19 listopada w Warszawie odbyło się I Sympozjum Kołakowskiego, na które zaproszono filozofów i religioznawców z Europy i Stanów Zjednoczonych. Dyskutowano o myśli religijnej autora „Obecności mitu” oraz o przyszłości Zachodu w kontekście sekularyzacji i przemian w obrębie religii. Najnowszy „Tygodnik Powszechny” (nr 50/2015) zamieszcza wywiad z jednym z gości, prof. Azizem Al-Azmehem z Central European University, zatytułowany „Islam i przemoc”.

Sympozjum Kołakowskiego to cykl spotkań poświęconych myśli polskiego filozofa, które organizują trzy ośrodki naukowe: Instytut Nauk o Człowieku w Wiedniu, Uniwersytet Warszawski oraz Uniwersytet Oksfordzki. O przebieg warszawskich spotkań dba „Res Publica Nowa”.

W czasie pierwszego spotkania w stolicy Polski uczestnicy dyskutowali m.in. o tym, czy polski filozof miał rację twierdząc, że jedynie odnosząc się do sacrum, można akceptować życie w pełni, a jednocześnie uznawać jego nieusuwalną tragiczność. Jak rozumieć sacrum w kontekście przemian, które zachodzą? Czy jest to tylko element kultury? Do dyskusji zaproszono uczonych: prof. Aziza Al-Azmeha (Central European University), prof. Johna Dunna (University of Cambridge), dr Tarasa Dobko (Ukraiński Uniwersytet Katolicki), prof. Stevena Lukesa (New York University), prof. Johannesa Zachhubera (University of Oxford), prof. Agatę Bielik-Robson (University of Nottingham, Polska Akademia Nauk), prof. Pawła Kłoczowskiego (Uniwersytet Pedagogiczny w Krakowie) oraz prof. Marcina Króla (Uniwersytet Warszawski).

Po dyskusji prof. Johannes Zachhuber wygłosił wykład zatytułowany „Sekularyzacja i przyszłość Zachodu”. I Sympozjum Kołakowskiego odbyło się w Pałacu Tyszkiewiczów na Uniwersytecie Warszawskim (ul. Krakowskie Przedmieście 32).
Najnowszy „Tygodnik Powszechny” (nr 50/2015) publikuje obszerną rozmowę, jaką z prof. Azizem Al-Azmehem przeprowadził Dariusz Rosiak. Wywiad nosi tytuł „Islam i przemoc”. Uczony odpowiada m.in. na pytanie o to, czy przemoc jest integralną częścią islamu, jak funkcjonuje tzw. Państwo Islamskie i jaką rolę w jego propagandzie odgrywają obrazy przemocy, komentuje też politykę państw zachodnich na Bliskim Wschodzie i błędy w polityce wewnętrznej, które przeszkodziły integracji imigrantów.
Panujący obecnie w Europie strach przed IS jest spowodowany „niezwykle spektakularnymi przejawami przemocy”, mówi prof. Aziz Al-Azmeh. „Ona jest absolutnie przerażająca. Nie tylko zresztą dla Polaków. Ona jest przerażająca również dla Arabów. Żaden naród nie jest gotowy do zmierzenia się z tak niezwykłymi przejawami przemocy, jakiej świadkami jesteśmy obecnie. Zabijanie stało się fotogeniczne, ale i banalne – stąd licytacja na brutalność. (…) Przemoc została przeniesiona na inny poziom, stworzono nową estetykę. Nie chodzi tylko o biegłość medialną, którą dysponuje IS, ale o, że tak powiem, dogłębność fizyczną tego przekazu: podcinanie gardeł, palenie żywcem, te wszystkie okropieństwa, o których wiemy. Przemoc uzyskuje rangę doświadczenia estetycznego, które, nawiasem mówiąc, staje się doskonałym instrumentem rekrutacji nowych członków IS. Przemoc ma nie tylko terroryzować innych, ale też fascynować nowych adeptów walki. Wiemy, że skrajne grupy używają różnych estetyk do przyciągania nowych rekrutów. Grupy neonazistowskie używają ostrej muzyki rockowej. Państwo Islamskie używa filmów wideo epatujących przemocą”.

Bardzo ciekawe są uwagi uczonego na temat europejskiej polityki imigracyjnej. „Europa Zachodnia przeżywa to doświadczenie od lat 50. Francja, Niemcy, Wielka Brytania, Włochy, Hiszpania, Szwajcaria, Szwecja wiedzą, czym jest imigracja. I nie chodzi tylko o imigrację z krajów muzułmańskich. Przecież migrowali Jugosłowianie, Włosi, Hiszpanie, Polacy. Jednak słabością zwłaszcza krajów protestanckich jest fakt, że większość tych uchodźców lądowała w gettach. Przekaz był następujący: zachowaj własną tradycję i religię, nie musisz się integrować, możesz mieszkać w oddzielnych częściach miasta.

Państwa zachodnie z reguły traktują imigrantów jako segmenty społeczne oddzielone od głównego nurtu życia. W Niemczech mieliśmy Turków, we Francji Algierczyków, Marokańczyków, w Anglii Pakistańczyków, Hindusów, Arabów, Jemeńczyków, ale, co ciekawe, oni wszyscy stali się niedawno częściami składowymi jednego pojęcia: „muzułmanie”, którego nie używano w tym sensie jeszcze 25 lat temu. To wywołuje ciekawy skutek: mianowicie wzmacnia wśród tych ludzi przekonanie, że religia to czynnik, który jest w stanie obronić człowieka przed nieszczęściem czy dyskryminacją.

W praktyce takie podejście zaowocowało szczodrze wspieranymi – głównie przez Arabię Saudyjską – instytucjami religijnymi w Europie Zachodniej. Teraz znaczna część Zachodu pokryta została budowanymi przez Saudyjczyków meczetami, uniwersytetami, szkołami, domami pomocy, instytucjami filantropijnymi. W rezultacie Saudyjczykom udało się wyprodukować zupełnie nowy typ islamu wahabickiego, który w Iraku, Syrii, Libii, Egipcie był kompletnie nieznany”.

Polecamy lekturę tego artykułu w najnowszym „Tygodniku Powszechnym”, który można zamówić tutaj.