W związku ze śmiercią prof. Andrzeja Walickiego przypominamy refleksję ks. Józefa Tischnera inspirowaną jego książką „Marksizm i skok do królestwa wolności”, napisaną przez. Refleksja została opublikowana w wydanym niedawno tomie tekstów Tischnera z lat 90. – „Kot pilnujący myszy”.
Polska znajduje się dziś w stanie rozgorączkowania, przypominającego pierwsze dni po operacji. To, co najgorsze, mamy już poza sobą. Na odzyskanie pełnego zdrowia trzeba jednak jeszcze trochę poczekać. Jak to bywa po operacji, toczą się dyskusje i rozmaite spory. Czy operacja była konieczna? Kto ponosi winę za chorobę? A przede wszystkim, czy operacja nie mogła przebiegać inaczej, czyli tak jakoś, aby mniej bolało. Zwłaszcza ta ostatnia sprawa spędza ludziom sen z oczu. Gdy już jest po wszystkim, znajdą się zawsze tacy, którzy uważają, że wszystko zrobiliby lepiej. W ten sposób rozwija się nasza „powtórka z historii” – nasze przeżywanie tego samego raz jeszcze.
Niezwykłe wrażenie na człowieku robi to, gdy człowiek po wielu latach sięga do tekstów Marksa, by zrobić studentom wykład o istocie marksizmu. Kiedyś sięgnąłem w tym samym celu do tekstów Stalina. Gdy zacząłem czytać, wywołałem śmiech słuchaczy. Boże, co za czasy! Kiedyś teksty te były dla jednych źródłem najgłębszej fascynacji, dla innych źródłem przerażenia. Dziś wywołują śmiech. A co z Marksem? Gdy idzie o mnie, to teksty te nie budzą ani trwogi, ani śmiechu, budzą potrzebę namysłu.
Okazją do tego stało się studium profesora Andrzeja Walickiego pt. „Marksizm i skok do królestwa wolności – dzieje komunistycznej utopii” (Warszawa 1996). Autor jest wybitnym filozofem i historykiem idei. Jakiś czas pracował za granicą, między innymi w Australii. Poznaliśmy się przed laty w Polsce, potem spotkaliśmy się na jakiejś konferencji na Uniwersytecie Michigan, potem były lata przerwy. Niedawno otrzymałem jego książkę.
Przez kilka dni nie mogłem się od niej oderwać.
Trudno oderwać się od tekstu, który brzmi: „Przede wszystkim odnotować muszę wprost ubóstwo intelektualne współczesnej literatury antykomunistycznej w Polsce. Dokumentuje ona obficie zbrodnie komunizmu, ale z reguły ślizga się po powierzchni, prezentując komunistyczną ideologię, i staje bezradna wobec olbrzymiej i długotrwałej atrakcyjności w wielu krajach świata. (…) Jedną z głównych przyczyn tego stanu rzeczy jest uparty polonocentryzm, i to polonocentryzm absolutyzujący doświadczenia generacji utożsamiającej komunizm z odideologizowaną partiokracją PRL-owską lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. To bezzasadne skrócenie i zwężenie perspektywy poznawczej owocuje z reguły stanowczą odmową traktowania ideologii komunistycznej na serio”.
Czy można podejmować normalne życie, nie wiedząc, jaka jest nasza bezpośrednia przeszłość? W jakiej grze braliśmy udział? Jak głęboko przeniknęła w nas nasza choroba?
Są dwa rodzaje niewiedzy. Pierwsza to niewiedza przypadkowa: ktoś nie był, nie widział, nie słyszał, ale chciałby być, widzieć i słyszeć. I jest drugi rodzaj niewiedzy – niewiedza, której wydaje się, że wie, że wszystko wie, bo przecież wszystko przeżyła. Ta niewiedza jest niewiedzą wybraną. Powiem nawet więcej: jest świadomym wyborem nie tyle wiedzy, co iluzji. Myślę, że w Polsce pozór wiedzy bierze się za rzeczywistą wiedzę. Szczególnie pozór tej wiedzy, która dotyczy komunizmu.
Komunizm w wersji, jaką nadał mu Karol Marks, jest propozycją poważną. Dla niektórych myślicieli marksizm to pierwsza wielka filozofia pracy; może ma ona jakieś wady i braki, ale trudno by ich nie miała, skoro była pierwsza. Dla innych marksizm to przede wszystkim „światopogląd naukowy”, który pozwala człowiekowi orientować się w świecie i w życiu. Dla Andrzeja Walickiego marksizm to przede wszystkim pewna teoria „skoku do królestwa wolności”, czyli wyzwolenia z jakiejś niewoli.
Niewola bywa dwojaka. Najczęściej jako przykład niewoli dajemy stosunek właściciela niewolnika do niewolnika. Niewola ta ma charakter bezpośredni, osobisty, oparty na swoistej wymianie „usług”: niewolnik zastawia właścicielowi stół, właściciel broni niewolnika i utrzymuje go. Szczęściem niewolnika jest znaleźć dobrego właściciela. Szczęściem właściciela jest znaleźć pracowitego niewolnika. Marks znał tę formę niewoli, ale się nią nie przejmował. Nie ona stanowiła dla niego „istotne zło”.
Druga forma niewolnictwa to zniewolenie przez pracę, a ściślej przez przedmioty, które człowiek wykonuje, pracując. Już sam podział pracy jest nieszczęściem. Podział pracy ogranicza człowieka, otępia go. Innym nieszczęściem jest cały świat wytworzonych przedmiotów, które zostały rzucone na wolny rynek. Człowiek nie pojmuje reguł, jakimi rządzi się obieg tych przedmiotów. To świat irracjonalny, ciemny. Jeszcze jednym nieszczęściem jest przymus konkurencji. Walka o to, by zawsze być lepszym, niszczy osobowość człowieka. Poddaje go siłom, które znajdują się gdzieś poza nim. Człowiek czuje się ofiarą, a nie panem nowego świata.
Marksizm proponuje wyzwolenie człowieka z niewoli drugiego typu. Człowiek musi podjąć wysiłek zrozumienia tej niewoli i przezwyciężenia jej przez opanowanie wolnego rynku za pomocą gospodarki planowej. Nie jest jednak zdolny tego dokonać jako jednostka. Można to zrobić jedynie we wspólnocie. Wyzwolenie ma być wyzwoleniem „człowieka gatunkowego”.
Czy taka propozycja wolności może być atrakcyjna dla człowieka? Myślę, że każda propozycja wolności jest jakby sama przez się atrakcyjna. Do tego dochodzi krytyka „zniewolenia”, czyli „alienacji”. Także ten moment wydaje się pociągający. Mało to jest ludzi, który uważają, że praca ich „dobija”, a wytworzone przez pracę przedmioty są siłą, która się im sprzeciwia? A idea planowania… Czy planowanie nie stwarza wrażenia, że człowiek sam bierze w ręce swój los? I wreszcie myśl o „gatunku”. Tam, gdzie jednostka zatraca siebie we wspólnocie „gatunkowej”, znika poczucie indywidualnej winy i człowiek wchodzi w stan „pierwotnej niewinności”. To wielce obiecująca perspektywa.
Czytając raz jeszcze pracę o marksizmie, dodajmy – pracę krytyczną, człowiek uświadamia sobie coraz wyraźniej: to będzie wracać. Może pod inną nazwą, ale będzie wracać. Bo marksizm wyraża jakieś najgłębsze ludzkie tęsknoty, o których wiadomo wprawdzie, że się nie spełnią, ale to nie stanowi żadnego argumentu przeciwko nim. Albo to pomarzyć nie wolno?
Książkę ks. Józefa Tischnera „Kot pilnujący myszy” – w atrakcyjnej cenie i pakietach – można zamówić tutaj.