„Nadzieja przynosi radość, ale radość nadziei jest jak kolorowanie uprzedniego smutku”. Zapraszamy do lektury fragmentów eseju ks. Józefa Tischnera „Wiązania nadziei”. Esej ten został przed laty  opublikowany w tomie „Świat ludzkiej nadziei”. Warto do niego wrócić.

 

Nadzieja jest rzeczywistością niezmiernie bogatą. Zazwyczaj nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak głęboko przenika nas i rządzi nami nasza nadzieja. Dopiero, gdy tracimy nadzieję, odkrywamy, czym dla nas była. Tematem niniejszych refleksji ma być, mówiąc ogólnie, ludzka nadzieja. Ponieważ jednak jej świat jest niezmiernie bogaty, nasze refleksje potrzebują jakiegoś punktu widzenia, zdolnego do nadania im kierunku i orientacji. Dostarczą nam go doświadczenia dwóch wartości osobowych, ściśle z nadzieją związanych: doświadczenie heroizmu  i  dojrzałości.

Zachodzi ścisły związek między nadzieją człowieka a heroizmem, do jakiego człowiek czuje się zdolnym. Polega to najpierw na tym, że nadzieja umożliwia heroizm. Kto stracił wszelką nadzieję, ten zagubił także podstawę dla heroizmu. Gdybyśmy chcieli w takim człowieku odbudować jego heroizm, musielibyśmy zacząć od odbudowania jakiejś nadziei. Ale można powiedzieć jeszcze coś więcej; jaka jest ludzka nadzieja, taki jest ludzki heroizm. Nadzieja głodnych rodzi heroizm walki z głodem, nadzieja ciekawych rodzi heroizm walki z niewiedzą, nadzieja niewolników rodzi heroizm walki o wolność. Nadzieja chrześcijańska zrodziła różne odmiany chrześcijańskiego heroizmu, począwszy od tych, których symbolem jest śmierć męczeńska, skończywszy na tych, których symbolem było ciche, prozaiczne życie najprostszym obowiązkiem. Ścisły związek nadziei i heroizmu ma także poznawcze znaczenie: jeżeli zdołamy zrozumieć swoisty styl właściwy heroizmowi jakiegoś człowieka, zrozumiemy tym samym istotny wymiar jego nadziei.

W ramach doświadczenia nadziei pojawia się także doświadczenie dojrzałości. Mówimy niekiedy: „ta nadzieja jest nadzieją dojrzałą, tamta nadzieja jest nadzieją niedojrzałą”. Nie widzimy na razie jasno, na czym polega i skąd się bierze dojrzałość nadziei, niemniej obydwie wypowiedzi wskazują, że między doświadczeniem dojrzałości a doświadczeniem nadziei zachodzi jakiś ścisły związek. Ale nie tylko. Dojrzewanie nadziei nie dokonuje się w oderwaniu od dojrzewania całego człowieka, w nadziei dojrzewa cały człowiek. Co znaczy, że człowiek „dojrzewa”? Człowiek, jak wszystko w przyrodzie, dojrzewa wtedy, gdy zaczyna przynosić jakiś owoc. Nadzieja dojrzewająca jest nadzieją owocującą. Żadne drzewo nie może owocować w izolacji od gleby i atmosfery. Nadzieja owocująca żyje, będąc głęboko wtopioną w świat, który ją otacza. Gdy czyjeś nadzieje pozostają oderwane od rzeczywistości, mówimy, że są to nadzieje niedojrzałe. Nadzieja niedojrzała, czekając na oblubieńca, zapomina o ciemnościach i nie zabiera oliwy do lamp. Niemniej nadzieja oznacza także, że człowiek wybiega poza rzeczywistość, która otacza go tu i teraz, ku jakimś światom możliwym, przyszłym. Owocujące drzewo niesie coś nowego. Owoc nadziei to nie tylko odbicie, lecz także protest. Nadzieja proponuje nowy świat. Propozycję można odrzucić, a proponującego zabić. Dojrzałość nadziei przejawiać się wtedy będzie przez heroizm, z jakim człowiek byłby w stanie bronić swego owocu. (…)

Każda nadzieja odznacza się jakimś wymiarem: jest nadzieją płytszą lub głębszą, widzi ciaśniej lub widzi szerzej, spodziewa się mniej lub więcej, jest gotowa ponieść większe lub mniejsze ofiary. Co decyduje o wymiarze nadziei? Odpowiedź, jaką proponuję tutaj, brzmi: o wymiarze nadziei decyduje doświadczenie wartości. W ramach nadziei rozwija się poznanie aksjologicznego aspektu rzeczywistości.

Św. Tomasz z Akwinu pisał: „Rozum przez wiarę poznaje to, czego się w nadziei spodziewa i co kocha”. Twierdzenie św. Tomasza jest tylko częściowo słuszne. Owszem, wiara, która jest aktem „rozumu”, dokonuje zazwyczaj jakiegoś mniej lub bardziej skończonego artykułowania nadziei, gdy odsłania przed człowiekiem konkretny wygląd jego przyszłości i kieruje nadzieję na tory ku niej wiodące. Ale nie znaczy to, by nadzieja była tym samym pozbawiona wszelkich zdolności poznawczych. Prawdą jest, że nadzieja nie poznaje świata jako takiego ani nawet świata możliwego w jego czystych lub „realnych” możliwościach; poznawczy świat nadziei to świat wartości. Rozum mówi o tym, jak wygląda ta lub inna prawda, co za nią lub przeciw niej przemawia. Nadzieja mówi, że jakąkolwiek byłaby prawda, zawsze jest ona wartością, ku której i dla której trzeba żyć. Poznanie, które niesie z sobą nadzieja, jest pierwsze. Rozum na tyle żyje, na ile ma jakieś uczestnictwo w nadziei. Gdzie nadzieja ślepnie na wartości, tam także rozum popada w bezruch i milczenie.

Nadzieja wtrąca człowieka w jakieś oczekiwanie. Nie jest to jednak zwyczajne oczekiwanie, którym czeka się na nadejście nocy, wschód księżyca, pierwsze gwiazdy.

 

A ty czekasz, ty czekasz na jedno,
co twe życie wzniesie nieskończenie,
na wielkie, niezwykłe zdarzenie… (Rilke)

 

W oczekiwaniu, jakie wzbudza nadzieja, obecna jest niepewność i jakieś wahanie, które niekiedy zdolne jest podciąć nadzieję u samych korzeni. Nadzieja wyrasta z doświadczenia zmienności świata i zmienności człowieka. Ale widzi ona tę zmienność w sposób szczególny. Nie chodzi o zmianę stanu lub miejsca, lecz o zmienność powiązań świata z wartościami, które urzeczywistniają się w świecie. Wartości mogą się nie urzeczywistnić. Wielkie, niezwykłe zdarzenie może nie nadejść… Ludzkie tęsknoty i wysiłki mogą spełznąć na niczym, nic nie „wzniesie nieskończenie” istnienia człowieka. A wtedy przekreślony będzie los wartości. Przeciwko takiej perspektywie nadzieja podnosi swój protest.

Gabriel Marcel mówi, że nadzieja wyrasta z „sytuacji próby” i stanowi odpowiedź, za pomocą której człowiek przezwycięża tę sytuację. Możemy nawet powiedzieć, że w ostatecznym rozrachunku taką jest w swej głębi nadzieja człowieka, jaką jest odczuwana w niej „sytuacja próby”. Próba może dotyczyć zdrowia, charakteru, może dotykać samej istoty człowieka. Gdy jestem zagrożony chorobą, ożywia mnie nadzieja wyzdrowienia. Gdy mój charakter jest poddany próbie, ożywia mnie nadzieja pomocy. Gdy sam rdzeń mojej istoty jest zagrożony, moja nadzieja szuka podstaw ufności w samym źródle mojego bytu. Nadzieja niesie światło, ale światło nadziei jest rozpraszaniem jakichś uprzednio panujących ciemności. Nadzieja niesie uspokojenie, ale uspokojenie to jest odpowiedzią na jakiś uprzedni niepokój. Nadzieja przynosi radość, ale radość nadziei jest jak kolorowanie uprzedniego smutku.

Nadzieja jest odpowiedzią na coś, co leży głębiej, co jest związane z podstawową sytuacją człowieka w bycie. Sytuację tę oddaje adekwatnie słowo: tragiczność. U źródeł nadziei rozpościera się doznanie tragiczności. (…) Poprzez doświadczenie nadziei i doświadczenie tragiczności odsłaniają się nie tylko te wartości, które mogą być urzeczywistnione w świecie, lecz także odsłaniam się ja sam jako  wartość. Doświadczając nadziei, człowiek doświadcza siebie jako wartości. W nadziei ludzkie Ja jest Ja aksjologicznym. W imię tej wartości nadzieja odpowiada na perspektywę zagrożenia swoim „nie”. Mówiąc zagrożeniu „nie”, nadzieja podnosi człowieka do poziomu wartości. W słowie nadziei opowiada o sobie godność człowieka.

Cały esej można przeczytać w książce „Świat ludzkiej nadziei”. Autorem zdjęcia jest Wojciech Bonowicz.