„Nadzieja mimo wszystko” – taki tytuł nosi najnowszy zbiór tekstów ks. Józefa Tischnera, który ukazuje się nakładem Wydawnictwa Znak. „To ciekawe, jak wiele razy słowa Tischnera sprzed lat trzydziestu i więcej brzmią tak, jakby wypowiedziane zostały dzisiaj, na widok tego, co się dzieje”, pisze w posłowiu redaktor tomu Wojciech Bonowicz. Publikujemy obszerne fragmenty tego posłowia.

„Nadzieja mimo wszystko” – taka formuła przyszła mi do głowy, kiedy pracowałem nad kolejnym zbiorem artykułów i wystąpień ks. Józefa Tischnera, mało znanych, rozproszonych, nie włączonych wcześniej do żadnej z jego książek. Zbiór powstawał latem 2020 roku, w okresie, kiedy opadł pierwszy niepokój związany z koronawirusową pandemią, kiedy w najlepsze rozgorzała kampania przed wyborami prezydenckimi i kiedy, już po rozstrzygnięciu wyborów, statystyki zachorowań znów poszły w górę, a wielu ludzi zaczęło ponownie zadawać sobie pytanie: co dalej?

Pytanie dotyczyło zresztą nie tylko tego, co dalej z epidemią, ale również – co dalej z polskim społeczeństwem. W kampanii padło wiele słodkich obietnic i wiele złych słów. Emocje znów zostały rozkołysane, a język wielokrotnie wymykał się spod kontroli. Gdy jedni publicyści uspokajali, że takie są prawa demokracji i nie ma powodu rozdzierać szat, inni bili na alarm, że słowa ranią równie boleśnie jak fizyczna przemoc i mogą do niej prowadzić. Wielu pytało: czy jest jeszcze coś, na czym wszyscy możemy się oprzeć? Czy różnice polityczne muszą się wyrażać we wzajemnym odzieraniu z godności? Czy skazani jesteśmy na demokrację rozumianą i przeżywaną jako wojna jednej połowy społeczeństwa z drugą o to, czyje będzie „na wierzchu”? (…)

Kiedy obserwowałem to wszystko, co się działo, wracały do mnie niejednokrotnie słowa Tischnera. Co ciekawe jednak, wracało do mnie przede wszystkim to, co pisał i mówił o… nadziei. Ludzie biegają za rozmaitymi nadziejami. Jak sprawić, żeby umieli odróżnić nadzieję rzetelną od tej, która jest tylko iluzją i prowadzi ich ku klęsce? Jaką rolę w kształtowaniu naszej nadziei odgrywa religia? Czy dziś sprzyja ona nadziei rzetelnej, czy wspiera iluzje? I co zrobić, aby ludzie w imię rozbieżnych nadziei nie toczyli ze sobą wojen na słowa?

Wybrane teksty ułożyłem tak, żeby poprowadziły czytających przez różne obszary, na których toczy się dzisiejszy spór o nadzieję. Te obszary to kolejno: etyka, rozumienie wolności, ojczyzna, polityka, religia, niepokoje związane z historią – zwłaszcza z historią dwudziestego wieku – oraz wyzwanie, jakim jest dla człowieka jego własna śmierć.

To ciekawe, jak wiele razy słowa Tischnera sprzed lat trzydziestu i więcej brzmią tak, jakby wypowiedziane zostały dzisiaj, na widok tego, co się dzieje. Przykładowo, już w pierwszym tekście niniejszego zbioru można napotkać takie zdanie: „Obserwuję często, że ludzie zachowują w sercu religijność i wiarę, nie mogą się jednak porozumieć z instytucją”. I dalej: „Dialog jest potrzebny przede wszystkim do pozbycia się własnych ograniczeń i przesądów, bo chociaż byłyby one najpiękniejsze i nie wiem jak święte, zawsze mogą być osobistym złudzeniem”. W kolejnym tekście – z lat siedemdziesiątych! – znajduje się znamienne wyzwanie: „Bądźcie trzeźwymi: nie gubcie teraźniejszości na rzecz przyszłości, ale nie gubcie też przyszłości na rzecz czystej teraźniejszości”. Czyż nie dotyczy ono tego, o czym napisałem powyżej? A sprawa patriotyzmu? Zobaczmy kilka tekstów dalej: „Mowa polska jest pełna napięć między dwiema skrajnościami: obsesją polskości i wyrzeczeniem się polskości. Polskość jako geniusz, jako świętość… Polskość jako głupota, jako podłość… Polskość jako przerost patriotyzmu i jako skarlenie człowieczeństwa… Polskość – dla jednych przywilejem, dla innych garbem. Nasze dusze żyją w środku takich napięć”. (…)

Żaden inny tekst chyba nie przemówił do mnie tak mocno, jak felieton napisany przy okazji wyborów prezydenckich w 1990 roku. On dopiero zabrzmiał aktualnie! „Zastanawiam się chwilami: czy my potrafimy jeszcze mieć szacunek dla samych siebie?”, pytał wówczas Tischner. „Pytanie to rodzi się na marginesie sporów i kłótni, których świadkami jesteśmy. Chodzi nic tylko o spory między zwolennikami poszczególnych kandydatów na prezydenta, ale również o spory o aborcję, o religię w szkołach, o plan reformy gospodarczej i wiele innych podobnych. Temat sporu jest drugorzędny, znamienny jest sposób jego prowadzenia. W sporach dominuje atak na dobre imię przeciwnika. Nie rozważa się argumentów, nie próbuje zrozumieć poglądów, nie zakłada dobrej woli przeciwnika, lecz podważa jego godność, jego dobre imię, jego autorytet. (…) Kluczem myślenia jest właściwa klasyfikacja. Na czym opiera się klasyfikacja? Opiera się na poczuciu wspólnego interesu, na pokrewieństwie, podziwie, miłości. Przeciwnikiem jest w ostatecznym rozrachunku ten, kto »nie trzyma« z tym, z kim »trzymać« trzeba”.

Oto zaledwie część naszego polskiego „mimo wszystko”, z którym mierzyć się musiała – i musi – Tischnerowska nadzieja.

Nadzieja nie jest po prostu optymizmem. Jest raczej wiarą – że człowiek będzie potrafił rozwiązywać spory, które sam tworzy, że wyjdzie z nich mądrzejszy, że w ostateczności nawet jego gniew okaże się twórczy. Na czym opiera się ta wiara? U Tischnera ma ona fundament w religii – ale też w przekonaniu o dobrej woli, która mieszka w każdym człowieku. Nie jest nadzieją wmawianie sobie, że „wszystko będzie dobrze”. Nadzieja nie jest naiwnością, wie, że nic na tym świecie nie przychodzi bez wysiłku. (…) To nadzieje – rzetelne nadzieje – budują trwałą wspólnotę, nie lęki ani miłe dla ucha zaklęcia. I o tym właśnie między innymi opowiada ta książka.

Książkę „Nadzieja mimo wszystko” można zamówić tutaj.

W ramach Nadzwyczajnych Dni Tischnerowskich 18 listopada będzie można obejrzeć on-line rozmowę z Anna Dymną pod tym samym tytułem. Użytkowniczki i Użytkownicy Facebooka mogą znaleźć odpowiednie wydarzenie tutaj.

Autorką zdjęcia jest Kinga Janas.