„Papież, który zapalił świat” – taki tytuł nosi najnowsza książka znanego watykanisty Gian Franco Svidercoschiego. To podsumowanie tego, co do tej pory zrobił papież Franciszek.
Książka w oryginale nosi tytuł „Francesco l’incendiario”, co dosłownie należałoby przetłumaczyć „Papież-podpalacz”. Ten tytuł jest oczywiście prowokacyjny: ma podkreślać, że pontyfikat Franciszka to wyzwanie dla „letniego” chrześcijaństwa i „letniego” człowieczeństwa. Nawiązuje też do słów Ewangelii: „Przyszedłem rzucić na ziemię ogień…”. Zdaniem Svidercoschiego, po „trzęsieniu ziemi”, jakim był wybór oraz pierwsze gesty i słowa obecnego papieża, „świat katolicki zyskał większy dynamizm wewnętrzny i stał się bardziej wiarygodny na zewnątrz”. Zachodzące zmiany włoski publicysta nazywa „rewolucją nadziei”.
Pierwszą polską recenzję książki, zatytułowaną „Pora na wietrzenie”, opublikował w najnowszym „Tygodniku Powszechnym” (nr 40/2017) ks. Adam Boniecki. Podkreśla on, że Svidercoschi nie pisze „kroniki pontyfikatu, lecz zgłębia fenomen zderzenia nowego następcy Piotra z dzisiejszą rzeczywistością świata i Kościoła. Autor, odwołując się do emblematycznych wydarzeń ostatniego czterolecia, pokazuje, w jaki sposób i w jakim stopniu udało się Franciszkowi >>wprowadzić w ruch pokrytą grubą warstwą rdzy maszynerię. Zwrócił ją w kierunku nowych perspektyw duszpasterskich i misyjnych, wskazanych przez Jana XXIII i Sobór Watykański II, tam dokąd starali się też dążyć jego poprzednicy<<.
W miarę lektury dowiadujemy się, jak Franciszek wdraża wiele reform strukturalnych, jak ustala nowe priorytety i jak promuje Sobór Watykański II (pierwszy od Soboru papież, który nie brał w nim udziału), powtarzając jego słowa klucze: >>Kościół wychodzący do ludzi, miłosierdzie, czułość, lud Boży, synodalność, kolegialność, solidarność, przejrzystość<<. A także: jak tego wszystkiego dokonuje sam. >>Gdyby czekał, aż za nim pójdą inni – pisze Svidercoschi – nie postąpiłby ani jednego kroku na obranej drodze. Nie dałby też rady wyznaczyć szlaku prowadzącego do zmian<<”.
Boniecki zwraca uwagę, że autor książki nie jest wobec Franciszka bezkrytyczny. Pisze nie tylko o tym, co się udało, ale wskazuje też na niepotrzebne bądź nieprecyzyjne wypowiedzi lub gesty, których zabrakło. „Nie przepuścił papieżowi np. tego, że na Kubie nie spotkał się z dysydentami. Tak to komentuje: >>Franciszek nigdy się nie cofa. Jest zawsze gotów spotkać się z każdym, w nadziei, że spotkanie otworzy zamknięte dotąd drzwi dla Ewangelii, dla sprawiedliwości. Bywają jednak sytuacje, które wprawiają w zakłopotanie i nasuwają pytania<<. Autor zauważa też, że >>Watykan nigdy nie mówi o `inwazji` na Ukrainę<<, że >>nigdy nie powiedział ani słowa o usuwaniu krzyży i niszczeniu kościołów w Chinach<<, a o rozmowach na temat ewentualnej wizyty Franciszka w Chinach pisze, że budzą one niepokój o losy Kościoła podziemnego. Komentuje: >>Jak widać, nawet miłosierdzie czasami musi się liczyć z Realpolitik i ulec jej upokorzone<<”.
Jak pisze Boniecki, z książki Svidercoschiego „wyłania się człowiek, który podjął dramatyczne zmaganie o wiarygodność Kościoła, o jego ewangeliczność. Po lekturze nasunęła mi się analogia z Soborem Watykańskim II. Franciszek, jak przed 50 laty Jan XXIII i Sobór, otwiera w Kościele okna, dokonuje wielkiego wietrzenia. Mówi ludziom Kościoła, jak Chrystus Apostołom (…): idźcie na peryferie świata, idźcie do wszystkich, nawet jeśli będzie to wyglądało jak wyprawa baranków między wilki. Tak mówi – i sam idzie”.
Polskie wydanie książki w przekładzie Anny T. Kowalewskiej opublikował Znak. Można je zamówić tutaj.