Wieloletnia redaktorka „Tygodnika Powszechnego”, ceniona publicystka i posłanka, angażująca się szczególnie w sprawy społeczne – zmarła w wieku 95 lat w Krakowie.

 

Urodzona w Wilnie, latem 1946 roku – mając lat 21 – opuściła rodzinne miasto. Wraz z ojcem (matka zmarła, gdy Józefa Golmontówna miała dwa lata) przyjechała do Krakowa. W zadomowieniu się w nowym miejscu pomógł jej Stanisław Stomma, nauczyciel poznany w czasie wojny na tajnych kompletach. W 1948, jeszcze jako studentka polonistyki, rozpoczęła pracę w redakcji „Tygodnika Powszechnego” – najpierw jako sekretarka i korektorka. Stopniowo stała się jedna z najważniejszych osób w zespole, zarówno jako redaktorka, jak autorka tekstów. W 1970 została stałą felietonistką pisma. Przez wiele lat była też zastępczynią redaktora naczelnego.

Głównym tematem jej publicystyki były sprawy społeczne: prawa człowieka, pomoc społeczna, sytuacja osób najbiedniejszych, wychowanie i edukacja. Także Kościół – widziany również od strony roli społecznej i społecznego wymiaru religii. Felietony publikowała w cyklach: „Rubryka rodzinna”, „Na co dzień i od święta”, „Widziane z domu”, „Z domu i nie tylko”, „Votum separatum”, „Na marginesie” i „Listy do redakcji”. Wybory jej publicystyki ukazały się m.in. w tomach: „Niedowiarstwo moje” (2002) oraz „Otwarty, bo powszechny. O Kościele, który może boleć” (2012). Gdy w 2012 roku pożegnała się z redakcją, propozycję pisania komentarzy do aktualnych wydarzeń złożyły jej Kluby „Tygodnika Powszechnego”. Tak powstała internetowa rubryka „Tu i teraz” (wydanie książkowe – 2020). Przez pewien czas publikowała też swoje refleksje w miesięczniku „Znak”; cykl zatytułowany „Coraz bliżej albo coraz mniej” również ukazał się jako książka (2017).

W 1989 roku Józefa Hennelowa została posłanką. Jej wystąpienia z tego okresu spotkały się z atakami części środowisk katolickich w Polsce; oskarżano ją, podobnie jak całe środowisko „Tygodnika Powszechnego”, o działanie na szkodę Kościoła. „Mnie osobiście się wydawało”, mówiła w wywiadzie-rzece przeprowadzonym przez Romana Graczyka („…bo jestem z Wilna”, 2001), „że księża biskupi potrafią rozeznać, kto jest naprawdę wewnątrz Kościoła (i że na przykład zadawanie pytań o dobre i złe strony zadekretowanej katechizacji w szkole nie będzie uznane automatycznie za wrogość). (…) Zaczęto oceniać ludzi jakoś tak globalnie: kto kocha Kościół, ten nie będzie występował przeciwko przepisowi o wartościach chrześcijańskich w telewizji, będzie akceptował wszystkie projekty zmian w kodeksie karnym, nie będzie dyskutował nad sposobem realizacji zwrotu kościelnych majątków. (…) Pismo reprezentuje kulturę trudną, za to głęboką, a niekoniecznie przymiotnikową, i to chyba jakoś koresponduje z papieską myślą o kulturze. Staramy się tłumaczyć ludziom (czasami tylko przez opis) tak bardzo zawiły i dramatyczny świat współczesny”.

 

Autorem zdjęcia jest Adam Walanus.