„Potrzeba władzy bierze się z jakiegoś lęku przed człowiekiem. Człowiek lęka się drugiego człowieka i kiedy się lęka, usiłuje nad nim zapanować”. Przypominamy kilka myśli ks. Józefa Tischnera zaczerpniętych z wydanej przed czterema laty książeczki „Myśli o wolności, władzy i wspólnocie”.

 

[Skąd się bierze potrzeba władzy?] Dlaczego tak jest, że człowiek chce panować nad drugim człowiekiem? Bierze się ona niewątpliwie z jakiegoś lęku przed człowiekiem. Człowiek lęka się drugiego człowieka i kiedy się lęka, usiłuje nad tym drugim człowiekiem zapanować. Wydaje mu się, że drugi człowiek jest dla niego jakimś niebezpieczeństwem. Kiedy zbliża się drugi człowiek do mnie, jestem przekonany, że mi czymś grozi. Aby uchronić się od niebezpieczeństwa, wyzwala się we mnie pragnienie panowania, pragnienie dominacji, pragnienie władzy nad drugim. Im więcej w człowieku lęku przed człowiekiem, tym większe pragnienie władzy. Im większe pragnienie władzy, tym większy lęk człowieka przed człowiekiem.

I teraz z pragnienia władzy nad człowiekiem biorą się rozmaite zachowania, które to pragnienie mają spełnić. Człowiek przebiera się w rozmaite stroje, szaty, które mają podkreślić jego wyższość nad drugim człowiekiem. (…) Przybiera pozy, robi wszystko, ażeby tego drugiego człowieka wziąć pod swoje panowanie. Człowiekowi wydaje się, że jeżeli nie będzie panował nad człowiekiem, to sam zostanie przez tego człowieka zniszczony. Ludzie go zniszczą, zjedzą, jeśli nad tymi ludźmi nie zapanuje. Człowiek wchodzi we wspólnotę ludzką nastawiony na walkę.

 

Można uznać za regułę: wszędzie, gdzie spojrzenie w głąb człowieka będzie rodzić rozpacz i tylko rozpacz, towarzyszyć mu będzie wołanie o „mocną władzę”. Jeśli człowiek nie jest w stanie ocalić siebie, niech go ocali jego władza. I na odwrót: ile razy władza nie będzie mogła znaleźć dostatecznej racji swego istnienia, będzie wskazywać na nieuleczalne zło człowieka.

 

Umiejętność rządzenia ludźmi to przede wszystkim umiejętność perswazji. Aby rządzić, trzeba argumentować; aby argumentować, trzeba posługiwać się rozumem, a posługując się rozumem, trzeba wiedzieć, z kim się ma do czynienia. (…) Ze stylu perswazji, z jakości argumentów, z założonego celu perswazji można dość łatwo wnosić, co perswadujący wie o ludziach, do których się zwraca. Wiedza ta często decyduje o skutkach perswazji. Jeśli wiedza owa jest rzetelna i głęboka, jeśli perswadujący jest otwarty na ludzi – przebaczamy mu dość łatwo potknięcia językowe, a nawet pewien nieporządek argumentacji. Jeśli perswadujący patrzy na człowieka z pozycji żaby, nie pomoże mu dykcja, argument, logika dowodu; każdy pomyśli mimo woli: „za kogo on nas ma?”.

 

Kto perswaduje za pomocą strachu, ten zakłada, że ludzie się boją i chcą uniknąć grożącego im niebezpieczeństwa. Ale strach strachowi nierówny, jest strach przed sądem okręgowym i jest strach przed sądem ostatecznym, jest strach przed utratą chleba i strach przed utratą honoru. Którym strachem człowiek może straszyć człowieka? Wydawałoby się, że straszący mają swobodę wyboru. Jest tyle strachów na świecie, dla każdego coś się znajdzie. Wydawałoby się, że straszący sięgną po ten strach, który jest najpowszechniejszy – żeby przestraszyć możliwie jak najwięcej ludzi – albo po ten, który jest największy. Ale to zdarza się rzadko. Najczęściej wyobraźnia podsuwa im ich własny strach. Perswadując strachem, człowiek perswaduje najczęściej tym strachem, któremu sam ulega. W ten sposób chce – być może nieświadomie – zarazić innych własną chorobą.

 

Pokora na tym polega, żeby być sobą. (…) Żeby być w prawdzie. Odrzucić od siebie te rozmaite gry i „gęby”, przy pomocy których usiłujemy narzucić własną wolę innym, przy pomocy których usiłujemy panować nad drugimi. Odrzucić przede wszystkim to przekonanie, że kiedy stracimy władzę, stracimy życie. Niczego takiego nie stracimy. Albo – że kiedy przestaniemy panować nad drugimi, od razu zamienimy się w nicość i zero. Pragnienie władzy jest w człowieku bardzo niebezpiecznym instynktem. To ono gubi człowieka, prowadzi na manowce, stwarza systemy pozorów. Patrząc na takiego człowieka, od razu czujemy: ten człowiek udaje samego siebie.

 

Walka o władzę nazywa się niekiedy walką o „uznanie” – uznanie w drugim jego władzy. (…) W chwilach kryzysu człowiek żąda usprawiedliwienia swego uznania. Dlaczego akurat ma uznać tę, a nie inną władzę? Stosunek człowieka do władzy przechodzi z poziomu naiwności na poziom refleksyjny. Wymaga od władzy „legitymizacji”. Władza musi pokazać, że istnieją jakieś racje jej władania. Żądanie legitymizacji władzy ma charakter polityczny – nie ekonomiczny. Czy jest ono czymś nadzwyczajnym? Wręcz przeciwnie. Wszak nie chodzi w nim o to tylko, by się dowiedzieć, czy władza naprawdę jest władzą, ale o to, czym ja jestem jako członek pewnej wspólnoty. Pytając o władzę, pytam o siebie. Polityka okazuje się istotnym elementem mej samowiedzy. (…) Nie wiedząc, kto mną włada, nie wiem, kim jestem. A mam chyba obowiązek wiedzieć, kim jestem.

 

Demokracja jest wspólnym dziełem narodu i jego politycznych przywódców. Demokracji nie będzie, jeśli obywatele nie będą jej sobie życzyć. Demokracja tym się różni od innych systemów władzy, że inne systemy władzy istnieją nawet wtedy, gdy obywatele ich sobie nie życzą, a demokracja istnieje, ponieważ obywatele chcą demokracji.

 

Książka „Myśli o wolności, władzy i wspólnocie” wciąż jest dostępna w sprzedaży. Można ją zamówić tutaj.