Takie pytanie stawiają sobie redaktorzy najnowszego miesięcznika „Znak” (nr 696, maj 2013). „Dlaczego nie chcemy się już spierać, lecz dążymy do podporządkowania sobie innych?”, pytają, mając na względzie obecną sytuację w Polsce. „Pojęcie wojny wydaje mi się dalece przesadne”, odpowiada w numerze Aleksander Smolar. „Podział istnieje, ale ulega też pewnej ewolucji. Myślę, że z czasem będzie następować reintegracja tych dwóch Polsk i ten podział będzie słabł”.
„Zadawano mi już wielokrotnie pytanie, czy Polska jest podzielona, czy w istocie są dwie Polski”, mówi Smolar w wywiadzie zatytułowanym „>>Wojna<< to mocne słowo”, „i ja mam do tego dość ambiwalentny stosunek, ponieważ Polska nie jest jedynym krajem, w którym mówi się o takim głębokim podziale. To był język bardzo często używany przy opisie Stanów Zjednoczonych, zwłaszcza w czasie prezydentury Billa Clintona i później George’a W. Busha. Mówiono wówczas, że w USA są stany niebieskie, których kultura jest bardzo zbliżona do europejskiej i których mieszkańcy udzielają podobnych do europejskich odpowiedzi na wszelkie pytanie dotyczące problemów obyczajowych, stosunku do wojny, używania przemocy w stosunkach międzynarodowych. Mówiono także, że są i stany czerwone, które reprezentują trochę inny świat, z wciąż silnym kultem kowboja, kulturowo konserwatywny, znacznie bardziej niż reszta Ameryki religijny, nieufny wobec organizacji międzynarodowych. Na ile jest to problem też w Polsce? Pewne elementy tego typu sporu na pewno istnieją, ale te podziały wpisują się w szersze zjawisko, które obserwujemy we wszystkich krajach peryferyjnych w stosunku do centrów rozwoju kulturowego, w naszym przypadku zachodniej Europy. W tych państwach istnieje zawsze bardzo ambiwalentny stosunek do metropolii, które działają trochę jak magnes, pojawia się od razu pragnienie imitacji, nie tylko kulturowej, lecz także ze względu na bezpieczeństwo, na poziom rozwoju, na instytucje demokratyczne itd. W tych krajach istnieją także siły, które są bardziej związane z tradycją, tradycyjnym sposobem życia, wierzeń, poczuciem odrębnej tożsamości narodowej, ze strachem przed narzuconą zmianą, wymuszoną sekularyzacją. Polska też jest takim państwem, jakkolwiek grupy integralnie odrzucające okcydentalizację są u nas zjawiskiem marginalnym; nawet one przyjmują modernizację w sensie materialnym, chcą, żeby było lepiej, zamożniej, natomiast odrzucają to wszystko, co mogłoby się wiązać z jakimś kulturowym i obyczajowym importem”.
Laureat Nagrody Znaku i Hestii im. ks. J. Tischnera jest jedną z kilku osób wypowiadających się w bloku stanowiącym główny temat numeru. Oprócz rozmowy z nim można też przeczytać wywiad z Dariuszem Gawinem, który prezentuje zgoła inną wizję („W oczekiwaniu na najgorsze”). „Wydaje się, że ekstremizmy, które pojawiają się zarówno na lewicy, jak i prawicy, są charakterystyczne dla krajów, w których demokracja liberalna albo nie istnieje, albo przeżywa kryzys”, twierdzi Gawin. „Wówczas to młodzież w warunkach takiej skryzysowanej – jeśli można tak powiedzieć – demokracji sięga po erzace zaangażowania politycznego, które wykraczają poza to, co wydaje się młodzieży fasadą. Można walczyć np. z Żydami, którzy są prawdziwą siłą kryjącą się za tą fasadą, można też walczyć z systemem choćby poprzez różnego rodzaju akty przemocy symbolicznej, np. oblewanie farbą starych zabytkowych kamienic w centrum Warszawy, atakując firmy, które kojarzą się z luksusem i konsumpcją. Te rzeczy zawsze istniały, to co się zmieniło i co może budzić obawę, to że one stają się przedmiotem debat politycznych i intelektualnych”. Gawin zwraca uwagę, że cała Europa wstrząsana jest niepokojami: „Mam poczucie, że w dzisiejszej Europie w ogóle jest podświadome, podskórne oczekiwanie najgorszego i walka z jakimś nieznanym najgorszym, ale nie posiadamy narzędzi intelektualnych, które mogłyby temu zaradzić lub ten stan opisać”.
Blok – zawierający również teksty Adama Puchejdy (który przeprowadził obie powyższe rozmowy) i Marcina Sikorskiego – zamyka skrócony zapis debaty „Szanse innej polityki”, która odbyła się 20 lutego 2013 r. w Fundacji im. Stefana Batorego w Warszawie. W debacie obok Aleksandra Smolara udział wzięli: Tadeusz Mazowiecki (spotkanie zorganizowano w związku z ukazaniem się jego książki „Rok 1989 i następne”), Włodzimierz Cimoszewicz, Marek Jurek, Jerzy Osiatyński, Wiktor Osiatyński i Magdalena Środa. „Dziś polityka to nieustająca kampania wyborcza”, mówi w tej dyskusji Marek Jurek. „W tej permanentnej kampanii rozmywa się zmysł historii, celów wybiegających poza wyborczą perspektywę, bo odwracających uwagę od doraźnego sukcesu. Ludzie z pokolenia premiera Mazowieckiego czy mojego nieżyjącego przyjaciela Wiesława Chrzanowskiego mieli nieobecny w dzisiejszej polityce dystans do własnej pozycji. Żywili przekonanie, że politykę się tworzy, a nie, że trzeba w niej „zaistnieć”. (To dziwne słowo sugeruje, że człowiek ze swoim sumieniem, przekonaniami, odpowiedzialnością – nie istnieje dopóty, dopóki nie pojawi się w instytucjach, a najlepiej w telewizji). Dlatego rozumieli rzeczywisty sens polityki: zmianę życia w wymiarze historycznym, ochronę zagrożonych lub odtwarzanie potrzebnych – wartości. Dziś przeciętny kandydat do parlamentu wyżywa się w pomstowaniu na przeciwną partię, ale słowem nie mówi o własnej odpowiedzialności: do czego chciałby przekonać własne ugrupowanie, współobywateli, parlament. Osobista odpowiedzialność sprowadza się na ogół do załatwienia spraw lokalnych, odpowiedzialność za sprawy ściśle publiczne polityk deleguje na swoich partyjnych liderów. I podmiotem polityki stają się wąskie kierownictwa partyjne, a nie opinia publiczna”.
W numerze polecamy też m.in. blok materiałów poświęconych filozofii Sørena Kierkegaarda, niewielki esej Dobrosława Kota „Kruchość i kryzys” (o znaczeniu kryzysu w chrześcijaństwie), wspomnienie Henryka Woźniakowskiego o Krzysztofie Kozłowskim oraz blok poświęcony Markowi Skwarnickiemu, zawierający dwa wspomnienia (pióra Józefy Hennelowej i Henryka Woźniakowskiego) oraz małą antologię fragmentów jego pism poświęconych śmierci i przemijaniu (przygotowaną przez Janusza Poniewierskiego).