„Choroba nie zwalnia człowieka spod obowiązku nałożonego mu przez rozum i nie uwalnia z pragnień zobaczenia światła nawet w środku ciemności”, mówił Tischner. Przypominamy fragment jego artykułu, który można znaleźć w książce „Krótki przewodnik po życiu”.

 

Przede wszystkim trzeba, abyśmy sobie uświadomili prawdę oczywistą, o której jednak nie zawsze pamiętamy: nie jesteśmy na tym świecie pierwszymi ludźmi nawiedzonymi chorobą i cierpieniem. Wielu ludzi chorowało i cierpiało przed nami. Idziemy drogą, którą już ktoś przeszedł, drogą wydeptaną przez ludzkość, drogą wielokrotnie przetartą. Gdy cierpienie i choroba wmawiają człowiekowi, że tylko on cierpi, to wtedy okłamują człowieka. To nieprawda. Gdyby tylko jeden człowiek chorował i cierpiał, nie byłoby nauki o chorobach. Nauka bowiem powstaje tam, gdzie jakieś zjawisko powtarza się wielokrotnie.

Tak więc drogą, którą kroczymy, idą już ludzie. Niektórzy idą w głębokim milczeniu. Ale są i tacy, którzy mówią, a mowa ich nie jest żadną skargą. Ich mowa jest wyrazem jakiegoś zrozumienia. Człowiek ma rozum, który chce zrozumieć, ma oczy, które nawet w ciemności chcą widzieć. Choroba nie zwalnia człowieka spod obowiązku nałożonego mu przez rozum i nie uwalnia z pragnień zobaczenia światła nawet w środku ciemności. Nie każdemu udaje się zrozumieć. Ale nawet jeśli zrozumie, nie każdemu udaje się przekazać innym swe zrozumienie i swą mądrość. Są jednak i tacy, którym w jakimś stopniu to się powiodło: zobaczyli w mroku jakieś światło, zrozumieli jakąś prostą prawdę. To, co osiągnęli, zamienili w słowo, a słowo trafiło do innych. Ich słowa mają szczególne znaczenie. Może nie przez to, że są wielkie, ale przez to, że dokonały się w tak trudnych chwilach ich życia. (…)

Oczywiście nie będziemy się łudzić. Choroba nadal pozostanie dla nas głęboką tajemnicą. Ostateczny sens choroby musi każdy człowiek odkryć sam dla siebie w samotności. Inni ludzie mogą go tylko podprowadzić ku temu odkryciu, przybliżyć do jego prawdy. Choroba jest naszą głęboką tajemnicą.

Nigdy nie jest tak, aby człowiek chorując,  c a ł y  chorował. Zawsze choruje tylko jakaś część człowieka. Chociaż choroba odbija się na całym organizmie, to jednak naprawdę chora jest tylko część. Tak więc natura choroby przypomina naturę cienia: cień nie ma bytu samoistnego, cień żyje życiem słońca, choroba żyje życiem samego życia. Do człowieka, który jest w swoim wnętrzu prawdziwym życiem, choroba przychodzi od zewnątrz. Odczuwamy, że jest to coś różnego od nas, obcego nam, jak nieproszony gość w naszym domu. Tym bardziej wyraźną staje się nasza choroba, tym wyraźniej możemy zobaczyć granicę między, tym, co znajduje się na powierzchni naszej osobowości i co podlega chorobom, a tym, co nie choruje, co chorować nie może, a co jest w samym środku nas. Choroba jest, szczególną okazją do odkrycia w naszym łonie jakiegoś jakby „wewnętrznego człowieka”. Jest to człowiek, który myśli, który ma nadzieję, który walczy, który potrafi skupić się na samym sobie i w samym sobie. Człowiekiem tym jestem ja sam.

I oto cały paradoks naszej tajemnicy: z jednej strony choroba chce nas zniszczyć, z drugiej ożywia w nas naszą wewnętrzną rzeczywistość. Choroba wyostrzyła nasz wzrok. Być może na zewnątrz widzimy gorzej, ale do wewnątrz, w zakamarki naszego serca widzimy lepiej. Być może dopiero teraz naprawdę spotykamy się sami ze sobą.

 

Powyższy fragment pochodzi z artykułu „Rozmowy z chorymi” opublikowanego przez Tischnera w 1976 r. Artykuł oparty został na konferencjach wygłoszonych do chorych onkologicznie. Jego obszerne fragmenty można znaleźć w książce „Krótki przewodnik po życiu” w rozdziale „Cierpienie”. „Krótki przewodnik…” można zamówić tutaj.

Zdjęcie pochodzi z blogu Bookiecik.pl.