„Myślenie Tischnera jest myśleniem o wolności. A czy jest ważniejszy temat w świecie, w jakim dziś żyjemy? Może jest: solidarność. Lecz w związku z wolnością. To trudny związek, ale wciąż ma przyszłość. Tischner zmagał się z tą trudnością z szacunkiem”, napisał Adam Szostkiewicz w „Polityce” (nr 26/2010) w związku z dziesiątą rocznicą śmierci autora „Etyki solidarności”. Pełny tekst jego eseju można znaleźć na stronie internetowej tygodnika. My publikujemy fragmenty.

„Nazywany był przecież kapelanem Solidarności”, pisze m.in. Szostkiewicz, „a zarazem w początkach wolnej Polski fascynował się środowiskiem gdańskich liberałów. W tym, co mówił i pisał, bronił wizji społeczeństwa, które ma te dwa fundamenty – wolność i solidarność – i ich sobie nie przeciwstawia. Cytował zarazem zdanie XIX-wiecznego polskiego filozofa Karola Libelta, że >>wiara i wolność to dwa potężne ognie w narodzie<<.
Witał powstające po 1989 r. społeczeństwo demokratyczne z nadzieją i optymizmem. Kiedy wybuchły spory o nowy kształt Polski, przyznał rację środowisku Jerzego Turowicza, z którym był związany. To w >>Tygodniku Powszechnym<< pod redakcją Turowicza drukował swe najważniejsze teksty. Turowicz uważał, że polski katolicyzm powinien otworzyć się na kulturę; że przyszłość Kościoła polega na reformach soborowych, że program gospodarczy Balcerowicza należy poprzeć, a nie zwalczać z pozycji antyliberalnych. Poparł w ten sposób pewną koncepcję nowej Polski. Tischner był chrześcijaninem demokratą, nie życzył ani Polsce, ani Kościołowi państwa wyznaniowego. Ale mówił jasno: >>Aborcja jest miarą i oskarżeniem demokracji<<. Nie ma co robić z Tischnera apostoła wolności bez granic, bo nim nie był.
Co by nam dziś miał do powiedzenia? Po ponad 20 już latach naszych doświadczeń z demokracją, wolnością, rynkiem? To pytanie wraca na różnych spotkaniach poświęconych myśli Tischnera. Wyraża wdzięczność i podziw, ale także niepokój o to, co będzie z Polską”.
„Tischner był rodzajem współczesnego polskiego Sokratesa”, podkreśla Szostkiewicz, „chciał rozmawiać z ludźmi na wiele sposobów i zachęcać ich do niezależności myślenia. Jeśli media mogły mu w tej rozmowie pomóc, czemu miał z nich nie korzystać? Dziś mamy wielu telewizyjnych kaznodziejów, ale jest pewna różnica między nimi a ks. Tischnerem. Dość podstawowa. On rozmawiał, oni pouczają. Tischner myślał na głos, stawiał problem i szukał odpowiedzi tak, żeby widz nadążał za jego pracą umysłową. Podobnie jest z pisaną twórczością Tischnera. To dzieło w tworzeniu, w stawaniu się, nie zawsze dopracowane, ale bliskie współczesnej wrażliwości. Dziś dochodzenie do prawdy ciekawi ludzi tak samo jak prawda”.