W wieku 76 lat zmarł prof. Marcin Król – filozof, historyk idei, publicysta, redaktor naczelny pism „Res Publica” i „Res Publica Nowa”.

 

Jako uczony zajmował się filozofią polityki i historią doktryn politycznych. Wiele jego artykułów i wystąpień wzbudzało kontrowersje i ożywione dyskusje. Wspólnie z Krzysztofem Michalskim organizował i prowadził cykl Debat Tischnerowskich na Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat był też felietonistą „Tygodnika Powszechnego”.

Autor kilkudziesięciu książek, m.in. „Konserwatyści a niepodległość. Studia nad polską myślą konserwatywną XIX wieku” (1985), „Liberalizm strachu czy liberalizm odwagi?” (1996), „Romantyzm – piekło i niebo Polaków” (1998), „Patriotyzm przyszłości” (2004), „Bezradność liberałów. Myśl liberalna wobec konfliktu i wojny” (2005), „Czego nas uczy Leszek Kołakowski” (2010), „Klęska rozumu: kulisy najważniejszych wydarzeń w historii najnowszej” (2013), „Byliśmy głupi” (2015), „Pora na demokrację” (2015), „Lepiej już było. O luksusie wolności, niepamięci i trzech wartościach europejskich” (2016). Napisał też podręcznik „Filozofia polityczna” (2008).

„O czym wszyscy w Europie marzą? Żeby wrócić do stanu sprzed 2008 roku, czyli że PKB rośnie kilka procent, jednym krajom trochę mniej, innym trochę więcej”, mówił w 2014 r. we wywiadzie „Byliśmy głupi”, przeprowadzonym przez Grzegorza Sroczyńskiego, a opublikowanym w „Gazecie Wyborczej”. „Ale nawet jeśli się uda osiągnąć ten miły stan, a pewnie się uda, problemów to nie rozwiąże. Prawie cały wzrost i tak wchłania kasta zamożnych, bezrobocia właściwie to już nie zmniejsza albo zmniejsza nieznacznie i są to miejsca pracy śmieciowe, rozwarstwienie majątkowe sięga rozmiarów, które jeszcze niedawno uznalibyśmy za skandal, a upadek solidarności społecznej jest dramatyczny. My jednak wciąż roimy sobie, że da się ten system jakoś uklepać i będzie dobrze. W pewnym sensie na poziomie europejskim sprawdza się idiotyczna teoria o końcu historii rozpropagowana przez Fukuyamę. Skoro demokracja liberalna to ostateczny etap rozwoju ludzkości, no to będzie trwać sama z siebie, ot tak, nie trzeba sobie tym głowy zawracać. Świat może nie jest idealny, ale jednak znośny, wystarczy go skorygować, posprzątać, tu i ówdzie pogmerać, żeby rosło 4 procent, a nie 3, i jakoś przetrwamy. Nic złego już się nie wydarzy. I to właśnie jest bardzo groźne. (…) Nic nie robiąc, hodujemy siły, które zmienią świat po swojemu. I nie będą negocjować”.

 

Autorem zdjęcia jest Adam Walanus.