Taki tytuł nosi wspomnienie prof. Stanisława Grygiela opublikowane w najnowszym numerze „Tatrzańskiego Orła” („The Tatra Eagle”) – pisma ukazującego się w Stanach Zjednoczonych i adresowanego głównie do polskich emigrantów o góralskich korzeniach. Pismo to redagują Janina Gromada Kedroń oraz Thaddeus V. Gromada. Przez wiele lat z „Tatrzańskim Orłem” współpracował nieżyjący już Tadeusz Pudzisz, szkolny kolega ks. Tischnera, uwieczniony przezeń w „Historii filozofii po góralsku” jako podhalański Arystoteles. W piśmie publikował też sam ks. Tischner. Od wielu lat autorzy pisma dbają, aby na jego łamach wspominano życie i dzieło najsłynniejszego kapelana Związku Podhalan. Prof. Grygiel był w latach 60. i 70. jednym z najbliższych przyjaciół ks. Tischnera.

Któregoś wiosennego wieczoru wpadł do mnie ksiądz Józef Tischner, żeby według zwyczaju podzielić się zasłyszanymi wiadomościami, ale także żeby >>pogadać o życiu<<, ponieważ przygotowywał konferencje rekolekcyjne, które miał wygłosić w kolegiacie uniwersyteckiej św. Anny w Krakowie. Bardzo często szukał on w rozmowach natchnienia do swoich kazań. Podejrzewaliśmy, że tak czy inaczej „smutni panowie” nas śledzą i podsłuchują. Dlatego przed „zasadniczymi” rozmowami włączaliśmy stojące tuż przy telefonie radio, tak na wszelki wypadek, żeby nasi „opiekunowie” zajęli się raczej muzyką niż nami.
Właśnie w tych dniach zachwycałem się po raz n-ty książką Martina Bubera, którą w latach sześćdziesiątych przywiózł mi z Izraela pan Jakubowicz, przewodniczący Gminy Żydowskiej w Krakowie. Kilka z tych opowieści przetłumaczyłem dla miesięcznika „Znak”, ale upłynęło kilka lat, zanim cenzura łaskawie zezwoliła opublikować niektóre z nich. Przeczytałem Józkowi jedną opowieść, nie zagłuszając jej muzyką. Oto ona:
„Podczas lekcji w żydowskiej szkole chłopak zapytał rabina:
– Rebe, mówiłeś, że z każdej, nawet najmniejszej rzeczy na tym świecie możemy nauczyć się czegoś, co powiększy naszą mądrość, tak że będziemy mogli lepiej żyć, jeśli tylko zastosujemy się do jej wskazań.
– Tak jest, to prawda – powiedział rabin.
– Powiedz mi więc – ciągnął chłopiec – czego może nauczyć nas kolej żelazna?
Rabin po chwili zastanowienia rzekł:
– Widzisz, mój chłopcze, pociąg uczy nas, że jeśli w życiu nie zdążymy na czas, możemy stracić wszystko.
– A czego możemy nauczyć się od telegrafu? Co on nam może pomóc zrozumieć w życiu? – pytał dalej chłopiec.
– Telegraf przypomina nam – tłumaczył rabin – że każde słowo się liczy i za każde trzeba potem płacić.
Chłopiec nie przestał pytać:
– A telefon?
Telefon uświadamia nam bardzo ważną rzecz – odpowiedział rabin chłopcu – że tego, co mówimy tu, słuchają t a m”.
W kilka dni później wieczorną porą stałem w kościele św. Anny wypełnionym po brzegi studentami i profesorami krakowskich uczelni. Józiu rozpoczynał rekolekcje. Wszedł na ambonę, przeżegnał się i zaczął tak: „Podczas lekcji w szkole żydowskiej chłopak zapytał rabina: >>Rebe, mówiłeś, że z każdej, nawet najmniejszej rzeczy na tym świecie możemy nauczyć się czegoś, co powiększy naszą mądrość…<<. Kiedy, odpowiednio akcentując, powtarzał odpowiedź rabina na trzecie pytanie chłopca, cały kościół wybuchnął gromkim śmiechem. Musiały trzeszczeć słuchawki smutnych panów, „dokształcających się” religijnie i kulturowo w jakimś stojącym nieopodal kościoła św. Anny samochodzie. Były to casy, ej były!

Źródło: „Tatrzański Orzeł” („The Tatra Eagle”), vol. 62 (2009), no. 1.