„Ta sztuka wyraża życie. Dlatego tak przykuwa uwagę tych, którzy pędzą swój żywot wśród rozmaitych abstrakcji”, mówił w listopadzie 1984 r. ks. Józef Tischner.

W tych dniach, tygodniach i miesiącach wielu z nas wyrusza w góry. Przy okazji w różny sposób stykamy się z przejawami góralskiej kultury. Jedne nas odpychają, budząc niechęć swoją skomercjalizowaną wersją; inne przyciągają – wyczuwamy w nich ducha autentyczności. Z przyjemnością patrzymy na góralski taniec czy piękne obrazy na szkle. Podziwiamy architekturę nawiązującą do podhalańskiej tradycji, o ile zachowuje ona pewna skromność i umiar właściwy dawnym realizacjom. Co właściwie się dzieje z kulturą ludzi gór?

Publikujemy krótki fragment wystąpienia ks. Józefa Tischnera podczas Tygodnia Kultury Podhalańskiej, który odbywał się w Nowym Targu w listopadzie 1984 r.

Wszyscy mamy świadomość przemijania wielkiej legendy Tatr. Przed blisko osiemdziesięciu laty notował Tetmajer słowa Tomka Gadei z Polan: „Dziś tu nie tak. Panowie mlyko pijom, sałasa nimos, juhasów nimos, owiec bez mała tak jak nic. Krówsko hala się zrobiła, same pastyrki ino. A już schronisko pobudowane, jedno chaw, a drugie przy stawie. Dość fajne. Ale tu drzewiej było to nie tak. He, miły mocny Boże, tym nie trza było schroniskow, co chaw bywowali. Kie mu piętami skrzesoł, to mróz uciuk, a chłop zostoł. Ej świat się odmienił”. (…) Tak mówił Tomek Gadeja około osiemdziesięciu lat temu. A co powiedziałby dziś?

Zarazem jesteśmy świadkami czegoś niezwykłego: kultura Podhala broni się jak żadna inna przed niszczącymi wpływami cywilizacji. Żyje wciąż góralska rzeźba, malarstwo, tkanina, żyje poezja, muzyka, taniec. Wystarczy stosunkowo niewielki wysiłek, by na ugorze pojawiły się znowu żywe znaki góralskiej kultury. Można mnożyć przykłady, jak pustynne wczoraj wsie pod wpływem kilku zapaleńców, ludzi dobrej woli, rozśpiewały się znów i roztańczyły wedle starodawnej nuty. Skąd to wszystko? Skąd ten tak łatwy nawrót do owej kultury, do przeszłości? Czy jedynie z powodu zamiłowania do tego, co muzykalne?

Takie przypuszczenie przeoczyłoby głębsze źródło żywotności kultury gór. Jakie? Zanim odpowiemy na to pytanie, musimy sobie zdać sprawę z jednego: kultura Podhala staje dziś przed wielką próbą. Zmieniają się warunki życia górali. Powstaje pytanie: czy w zmienionych warunkach możliwa jest kontynuacja góralskiej kultury? Kultura to jakby zwierciadło, w którym człowiek ogląda prawdę o samym sobie. Między kulturą a człowiekiem istnieją związki wzajemnej zależności. Człowiek tworzy kulturę jako obraz samego siebie. Ale również kultura – ten obraz człowieka obecny w kulturze – tworzy człowieka. Kultura, każda kultura, żyje tak długo, jak długo wyraża prawdę o człowieku i jak długo ta prawda kształtuje duszę człowieka. Czy możliwe jest to na płaszczyźnie kultury ludzi gór?

My wiemy, że wiele zależy od warunków zewnętrznych. Aby była muzyka muszą być skrzypce, aby był taniec, muszą być kierpce i gorsety. Musi istnieć jakiś przemysł, który to tworzy. Ale nie to jest najważniejsze. Najważniejszy jest warunek wewnętrzny. Tym warunkiem jest prawda. Kultura ludzi gór będzie tak długo żywa, jak długo będzie w niej zawarta prawda. Jak długo prawda zawarta w tej kulturze będzie rozumiana i przyswajana. Jeżeli ocaleje prawda w tej kulturze zawarta, wtedy i ona wyjdzie zwycięsko z kryzysu. Z pewnością uleganie przemianom, bo nie ma na świecie rzeczy niezmiennych. Ale nie zginie – bo ocali tę kulturę jej własna prawda.

Odkryli to już dawno Goszczyński i Tetmajer. Pisał Goszczyński: „Lud prosty wierzy w to, co tworzy, nie igra ze swoim utworem, ze swoją sztuką, nie rozkoszuje się nią, ale skoro wchodzi na jej pole, to z potrzeby poważnej, dla celu poważnego… Jeśli pieśń ludu tęskni, skarży się, narzeka, boleje, cierpi, to był ktoś dotknięty istotnym nieszczęściem, przyciśnięty szczerym smutkiem, obarczony cierpieniem, a tak rzeczywiście i silnie, że musiał nadmiar stanu wewnętrznego wylać na zewnątrz w pieśni”. Pisze Tetmajer: „To, co Goszczyński pisze o pieśni ludowej, to czuje każdy, kto ją słyszał, kogo obchodzi ta pieśń. Tam żadne słowo nie jest położone na próżno, bo wszystko było potrzebne u ludzi, którzy nie mają potrzeb zbytkowych… Lud przechował pieśń w dosłownym tego wyrazu znaczeniu. Nie ma u niego poezji deklamacyjnej, która się nazywa pieśnią, jest tylko pieśń istotna, śpiewana. A pieśń ta, jak to Goszczyński zauważył, łączy się z życiem, jest nim”.

Kiedy lud tworzy kulturę, to w celu poważnym. (…) Ta sztuka nie opisuje życia z zewnątrz. Nie fotografuje, patrząc z oddali. Ta sztuka wyraża życie. Życie tutaj samo sztuką się staje. Dlatego tak przykuwa uwagę tych, którzy pędzą swój żywot wśród rozmaitych abstrakcji.

Na zdjęciu: szałasy pasterskie w Jurgowie; fot. Wojciech Bonowicz.