„Podczas pierwszej pielgrzymki papieża w 1979 r. do Krakowa przybyło wielu Słowaków. Szukaliśmy białej tkaniny na transparent, ale nie mogliśmy nigdzie dostać. Zapytałem jednego z polskich przyjaciół, czy pozwoli nam rozciąć na pół polską flagę i wykorzystać jedną jej część. Przyjaciel zgodził się i na Błoniach mieliśmy swój transparent. Teraz pytam: czy to był akt patriotyzmu jednej i drugiej strony? Moim zdaniem, tak”, mówił w Krakowie były premier Słowacji Ján Čarnogursky.
Tą anegdotą rozpoczął swoje wystąpienie w drugim dniu sesji „Twarze i maski patriotyzmu”, odbywającej się przed południem w auli Collegium Novum UJ, w której zebrało się około dwustu osób. Choć tytuł jego wystąpienia brzmiał „Nacjonalizm kontra patriotyzm” dr Čarnogursky skoncentrował się na pokazaniu, jak wyglądają relacje Słowaków z poszczególnymi sąsiadami. Przypomniał m.in. spór polsko-czechosłowacki o Spisz po I wojnie światowej, kiedy to obie strony starały się agitować wśród miejscowej ludności. Rodzina dr Čarnogurskiego mieszkała w Malej Frankovej. Czechosłowacy zaprosili wtedy jego babkę na wycieczkę do Pragi; była pierwszym członkiem rodziny, który odbył podróż do stolicy. Z kolei Polacy zaproponowali dziadkom, że zapłacą za wesele ich córki, byle tylko mogli agitować w czasie przyjęcia. Mimo tej rywalizacji i tego, co stało się później, relacje z Polakami dziś układają się dobrze.
Dr Čarnogursky wygłosił też dwie mocne tezy: że patriotyzm to sprawa mniejszości (to znaczy – na co dzień odwołuje się do niego mniejszość, większość nie jest nim specjalnie zainteresowana) oraz że patriotyzm i nacjonalizm będą zawsze występować obok siebie, dlatego patriotyzm należy rozwijać, a nacjonalizm „starać się utrzymać pod kontrolą”.
Kolejny mówca, prof. Dariusz Kosiński, tegoroczny laureat Nagrody Znaku i Hestii im. ks. J. Tischnera za książkę „Teatra polskie. Historie”, wygłosił wykład „Ulica jako teatr narodowy. Patriotyzm po 10 IV”, w którym wydarzenia ostatnich dwunastu miesięcy zinterpretował „jako pięcioaktowy dramat z kolejnymi kulminacjami kolejnych masowych przedstawień publicznych”. Aktem pierwszym tego dramatu była sama katastrofa, a następnie „cała seria zbiorowych działań, które wydawały się spontaniczne, choć w rzeczywistości były powtórką reakcji na śmierć Jana Pawła II”. Celem tych działań – wyjścia na ulice, rytuałów żałoby – było przeprowadzenie zbiorowości przez trudny czas, wyprowadzenie z szoku spowodowanego tragicznym wydarzeniem. Mimo od razu ujawnionych różnic zdań i emocji akcentowano wtedy potrzebę pojednania, wyciszenia i godnego pożegnania zmarłych. Aktem drugim były wybory prezydenckie, kiedy doszło do (to termin teatrologiczny) tzw. przeciwekspozycji, polegającej m.in. na tym, że zarysowany na wstępie, a następnie wytłumiony konflikt wrócił na scenę ze zdwojoną siłą.
W akcie trzecim („dramat krzyżowy”), który sam miał swoją złożoną dramaturgię nastąpiło „decydujące rozpoznanie i ustanowienie niezmieniającej się już do końca linii konfliktu”. Kulminacją tego aktu były wydarzenia pod Pałacem Prezydenckim w sierpniu ub. r., kiedy najpierw miał miejsce rokosz – główni aktorzy sceny przeganiają z niej przedstawicieli dwóch władz: państwowej i kościelnej – a następnie reakcja satyryczna. W ten sposób ustanowione zostały dwie wspólnoty: wspólnota obrońców i tłum błaznów. Akt czwarty to „walka o pamięć” – marsze pamięci, pielgrzymka części rodzin ofiar do Smoleńska, raport MAK-u i reakcje nań itd. Akt piąty rozegrał się 10 kwietnia 2011 roku i był „kulminacją i zarazem syntezą całorocznego cyklu dramatycznego”, a jego finałem było „wspólnoty posmoleńskiej jako wspólnoty narodowej obdarzonej mocą definiowania prawdziwej polskości”. Dokonał tego Jarosław Kaczyński, który „w czymś na kształt nowego >>Widzenia księdza Piotra<< zebrał i zreinterpretował przeszłe wypadki, by wyprowadzić z nich proroctwo dotyczące przyszłych losów wspólnoty i jej misji. Odpowiedzią na to niemal natchnione przemówienie było ustanowienie Bohatera (okrzyki >>Jarosław, Jarosław<<) i zarazem ustanowienie otaczającej go wspólnoty (>>Tu jest Polska!<<)”.
Wykład zamknęła refleksja natury ogólniejszej. Czy ta forma patriotyzmu, która zajęła miejsce centralne na scenie narodowej, jest jego jedyną formą? Zdaniem mówcy, nie. Poruszenie na sali wywołało jego stwierdzenie, że miłość ojczyzny to nie to samo, co miłość narodu, oraz deklaracja wiary w istnienie „realnej alternatywnej polskości, która nie wymaga narodowej identyfikacji”.
Z zupełnie innej perspektywy, choć nie odnosząc się do swego przedmówcy, przedstawił ten problem dr Dariusz Gawin w swoim wystąpieniu o przyszłości patriotyzmu. Patriotyzm w jego ujęciu to przede wszystkim „problem więzi, które spajają wspólnotę polityczną”. Takiej wspólnoty nie są w stanie spoić tylko proste więzi lojalności, bo jest ona także wspólnotą losu. Musi ją spajać więź w pewnym sensie bezwarunkowa, trochę przypominająca opartą na miłości „silniejszej niż śmierć” więź małżeńską. Zdaniem dr. Gawina wspólnota tego typu musi mieć swoją paideję, która kształtuje uczucia podtrzymujące i odtwarzające łączące ją więzi. Tą paideją są mity, rytuały i symbole, wśród których szczególną rolę odgrywają mity bohaterstwa. Wspólnota polityczna, jak podkreślał Voegelin, musi być wspólnotą psycho-somatyczną, to znaczy nie powinna opierać się na wyobrażeniu wspólnoty krwi (bo prowadzi to do rasizmu), ale też nie może całkiem zrezygnować z mitów odnoszących się do ciała (jak np. mit wspólnego przodka), które pozwalają zbudować i utrzymać więzi braterstwa. „Filozof tego nie potrzebuje, ale obywatele tego potrzebują”.
Wielu krytyków pisze dziś o deficycie demokracji, o kryzysie Unii Europejskiej jako projektu opartego wyłącznie o struktury rozumowe, z którymi nie sposób się utożsamić. Unia nie została jeszcze przez swoich obywateli uznana za wspólnotę losu, jest postrzegana raczej jako pole ścierania się rozmaitych interesów. Dlatego właśnie, stwierdził dr Gawin, patriotyzm ma przyszłość. Rzeczywistości nie da się budować bez mitów, symboli, rytuałów. Jeśli ktoś chciałby porzucić te związane z ojczyzną, musiałby w ich miejsce zaproponować jakieś inne. Na razie wydaje się, że „patriotyzm będzie trwał tak długo, jak długo będzie trwała >>ludzkość zachodnia<<”.
Ostatnim wykładem w drugiej części sesji było wystąpienie prof. Bronisława Łagowskiego, który przeprowadził krytykę romantyczno-mesjanistycznej koncepcji patriotyzmu jako formy „gnozy narodowej”. „To patriotyzm, który czci samego siebie”, mówił prof. Łagowski, „nie widzę w nim zaangażowania w sprawy narodowe, troski o kształt państwa w sensie materialno-zmysłowym czy cywilizacyjnym”. Mówca zanalizował pod tym kątem różne fragmenty historii Polski, m.in. przypadek Królestwa Kongresowego (kiedy to rozwijały się polskie instytucje, była względnie liberalna konstytucja, władzę sprawowały polskie elity intelektualne – wszystko to zostało utracone wraz z powstaniami 1830 i 1863 roku) i okres okupacji (prof. Łagowski wspomniał bohaterską, lecz niedocenianą działalność Rady Głównej Opiekuńczej, przeciwstawiając ją działaniom państwa podziemnego, Armii Krajowej i powstaniu warszawskiemu). „Zasadnicza skaza polskiego patriotyzmu”, stwierdził, „polega na tym, że czci się rzeczy szkodliwe lub bezwartościowe, a pomija to, co było twórcze i skuteczne”. Jakby nawiązując do tego, o czym mówił dr Gawin, prof. Łagowski powiedział na zakończenie: „W polskim myśleniu o Polsce za dużą rolę odgrywają historyczne mity i symbole, które zastępują pojęcia”.
Sesja wzbudziła w słuchaczach rozmaite emocje, ale jej przebieg był bardzo spokojny; również dyskusja po zakończeniu obrad – mimo wyraźnej różnicy zdań – miała bardzo merytoryczny charakter, w czym duża zasługa prowadzącego obrady prof. Aleksandra Bobko. „Istotą polskości jest to, że się o nią kłócimy”, podsumował dyskusję prof. Kosiński.
Nie był to koniec intelektualnych przygód tego dnia. O godz. 17 w auli Auditorium Maximum UJ odbył się wykład prof. Władysława Stróżewskiego z cyklu Colloquia Tischneriana. Wykład nosił tytuł „Problemy uczestnictwa”; wybitny filozof zanalizował w nim fenomen uczestnictwa na kilku płaszczyznach: ontologicznej, kosmologicznej, metafizycznej i aksjologicznej. Najwięcej miejsca poświęcił płaszczyźnie personalistycznej, przedstawiając m.in. filozoficzną koncepcję miłości jako zjednoczenia osób oraz interpretując z perspektywy uczestnictwa fenomen patriotyzmu. „Ojczyzna to życie”, podkreślił prof. Stróżewski, „życie, które zastajemy i które współtworzymy”. Odwołując się do sławnego wiersza Norwida „Moja ojczyzna”, wskazał, że patriotyzm to przede wszystkim uczestnictwo w kulturze („Naród mię żaden nie zbawił ni stworzył…” – pisał Norwid). Miłość ojczyzny jest jedyną, która nie wymaga wzajemności”, podkreślił prelegent. Na koniec przeszło godzinnego wystąpienia w niemal zupełnej ciszy odczytał wiersz Kasprowicza rozpoczynający się od słów: „Rzadko na moich wargach…”
Po krótkiej przerwie wspomniane wątki powróciły w „Jaskini filozofów”, w której o „ojczyźnie, miłości i sprawach pokrewnych” rozmawiali dr Ján Čarnogursky, o. prof. Jan Andrzej Kłoczowski i prof. Władysław Stróżewski, a dyskusję prowadzili Elżbieta Kot i Wojciech Bonowicz. Była to niewątpliwie najbardziej radosna i odprężająca część tego dnia. Zgromadzona w auli Auditorium Maximum publiczność – około czterysta, pięćset osób – uczestniczyła w półtoragodzinnej rozmowie na przemian słuchając uważnie, wzruszając się i wybuchając śmiechem, na koniec zaś nagrodziła „jaskiniowców” gromkimi brawami.