Uchodźcy wojenni koczujący na granicy Syrii, uciekinierzy z krain dotkniętych klęską głodu, rodzimi bezdomni szukający schronienia przed zimnem, ci, którzy najbliższe dni spędzą w szpitalach, hospicjach lub w osamotnieniu. W świątecznym czasie pamiętajmy nie tylko o własnych potrzebach.
W wigilijny wieczór większość z nas zasiądzie do wieczerzy w ciepłych domach, w otoczeniu krewnych lub przyjaciół, spożyje kilkudaniowy posiłek, nawet jeśli skromny, to ciepły i smaczny. Święta Bożego Narodzenia to czas, kiedy cieszymy się obecnością innych, obdarzamy prezentami, niekiedy nawiązujemy na nowo zerwane znajomości, szukamy pojednania z tymi, z którymi jesteśmy skłóceni, i robimy plany na kolejny rok.
Równocześnie jest to czas, kiedy przypominamy sobie o tym, jak wielu ludzi na tym świecie cierpi z powodu zagrożenia, głodu, chorób i samotności. Nie jesteśmy w stanie zaradzić wszystkim klęskom tego świata. Ale Boże Narodzenie jest mocnym wezwaniem do tego, żebyśmy pomogli choćby jednej konkretnej osobie albo w jednej konkretnej sprawie. Może jest w naszym otoczeniu ktoś, kto wigilię spędziłby samotnie? Może bezdomnemu, który nocuje w śmietniku pod naszym blokiem, można przynajmniej wynieść coś ciepłego do wypicia lub zjedzenia? Może warto zrobić nieco mniejsze zakupy i wesprzeć organizacje humanitarne, które nawet w tych dniach nie zaprzestaną działalności na terenach dotkniętych wojną?
Oblicza się, że co pięć, sześć sekund na świecie umiera z głodu jedno dziecko. Jest wiele polskich organizacji, które próbują pomóc np. uchodźcom z Syrii czy ofiarom katastrof naturalnych. Są miejsca na ziemi, do których pomoc od Polaków dociera poprzez misjonarzy. Jesteśmy narodem dość ofiarnym i dobrze byłoby, żebyśmy tę ofiarność potrafili zachować. Możliwości jest mnóstwo: są wielkie organizacje działające na dużą skalę i małe, lokalne inicjatywy, które także prowadzą bardzo pożyteczną działalność. Można wspomóc je pieniędzmi, darami, wolontariatem. Można rozpowszechniać pisane przez nich apele. Niekiedy wydaje się nam, że tych próśb o wsparcie jest za dużo i trochę na nie obojętniejemy. Niesłusznie – zawsze stać nas na to, żeby pomóc nieco więcej niż do tej pory.
Wychowujmy siebie samych i motywujmy jedni drugich do solidarności. Solidarność reaguje: nie koncentruje się na sobie, na własnych sprawach, ale szuka tych, którzy bardziej potrzebują pomocy.
„Gdy polityka jest dobrą polityką, sama jest przepojona duchem solidarności”, pisał ks. Józef Tischner. „Czyż bowiem polityce nie o to winno chodzić, by tak zorganizować przestrzeń życia ludzkiego, aby człowiek nie zadawał ran drugiemu człowiekowi? Wierna samej sobie polityka jest budowaniem przestrzeni, w której mogą działać sumienia Samarytan. Takich sumień nikt nie powinien się lękać; to nie straż pożarna jest groźna, ale pożary. Miłosierny Samarytanin nawet nie biegnie, by pochwycić zbójców. Najpierw trzeba opatrzyć rany chorego. Zbójcami zajmą się ci, którzy stoją w pobliżu polityki. Solidarność to bliskość – to braterstwo dla porażonych”.