„Pójdziemy do naszych bliźnich wtedy, gdy zrozumiemy, że Kościół jest wspólnotą, a nie instytucją”, mówi s. Małgorzata Chmielewska w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego”.

 

Rozmowa, którą przeprowadził Artur Sporniak, nosi tytuł „Trzy adresy”. „Często mówię, że Chrystus ma trzy adresy: Eucharystię, Kościół jako wspólnotę opartą na Tradycji (przez duże »T«, bo nie chodzi oczywiście o to, czy komunia ma być na rękę czy do ust) oraz drugiego człowieka. (…) Żeby spotkać Jezusa, wszystkie te adresy musimy brać pod uwagę jednocześnie. Niestety w naszym głoszeniu ograniczamy się do adresu nr 1. Adres nr 2 nie bardzo nam pasuje, co widać po owocach – bo przecież współbrat należący do partii, której nie popieram, to nie jest prawdziwy katolik. A najmniej nam pasuje adres nr 3, czyli drugi człowiek w potrzebie, kimkolwiek by był”.

Zdaniem s. Małgorzaty kłopoty z tym ostatnim adresem pojawiają się na bardzo wczesnym etapie. „Opowiem historię. Jedna z naszych dziewczynek chodziła wtedy do drugiej klasy szkoły podstawowej, a więc była w wieku przystępowania do Pierwszej Komunii. Pewnego razu odbierałyśmy ją ze szkoły, a pod klasą stała zapłakana kobieta. Okazało się, że jest matką chłopca słabszego intelektualnie, który był ofiarą całej klasy – wszystkie dzieci mu dokuczały. Wtedy Tamara – matka naszej dziewczynki – zapytała nauczycielkę, czy może porozmawiać z dziećmi. Uzyskała zgodę i wytłumaczyła dzieciom, co właściwie robią i jakie to ma konsekwencje. Potem spotkałam katechetkę tych dzieci i zagadnęłam: »To dobry moment, by dzieciom wytłumaczyć, co to znaczy przyjąć Pana Jezusa« – że to znaczy m.in., iż trzeba być dobrym dla koleżanki, kolegi… A pani katechetka na to, że tego program nie przewiduje. Koniec, kropka”.

Ale problem jest głębszy – dotyczy formacji religijnej na każdym poziomie. A także tego, wokół jakich wartości skupia się społeczeństwo. „Żeby w ogóle pomóc drugiemu człowiekowi, trzeba wiedzieć, że najzwyczajniej w świecie tak należy, że to jest mój obowiązek. W wersji dla niewierzących: po prostu jest to obowiązek ludzki, zwyczajna przyzwoitość. W wersji dla wierzących: jest to wymóg oraz praktyczny sprawdzian naszej wiary i tego, czy żyjemy Ewangelią (bo różnicą jest, czy żyjemy Ewangelią, czy tylko uczestniczymy w kulcie). Problem więc tkwi w niepełnym przekazie w Polsce, czym jest nasza wiara. Skąd się ona bierze? Po co Chrystus przyszedł na świat? (…) Podczas moich konferencji zadaję to pytanie i wszyscy – od dzieci po kapłanów – odpowiadają, »żeby nas zbawić«”. Tyle że nikt nie zastanawia się nad tym, co to właściwie znaczy.

„Odpowiada na to św. Paweł: »Chrystus przyszedł na świat po to, żeby pojednać świat ze sobą, i nam zlecił posługę jednania«. Grzech zaczął się od podziału – Kain zabił swego brata Abla. Tak naprawdę Chrystusa boli wszelki podział: na biednych – bogatych, głupich – mądrych. Boli Go odrzucenie, to, że jedni mają gorzej nie z własnej winy. Prawdę tę dopełnia cała teologia o Kościele jako o ciele Chrystusa i ludzie Bożym, której w Polsce nie przekazuje się wiernym. Na mszy jesteśmy jednostkami, każdy się modli do Bozi, dbając wyłącznie o własne zbawienie, nie rozumiejąc, że zależy ono od tego, jak potraktuję sąsiadkę. (…)

Pytanie, co nam przynosi szczęście. Czy my kształtujemy ewangelicznie nasze poczucie szczęścia? Czyli co uważamy za szczęście? Czy szczęście wiążemy z miłością? Miłość to pomoc drugiemu człowiekowi, by był szczęśliwy – żeby był mądry, dobry, żeby żył godnie, żeby był uczciwy itd. Jeśli miłość tak rozumiemy, to boli mnie, gdy drugi człowiek cierpi, a można by zmniejszyć to cierpienie. Gdy drugi człowiek jest głodny, a można by go nakarmić. Gdy nie ma dachu nad głową, a mógłby mieć. To jest ten ból, który odczuwamy razem z Chrystusem. Miłość do Chrystusa jest odczuwaniem tego, co odczuwa Chrystus. Gdy choruje dziecko, jego matka jest cała nieszczęśliwa. I podobnie jest z Chrystusem. Jeśli rzeczywiście chcemy być z Nim razem, to musimy z Nim razem też czuć”.

 

Cały wywiad z s. Małgorzatą Chmielewską można, po zalogowaniu się, przeczytać tutaj. Zachęcamy też do lektury bloga s. Małgorzaty i do wspierania domów Wspólnoty Chleb Życia, którą prowadzi. Więcej informacji można znaleźć tutaj.