„Myśli o wolności, władzy i wspólnocie” ks. Józefa Tischnera to propozycja dla wszystkich, którzy chcą zrozumieć, czym jest wolność i co się dzieje z naszą wolnością. Publikujemy dziś fragmenty tej książki. W środę 20 kwietnia – w pierwszym dniu 16. Dni Tischnerowskich – do salonów prasowych trafi specjalne wydanie „Tygodnika Powszechnego”, do którego zostanie dołączona.
Książka przygotowana została w taki sposób, aby można ją było nosić w kieszeni lub torebce i co jakiś czas do niej zaglądać. Czy myśli Tischnera o wolności są jeszcze aktualne? Czy wolność jest przez nas odbierana znów – tak jak przed dwudziestu laty – jako dar nieszczęsny? Może w naturze wolności leży to, aby niepokoić? Jak budować wspólnotę? Co jest warunkiem rzetelnego dialogu? Na te i inne pytania można szukać odpowiedzi, korzystając z fragmentów dzieł Tischnera, które wybrał i ułożył Wojciech Bonowicz. Wydawcą książki jest SIW Znak, a partnerem wydania – „Tygodnik Powszechny”.
W środę 20 kwietnia – w pierwszym dniu 16. Dni Tischnerowskich – do salonów prasowych trafi specjalne wydanie „Tygodnika Powszechnego” z książką, które kosztować będzie 24,90 zł. W sprzedaży będzie też wydanie bez książki – w cenie 7,90 zł. W numerze „Tygodnika Powszechnego”, który wtedy się ukaże, będzie dodatek poświęcony Nagrodzie Znaku i Hestii im. ks. J. Tischnera i 16. Dniom Tischnerowskim. Partnerem dodatku jest Krakowskie Hospicjum dla Dzieci im. ks. J. Tischnera.
Poniżej publikujemy kilkanaście fragmentów wybranych z tej książki:
Kiedyś napisałem artykuł na temat doświadczenia wolności, w którym zaproponowałem pewną definicję tego pojęcia. Definicja ta jest pozornie abstrakcyjna, ale mówiąc o wolności, bez pewnych abstrakcji nie możemy się obejść. Wolność więc to sposób istnienia dobra, które człowiek sobie stopniowo przyswaja. Można zatem powiedzieć, że problem wolności zaczyna się wewnątrz człowieka. Człowiek staje się wolny, gdy się wyzwoli od pewnych zniewoleń. Mniej ważne są tu zniewolenia zewnętrzne, najważniejsze są te wewnętrzne. Najogólniej rzecz biorąc, owe wewnętrzne zniewolenia pojawiają się pod postacią rozmaitych lęków. Kiedy w Ewangelii Chrystus chciał wyzwolić swoich uczniów, to uświadomił im to, mówiąc: „Nie bójcie się, duszy zabić nie mogą”. Na tej właśnie płaszczyźnie – między doświadczeniem duszy a doświadczeniem śmierci – rozpoczyna się zawsze problem ludzkiej wolności. Zniewolenia polityczne, ekonomiczne to tylko zewnętrzny wyraz tych wewnętrznych przeżyć.
Niewątpliwie wolność jest wartością podstawową, lecz nie jedyną. Wprawdzie bez niej nie można osiągnąć innych wartości, ale sama oznacza czystą obojętność. Bycie tylko wolnym oznacza zawieszenie w próżni. Wszystko mogę, a nic nie robię. Aby wyjść z pustki, trzeba poddać się wyższym wartościom.
Wolność to ta jedyna w swoim rodzaju wartość etyczna, od której realizacji zależy realizacja wszystkich innych wartości osobowych. Nie można udoskonalać siebie, nie przyjmując w wolny sposób proponowanych wartości. Ale sprawa wolności wydaje się dziś węzłem gordyjskim nie do rozwiązania. Jej początki tkwią już w samej idei wolności, w różnych odpowiedziach na pytanie: co to jest wolność? Dla jednych jest ona jak forma bez treści, jak mówienie bez tego, co się mówi, jak praca bez tego, nad czym się pracuje. Wolnością jest nieustanne mówienie „nie” – „nie” Bogu, „nie” bliźniemu, „nie” każdej wspólnocie ludzkiej. Dla innych wolnością jest akt przeciwny: mówienie „tak” każdej konieczności, wszystkiemu, co być musi – losowi, dziejom, przemocy. Gdzież więc leży najgłębsza prawda o wolności?
Jak wzrok nachyla się ku barwie, a słuch ku dźwiękom, tak i wolność ku czemuś się nachyla. Nie jest to jednak uniwersalna negacja. Wolność negująca wszystko jest wolnością obsesyjną, wolność taka musi kiedyś samą siebie zanegować. Nie jest też jednak wolnością akt rezygnacji w obliczu konieczności. Z wolności nie można zrezygnować, bo akt rezygnacji jest potwierdzeniem wolności. Kiedyż więc spełnia się wolność? Co jest tą „barwą” i „dźwiękiem” dla wolności? Wolność spełnia się wtedy, gdy kieruje się na zewnątrz samej siebie, ku jakiejś wartości, jakiemuś dobru, gdy je wybiera, urzeczywistnia. Ale co jest pierwszym dobrem wolności? Może chleb, może życie, może miłość, może Bóg? Nie, pierwszym dobrem wolności jest prawda. (…) Im więcej jest między nami prawdy, tym więcej jest między nami wolności.
Jestem więc wolny wtedy, kiedy czuję się u siebie, a czuć się u siebie mogę wtedy tylko, kiedy myślę i jak daleko myślę. W momencie, w którym muszę zawiesić myślenie, kończy się moja wolność. Doświadczenie wolności nie na tym polega, żeby móc robić to i tamto; doświadczenie wolności polega na tym, żeby się czuć w świecie jak u siebie. Świat, który na początku jest w sobie, zmienia się na świat „dla mnie” dzięki myśleniu. Wolność nie polega na wyborze, ani na braku wyboru. Wolność jest sposobem bycia. Jest to sposób bycia wedle rozumu.
Nie wszystko musi być zorganizowane. Nie wszystko może być zorganizowane. Człowiek musi mieć jakieś pole wolności i swobody. Człowieczeństwo to także indywidualna, spontaniczna twórczość człowieka. Poprzez wolność przejawia się bogactwo osoby ludzkiej, którego nie można ograniczyć żadną funkcją. Człowiek jest artystą swego życia i rzeźbi je według własnych wyobrażeń o swym szczęściu i honorze. Wolność jest zawsze związana z jakimś stopniem nieprzewidywalności.
Wolność jest niezbędna i wolność jest niepokojąca. Bez wolności żaden czyn, żadne pragnienie, żadne spełnienie funkcji nie będzie własnym czynem człowieka. Człowiek winien być sobą w swych czynach. Gdzie brak wolności, tam człowiek nie jest sobą – nawet gdy robi, czego od niego wymagają. Ale człowiek może być sobą (czuć się sobą) w tym, co złe. Stąd niepokój związany z wolnością.
Wolność to proces. Do niej się dochodzi, dojrzewa. Jest nieustannym wyzwalaniem od tego, co niższe, ku temu, co wyższe. Jest taki piękny, stary obraz wolności: ptak, który uczy się latać. Jedno jest tu powodem do pewnej melancholii – jest bowiem rzeczą bardzo trudną nauczyć kogoś wolności, tylko mu o niej opowiadając. Człowiek musi sam jej spróbować, sam dojść do własnych absurdów, sam rozbić sobie nos i zrozumieć, na podstawie własnych klęsk, że popełnił pomyłkę. A to trochę trwa. Tak to już jest, że córka nie chce słuchać rad swojej matki… Jedyna pociecha w tym, że i matka nie słuchała również rad swojej matki. Faktem jest jednak, że bez wolności człowiek nie może być sobą. Wolność nie jest najwyższą wartością, ale jest wartością podstawową. Z samą wolnością nigdzie się jeszcze nie jedzie, ale bez wolności po prostu się umiera.
Człowiek tym się różni od innych istot na tej ziemi, że (…) potrafi na zło odpowiedzieć dobrem. Tego nawet aniołowie nie potrafią, bo aniołowie nie doświadczają żadnego zła. A człowiek doświadcza zła. I może ze zła budować dobro. Może tworzyć dobro ze zła, które go dotyka. Na tym polega wielkość człowieka, na tym polega jego godność, jego twórczość. Człowiek nie potrafi z niczego stworzyć drzewa, kamieni, domów, ale potrafi zrobić większy cud: ze zła stworzyć dobro.
Istnieje w nas coś takiego, jak lęk przed naszym własnym sercem. Do czego nas to doprowadzi, to nasze serce? Dzisiaj musimy przebaczyć, jutro musimy podać wodę, pokarm, a być może pojutrze – umrzeć za drugiego człowieka. Boimy się tego, że kiedy raz będziemy dobrzy, to ta logika dobra tak nas wciągnie, że zginiemy. Myślę, że wtedy właśnie człowiek krępuje swoje serce – i krępuje nie ze złości, ale z tego poczucia, że może być za słaby, że może nie wytrzymać tych prób.
Wolność człowieka i przestrzeń nadziei są ze sobą ściśle powiązane. Gdy zmienia się wolność, zmienia się również przestrzeń nadziei, gdy zmienia się przestrzeń nadziei, zmienia się również wolność człowieka. Tak może powstać kryjówka. Kryjówka to miejsce wolności zalęknionej, wolności zatroskanej potrzebą chronienia siebie.
Wolność, którą wpędzono w kryjówkę, maluje wokół siebie przedziwne krajobrazy. Gdzieś tam na horyzoncie czai się wróg. Wróg jest perfidny, przybiera rozmaite pozycje, często zmienia twarze. Zanim zniszczy, próbuje okłamać i uwieść. Wróg czasem jest gdzieś nad człowiekiem, czasem tuż obok, a czasem wchodzi w podziemie i drąży podkop pod fundamentem domu. Wymaga to odpowiedniej reakcji. Ona musi być dostosowana do „akcji” wroga. Człowiek sam musi nauczyć się zmieniać twarze, stać się perfidny wedle perfidii wroga, wchodzić w podziemie i wychodzić z podziemia. Mówi się, że wrogowie są do siebie podobni, ich postawy są wspólne, ich uczucia podobne. W końcu zamykają się w błędnym kole, którego osią jest obsesja odwetu. Obsesja ta sprawia, że nie ma już domu, a nawet kryjówki już nie ma – pozostaje więzienie. Człowiek sam buduje sobie więzienie i sam siebie na nie skazuje.
To bardzo ważne, by człowiek umiał zmieniać od czasu do czasu punkty swego widzenia świata. Nie wolno przywiązywać się do jednego okna. Zmieniać punkty widzenia to wznieść się ponad siebie, ponad własne uczucia, własne interesy, to patrzeć na siebie tak, jak by się było kimś innym. Jakiś stopień wolności jest warunkiem myślenia. Wolność przypina człowiekowi skrzydła. Dzięki tym skrzydłom człowiek może unieść się ponad swój mały świat. Może popatrzeć na siebie z zewnątrz. Dopiero porównując wewnętrzny i zewnętrzny obraz samego siebie, może człowiek przybliżyć się do prawdy.
Na czym polega pluralizm? Polega nie tylko na tym, że wielu ludzi jedzie na jednym wozie i każdy siedzi na swoim miejscu. Pluralizm to jakby wymiana spojrzeń. Idzie o to, że nikt nie znałby pełnej prawdy o sobie, gdyby jej nie wyczytał z oczu drugiego człowieka. Potrzebujemy nawzajem siebie, abyśmy mogli znać prawdę o sobie. Wierzący potrzebuje oczu niewierzącego, a niewierzący spojrzenia wierzącego. Chrześcijanin czyta prawdę o sobie nie tylko ze siebie samego i ze słów innego chrześcijanina, ale również ze spojrzenia poganina, Greka czy Żyda. W dziedzinie prawdy obowiązuje wzajemność spojrzeń. (…) Nie osiągnie się prawdy w samotności. W samotności łatwo o iluzje. Stąd konieczność pluralizmu.
Rzetelny dialog wyrasta z pewnego założenia, które musi być przyjęte – wyraźnie lub milcząco – przez obydwie strony: ani ja, ani ty nie jesteśmy w stanie poznać prawdy o sobie, jeśli pozostaniemy w oddaleniu od siebie, zamknięci w ścianach naszych lęków, lecz musimy spojrzeć na siebie niejako z zewnątrz, ja twoimi, a ty moimi oczami, musimy porównać w rozmowie nasze widoki i dopiero w ten sposób jesteśmy w stanie znaleźć odpowiedź na pytanie, jak to z nami naprawdę jest. Dopóki ja patrzę na siebie wyłącznie swoimi oczami – znam część prawdy. Dopóki ty patrzysz na siebie swoimi oczami, także znasz tylko część prawdy. Ale także odwrotnie: gdy ja patrzę na ciebie i biorę pod uwagę tylko to, co sam widzę, i gdy ty patrzysz na mnie i uwzględniasz tylko to, co widzisz – obydwaj ulegamy częściowemu złudzeniu. Pełna prawda jest owocem wspólnych doświadczeń – twoich o mnie, a moich o tobie.
Problemem najciekawszym, najpiękniejszym jest problem jeden: w jaki sposób człowiek może obudzić w drugim człowieku poczucie jego wolności. Bo zazwyczaj zastanawiamy się nad tym, co ja powinienem zrobić, żeby drugim tak a nie inaczej pokierować. Ale pokierować drugim to znaczy: zagrać z nim w jakąś grę, może nawet zapanować nad nim. Tymczasem najgłębszym problemem wychowawczym nie jest to, w jaki sposób panować nad człowiekiem, ale w jaki sposób obudzić w nim człowieczeństwo. A człowieczeństwem tym jest wolność. I tutaj znalazłem piękną odpowiedź na to pytanie Franza Rosenzweiga. Mianowicie: są pewne wartości, które przenoszą się z człowieka na człowieka poprzez pieśń, i między innymi do takich wartości należy wolność. To bardzo piękna idea, że wolność musi być wyśpiewana. I wyśpiewana wolność przenosi się od człowieka do człowieka: zaczyna się wspólny śpiew wolności.
W sprzedaży dostępne są też inne wybory myśli ks. Józefa Tischnera: „Myśli wyszukane”, które można zamówić tutaj, oraz „Alfabet Tischnera”, który – z atrakcyjnym rabatem – można zamówić tutaj.