intelektualne pogłębienie wiary. Spotkania przez niego organizowane śmiało można nazwać seminariami naukowymi. Dyskutowało się tam teksty najważniejszych teologów i filozofów, głównie współczesnych – Rahnera, Schillebeeckxa, także Tischnera, z którym Hlubek się przyjaźnił. Na organizowane przez niego Dni Kultury Chrześcijańskiej przyjeżdżali wybitnie intelektualiści i artyści, m.in. Gustaw Holoubek, Krystyna Kerstenowa, Maja Komorowska, Anna Nehrebecka, Stanisław Stomma, Władysław Stróżewski, Jerzy Szacki czy Krzysztof Zanussi.
Spod ręki ks. Hlubka wyszło kilka pokoleń śląskiej inteligencji, o czym świadczy kolejna książka poświęcona jego życiu i działalności: „Powroty do dziedzictwa księdza Herberta Hlubka”, zredagowana przez Anielę Dylus, a opublikowana przez Wydawnictwo Św. Krzyża w Opolu. Znalazły się w niej m.in. wywiady z ks. Herbertem, na które – nawiasem mówiąc – niechętnie wyrażał zgodę i którymi szybko się nudził (nie powstała więc nigdy rozmowa-rzeka), artykuły podsumowujące jego działalność (w tym laudacja ks. Adama Bonieckiego wygłoszona podczas uroczystości wręczenia Nagrody Tischnera) oraz wspomnienia uczniów i przyjaciół. Wyłania się z nich interesujący portret człowieka niesłychanie skromnego, a równocześnie upartego – przede wszystkim w dochodzeniu do prawdy.
„Autorytetem są dla mnie przede wszystkim wartości”, mówił w jednym z wywiadów. „Bo ja mimo wszystko wierzę, że wartości są obiektywne. Wartość może być pogłębiona, inaczej rozumiana, ale ona jest. czarne jest czarne, białe jest białe. Dobro zawsze jest dobrem. (…) Owszem, ktoś – prawdziwy autorytet w czyjejś osobie – może wskazywać na te wartości. To nie jest jak w wojsku: nie, tak. Autorytet zaprasza, wskazuje mi: zobacz! I tak jest, jak mówi – i sam to łapiesz”. Słowa te dobrze opisują sposób jego działania jako duszpasterza.
W książce jest szereg pysznych wspomnień, także związanych z ks. Tischnerem, z którym ks. Hlubek poznał się w połowie lat 50., studiując na Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie. Obaj trafili tam z sympatii dla ks. Kazimierza Kłósaka, wykładającego filozofię, i szybko się zaprzyjaźnili (choć sam Hlubek nie chce ich relacji nazywać przyjaźnią, raczej koleżeństwem). Mieszkali w konwikcie, gdzie warunki były znośne, ale zimą mieszkańcom dokuczał chłód. Ks. Herbert wspomina, że któregoś razu siostra obsługująca konwikt przyniosła mu grzejnik elektryczny. Tischner też domagał się grzejnika, powołując się na przykład kolegi, na co siostra odpowiedziała: „Hlubek jest Hlubek!”. „Józek nie byłby jednak sobą, gdyby się nie odciął”, wspomina bohater książki. „Otóż pokoje w konwikcie nie miały progów. Józek od strony korytarza rozlał trochę herbaty pod mój pokój i narobił rabanu. Ściągnął siostrę Wiktorię, pokazując, jak zachowuje się >>ten Hlubek<<. Nawet do ubikacji nie chce mu się wychodzić!”.
„Był fantastyczny, całe jego usposobienie było urocze, tryskał humorem”, wspomina ks. Tischnera w innym miejscu. „Czasami pozwalał sobie nawet na niecenzuralne góralskie żarty – np. po to, aby >>odpędzić<< od stolika obleganego w ATK-owskiej stołówce kolegów z Wydziału Teologicznego lub przynajmniej wprawić ich w zakłopotanie. (…) Niemniej myliłby się ten, kto by na tej podstawie wysnuwał wnioski, co do jego pobożności. Kiedyś wieczorem w konwikcie wpadłem bez pukania do pokoju Józka i… zastałem go na kolanach, zatopionego w modlitwie”.
Rozmowy i wspomnienia uzupełniają liczne zdjęcia, zarówno z archiwum ks. Herberta, jak i jego uczniów. „Jeśli na kartach tej książki”, pisze we wstępie Aniela Dylus, udało się przechować również dla kolejnych pokoleń ludzi szukających Prawdy chociaż odbicie tego światła, którym świecił ks. Herbert Hlubek, a które powodowało, że lgnęliśmy do niego, powrót do jego dziedzictwa nie był daremny”.
Książkę można zamówić tutaj.