W najbliższą sobotę 17 kwietnia w Gminnym Ośrodku Kultury w Łopusznej miało się odbyć uroczyste otwarcie wystawy prac Wojciecha Czerwosza, znakomitego artysty plastyka wywodzącego się z tej wsi. Z uwagi na żałobę narodową impreza została odwołana, ale prace zawisły i można je oglądać w czasie pracy GOK-u (czyli od wtorku do soboty w godz. 10-17).

Wojciech Czerwosz (1913-1986) był pierwszym łopusznianinem, który ukończył studia wyższe. Wychowywała go matka; ojciec został w 1914 r. wcielony do armii austriackiej i poległ na samym początku I wojny światowej. Rozalia Czerwosz zadbała o wykształcenie syna. W 1926 r. zdolny chłopiec został przyjęty do słynnej Szkoły Przemysłu Drzewnego w Zakopanem, z której w tym czasie wyszło nie tylko wielu świetnych rzemieślników, ale też kilku nieprzeciętnych artystów. Nauka w zakopiańskiej szkole rozbudziła ambicje artystyczne Czerwosza. W 1936 r. rozpoczął studia na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych w pracowni rzeźby prowadzonej przez prof. Edwarda Wittiga. Równocześnie w okresie wakacji pomagał m.in. w odnawianiu polichromii zabytkowego kościółka w Łopusznej. Był wyróżniającym się studentem.

Świetnie zapowiadającą się karierę przerwała wojna. Wojciech Czerwosz wrócił do Łopusznej, pracował dorywczo w gminie, a następnie został zatrudniony w wylęgarni ryb, dzięki czemu uniknął wywozu na roboty do Niemiec. Po zakończeniu wojny wrócił na studia – jego profesorem został Ksawery Dunikowski, były więzień obozu w Auschwitz. Niestety, był to powrót z komplikacjami. Latem 1945 r. Czerwosz został aresztowany. Powodem aresztowania były prawdopodobnie związki z organizacją „Wolność i Niezawisłość”. Zwolniono go z aresztu dopiero w lutym 1946 r. Rok później ukończył studia z wynikiem bardzo dobrym, ale kariera uczelniana była przed nim zamknięta. Podjął więc pracę jako nauczyciel w Liceum Plastycznym w Kielcach. W 1948 r. ożenił się z malarką Zofią Rendzner. Rok później małżonkowie, spodziewając się narodzin pierwszego dziecka, podjęli decyzję o przeprowadzce do Warszawy.

„Okres pracy w Kielcach był jedynym, w którym [ojciec] pracował na etacie”, wspomina córka artysty, Magda Czerwosz. „Przez pozostały okres swego życia zarabiał na siebie i rodzinę w ramach wykonywania tzw. wolnego zawodu, co oznaczało ogromną huśtawkę dochodów i ciągły niepokój, nawet w chwili wykonywania ciekawej i dobrze płatnej pracy – czy i następnym razem się uda? W Polsce Ludowej artyści, tak jak księża, nie byli objęci ubezpieczeniem i systemem emerytalnym. Emerytury i ubezpieczenie wprowadzono dopiero w 1973 roku”.

 

Wojciech Czerwosz utrzymywał się z prac rzeźbiarskich, medalierskich i projektowych. Przez wiele lat współpracował z Mennicą Państwową, projektując monety kolekcjonerskie. Uprawiał też ceramikę. Szczególnym zamiłowaniem darzył wycinanki, które najpierw były jego hobby, ale z czasem stały się równoprawnymi dziełami sztuki. To właśnie one są prezentowane na wystawie w Łopusznej.

„Charakterystyczną cechą twórczości Wojciecha Czerwosza”, pisze jego córka Magda, „jest dobór tematyki prac – prawie wszystkie przedstawiają ludzi lub ptaki i zwierzęta, nie ma ani krajobrazów, ani architektury, nawet we fragmentach. Postacie mimo rzeczywistych niewielkich rozmiarów są monumentalne, dlatego równie dobrze wyglądają w powiększeniu, nawet znacznym w stosunku do pierwowzoru. Sam autor wykonywał swoje wycinanki w różnych wielkościach, choć wtedy nie było możliwości automatycznego powiększenia komputerem i trzeba było żmudnie rozrysowywać całą kompozycję na siatce prostopadłych linii.

Wszystkie wycinanki wykonane są ostrym nożem, co nie dziwi u autora tak przyzwyczajonego do cięcia w drzewie. A papier, jako najlżejsze tworzywo, nie stawiał oporu ręce i kompozycje powstawały znacznie szybciej niż wykonywane w drewnie. Autor tworzył swobodniej, bardziej spontanicznie i często wielokrotnie opracowywał jeden motyw.

Tata zawsze używał czarnego papieru. Był on dość specyficzny. W czasach braku wszystkiego zdobycie papieru i to czarnego graniczyło z cudem – ale >>po znajomości<<, sąsiadka nasza – doktor rentgenolog, ale jednocześnie żona malarza i rzeźbiarza Maria Wildenowa zapewniała czarny papier, w który były pakowane nienaświetlone jeszcze płyty do rentgena. Zbierała żmudnie niepotrzebny już papier, trzeba go było tylko wyprasować. Biały papier pochodził z komputerowych drukarek od syna Leszka. Był mocny, szeroki, bardzo gładki z charakterystycznym dziurkami na brzegach. Tata używał go do szkicowania, bo był zadrukowany tylko jednostronnie. To, że był już używany, nie przeszkadzało mu, wręcz przeciwnie. Pierwsze, swobodne szkice lubił bardzo robić na małych resztkach papieru, gdyż nowego papieru zawsze było mu szkoda, nawet wtedy, gdy miał go już po dostatkiem”.
Na wystawie, a także w towarzyszącej jej publikacji prezentowane są najbardziej typowe motywy twórczości Wojciecha Czerwosza. „To sztuka ostentacyjnie prosta w środkach ekspresji, lakoniczna, zanurzona w podhalańskim micie i krajobrazie, ale zarazem na wskroś nowoczesna, bliska formizmowi i kubizmowi”, pisze o niej Łukasz Tischner. „Imponuje w niej doskonałe wyczucie harmonii i efekt lapidarności, który kojarzy się z językowym geniuszem podhalańskiej gwary”.

Wszystkich, którzy w tym roku wybierają się do Łopusznej, zachęcamy, żeby odwiedzili Gminny Ośrodek Kultury. Warto zwiedzić nie tylko „Tischnerówkę”, ale również zapytać, gdzie wiszą prace znakomitego łopuszańskiego artysty Wojciecha Czerwosza…