Podczas tegorocznych wakacji przypominamy różne znane i mniej znane teksty ks. Tischnera, aby zachęcić do refleksji nad tym, co miał nam do powiedzenia. Tym razem przypominamy jego krótką refleksję napisaną w 1995 roku z okazji 30-lecia zakończenia Soboru Watykańskiego II. W tym roku przypada 50. rocznica zwołania Soboru – warto włączyć do obecnych rozważań nad tym wielkim wydarzeniem głos Tischnera sprzed lat siedemnastu.
Konstytucja duszpasterska „Gaudium et spes” zaczyna się od wyznania uczestnictwa: uczniowie Chrystusa uczestniczą w radości i nadziei, w smutku i trwodze ludzi współczesnych i „…nie ma nic prawdziwie ludzkiego, co nie miałoby oddźwięku w ich sercu”. Wszystko, o czym mówi ten dokument, wyłania się ze świadomości uczestnictwa. Uczestnictwo to ma podwójne znaczenie. Z jednej strony oznacza, że chrześcijanie nie chcą uciekać od świata i od odpowiedzialności za świat, a z drugiej, że nie chcą utożsamić się bez reszty z żadnym z „interesów”, jakim przepojona jest zwykła działalność człowieka w świecie. Świat jest dla chrześcijanina miejscem podstawowych wyborów wedle dojrzewającej w nim nadziei.
Jaka jest racja uznania przez Sobór wartości świata?
Chodzi nie tylko o to, że świat jest czymś, od czego nie można uciec, ani o to, że „przez świať’ prowadzi droga do zbawienia. „Świať’ jest równocześnie miejscem, w którym urzeczywistniają się jakieś autonomiczne – a więc odrębne od religijnych – wartości i dobra. Sobór pragnie rozpoznać te wartości, aby „odnieść je do ich Bożego źródła. Te bowiem wartości, jako pochodzące z twórczego ducha danego człowiekowi przez Boga, są bardzo dobre; ale z powodu zepsucia serca ludzkiego nierzadko są odwracane od należytego swego porządku i dlatego potrzebują oczyszczenia”. Sprawy ziemskie mają więc swoją „autonomię”. Mają „własną trwałość, prawdziwość, dobroć i równocześnie własne prawa i porządek”. Sobór dodaje nawet coś więcej: wartości „świata” mogą pomagać „w przygotowaniu drogi dla Ewangelii”. Kościół dobrze wie, „ile sam otrzymał od historii i ewolucji rodzaju ludzkiego”. Kościół „nauczył się wyrażać Nowinę Chrystusową przy pomocy pojęć i języka różnych ludów, a ponadto starał się objaśniać ją z pomocą mądrości filozofów…”.
Można przyjąć, że te i tym podobne wypowiedzi Soboru są współczesną interpretacją dawnej zasady, która mówiła, że „anima naturaliter christiana”. Wiara nie przychodzi do człowieka jako zewnętrzna i obca mu forma. Ona przychodzi na wewnętrznej fali poszukiwania wolności od zła, które zniewala. Łaska nie znosi natury, łaska oświeca i wyzwala. Ewangelizacja budzi wolność. Bowiem: „Człowiek może zwracać się do dobra tylko w sposób wolny”. W ten sposób Sobór ukazuje głęboką różnicę między wiarą a ideologią totalitarną. Dokonuje się to w czasach, gdy w wielu regionach świata panuje ideologia komunistyczna.
Rozstrzygnięcia Soboru miały ogromne znaczenie dla Kościołów lokalnych w krajach rządzonych wtedy przez komunistów. Były (i są) wyraźnym znakiem różnicy między religią a ideologią, która przychodzi z zewnątrz na drodze przemocy i uważa wolność za swego głównego wroga. Religia staje się raz jeszcze siłą inspirującą do walki o wyzwolenie z totalitarnej niewoli, a ludzie wierzący- zdecydowanymi uczestnikami tej walki. Jestem głęboko przekonany, że bez Soboru i bez „Gaudium et spes” wybór wolności i wyzwolenia, a w końcu również samo uczestnictwo w pracy nad wolnością, byłby dla wielu bardzo utrudniony.
Można postawić pytanie: czy Sobór, a w szczególności Konstytucja „Gaudium et spes” ma jakiś związek z polską „Solidarnością”?
, Pozornie wydaje się, że nie. Przecież w żadnym oficjalnym dokumencie „Solidarności” nie ma cytatów z Soboru. A jednak… W istocie rzeczy to Kościół posoborowy dokonał wyboru Karola Wojtyły na papieża i to ten Kościół ukazał swą twarz podczas pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. Wszystkie podstawowe idee tamtej pielgrzymki miały zakorzenienie w „Gaudium et spes”. Najpierw wyraźne potępienie ideologii totalitarnej: „Potępia się wszelkie formy ustroju politycznego, panujące w niektórych krajach, które krępują swobodę obywatelską lub religijną, mnożą ofiary namiętności i przestępstw politycznych, a sprawowanie rządów przestawiają ze służby dobru wspólnemu na dogadzanie jakiemuś stronnictwu lub na korzyść władzy państwowej”. Następnie potwierdzenie podstawowych praw człowieka: „Ochrona praw jest nieodzownym warunkiem, by obywatele, czy to wzięci jednostkowo czy zespołowo, mogli czynnie uczestniczyć w życiu i kierowaniu sprawami państwowymi”. I wreszcie potwierdzenie dialogu jako właściwej metody rozwiązywania konfliktów społecznych. Z ducha Soboru wyłoniło się ponowne odkrycie wartości słów św. Pawła, które zaszczepił „Solidarności” ks. Jerzy Popiełuszko: „zło dobrem zwyciężaj”. Nie wyobrażam sobie „Solidarności” bez tego zaplecza, jakim dla Kościoła (i dla Polski) był Sobór i Konstytucja „Gaudium et spes”.
Sobór mówi o „uczestnictwie” w niepokojach człowieka. Rozumieć człowieka, rozumieć świat, to podzielać jego niepokój. Możemy dziś, po trzydziestu latach od czasu uchwalenia Konstytucji „Gaudium et spes”, powiedzieć: nawet jeśli „świať’ nie zawsze bierze sobie do serca głos Kościoła, to jednak świat czuje, że nikt tak dobrze jak właśnie posoborowy Kościół nie rozumie i nie uczestniczy w jego najgłębszych niepokojach.
Tekst ukazał się pierwotnie w „Tygodniku Powszechnym” w numerze 47 z 1995 roku.