„Wiem, że Stolica Święta to nie to samo co ulica Franciszkańska, ale piszę tak, jakbym pisał na Franciszkańską” – tak w listopadzie 1978 r. zwracał się do papieża Jana Pawła II ks. Józef Tischner. Niepublikowany dotąd list ukazał się na łamach „Tygodnika Powszechnego” (nr 3/2019).

 

Listowi towarzyszy komentarz historyczny Wojciecha Bonowicza, który pisze o okolicznościach jego powstania. Pismo nosi datę 25 listopada 1978 r. Od wyboru kard. Karola Wojtyły na papieża minął miesiąc „i Kraków huczał od plotek, kto będzie jego następcą na Franciszkańskiej. Wśród nazwisk, które pojawiły się >>na giełdzie<<, znalazło się także nazwisko Tischnera. Sam zainteresowany – jak wspominał po latach – odnosił się do tych wieści z rezerwą, a nawet trochę się nimi bawił. Tym bardziej że do drzwi jego mieszkania zaczęli coraz częściej pukać krajowi i zagraniczni goście, żeby dowiedzieć się więcej o przyszłym biskupie i na wszelki wypadek zapewnić sobie jego życzliwość. (…) Wystraszył się dopiero wtedy, gdy odwiedził go przedstawiciel brytyjskiej królowej… Czyżby w krążących plotkach było jednak coś z prawdy?”.

List Tischnera nie zawiera żadnych pytań wprost ani też żadnych otwartych deklaracji. Łatwo się jednak domyśleć, co kierowało jego autorem. Krakowski duchowny pisze obszernie o dziełach podjętych na Wydziale Filozoficznym Papieskiego Wydziału Teologicznego w Krakowie, w tym także „o tym, co sam robi: głosi wykłady i prelekcje, które gromadzą tłumy słuchaczy, kontynuuje rozpoczęte kilka lat wcześniej polemiki dotyczące relacji chrześcijaństwa i filozofii współczesnej, a przede wszystkim jest w trakcie formułowania >>własnej wizji spraw ludzkich<< (którą z czasem nazwie filozofią dramatu)”. Można odnieść wrażenie, że pisząc tak szczegółowo o wysiłkach innych i własnych planach, Tischner próbuje „zniechęcić” papieża do pomysłu obdarzenia go godnością biskupa.

„Co z tego wynika? Wynika, że nie możemy zawieść nadziei tych kilkudziesięciu, a może nawet kilkuset uczniów, którzy chcą naszego słowa”, czytamy w liście Tischnera. „Trafnie kiedyś mówił Ks. Heller: prądy filozoficzne powstają niepostrzeżenie, powoli, z trudem, zaczynają się od kilku uczniów, ale trwają w kulturze całe dziesiątki lat, wyciskając piętno na myśleniu, na sposobie bycia ludzi; ich twórcy przemijają, ale one wychowują nadal. Otóż jestem głęboko przekonany, że coś takiego u nas właśnie się zaczęło. Ale to wymaga naukowej niepodzielności. Mówi mi moje sumienie, żeśmy w tym kierunku winni skierować nasz wysiłek, że mamy robić nową naukę dla pokoleń”.

„Bałem się otrzymać władzę, bałem się posiadania zębów”, tłumaczył po latach Tischner Michnikowi i Żakowskiemu. „Nie umiem rządzić. Nigdy mnie to nie ciągnęło, a poza tym władza biskupia zabrałaby mi doktrynalną swobodę, którą mam jako profesor filozofii”. „Już wtedy przyznał publicznie, że napisał do Jana Pawła II, prosząc, by go >>nie brał pod uwagę<<”, przypomina Bonowicz. „Papież – według tamtej opowieści – miał odpowiedzieć: >>Życzę dobrego pobytu w bacówce pod Turbaczem<<. >>Wtedy już się uspokoiłem<< – wspominał Tischner”.

Papieska odpowiedź w rzeczywistości brzmiała nieco inaczej, ale jej sens był podobny. „Cieszę się z tego, co w Krakowie już udało się osiągnąć, i co w tym roku jeszcze wyraźniej się realizuje”, napisał Jan Paweł II w odpowiedzi z 11 grudnia. A na końcu dodał: „Łamię się opłatkiem z Księdzem Józefem i śpiewam kolędy na polanie pod Turbaczem!”.

Tak więc Tischnerowi udało się załatwić sprawę po swojej myśli. Nie wszyscy byli z tego zadowoleni, ale on sam jak najbardziej. Na końcu listu do papieża pisze tak: „Rzecz jasna, że czekamy na ordynariusza, a czekając, plotkujemy. Przy pomocy plotki jedni straszą drugich. Ja też – niestety – służę do straszenia. Aby uspokoić zalęknionych, wykładam im nową teorię nieomylności papieża. Bo było tak: kiedyś przed laty Ojciec Święty, jeszcze jako Kardynał, zabierał mnie do swego samochodu, tłumacząc, dlaczego właśnie mnie zabiera, a nie Księdza Prałata Dacę (było to w Częstochowie, po zjeździe nauczycieli): >>Bo – powiada Ksiądz Kardynał – mamy w Polsce trzech Kardynałów, ale jednego Tischner<<. A teoria nieomylności jest prosta: >>w niektórych przypadkach dar nieomylności poprzedza decyzje Konklawe<<. No bo kto powie, że jest inaczej?”

 

Cały list Tischnera do Jana Pawła II można przeczytać tutaj.

 

Zdjęcie z archiwum rodziny Tischnerów.